Trzy największe ryzyka dla polskich banków – relacja z konferencji Zarządzanie ryzykiem i kapitałem w bankach 2025

Trzy największe ryzyka dla polskich banków – relacja z konferencji Zarządzanie ryzykiem i kapitałem w bankach 2025
Konferencja Zarządzanie ryzykiem i kapitałem w bankach 2025. Źródło: EKF
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Stabilność sektora finansowego i zapewnienie ciągłości działania – to dwie kwestie, które w obliczu nowej sytuacji geopolitycznej budzą na całym świecie największe obawy. To, co się w globalnej polityce teraz dzieje, powoduje ryzyko systemowe dla banków. W Polsce też. Ale poza tym nad polskim sektorem ciążą dwa inne ryzyka o destrukcyjnej sile – prawne i związane z wypaczonym mechanizmem alokacji kapitału. Jak sobie z nimi radzić – rozważali uczestnicy konferencji „Zarządzanie ryzykiem i kapitałem w bankach” zorganizowanej przez Europejski Kongres Finansowy. Miesięcznik Finansowy BANK i Portal Finansowy BANK.pl byli partnerami medialnymi Konferencji.

– Systemowe ryzyka, bardzo trudne do pomiaru, wyglądają teraz najgroźniej. Widzimy jak się wahają kursy banków, również polskich, pod wpływem różnych geopolitycznych zawirowań.

To jest ryzyko systemowe, największe, nie tylko w skali Polski – mówił podczas otwarcia konferencji ZRK koordynator EKF prof. Leszek Pawłowicz.

Ryzyko geopolityczne, przejawiające się m.in. w podziale świata na wrogie bloki narasta od wielu lat. Wydawało się, że jego kulminacją była agresja Rosji na Ukrainę i jej konsekwencje.

Teraz jednak zmiany następują niemal z dnia na dzień, a nawet fundamentalne sojusze trzeszczą w szwach. Dla sektora finansowego wynikają z tego poważne konsekwencje.

– Mamy do czynienia ze zmianą paradygmatu, który obowiązywał po II wojnie światowej, i to następującą z dnia na dzień. Musimy zastanowić się, co to oznacza dla bankowości – mówił Marek Lusztyn, wiceprezes ds. zarządzania ryzykiem mBanku.

Sektor bankowy – konkurencyjność i ryzyka – regulacje Bazylea III

Zachować stabilność i ciągłość działania – podkreślił wiceminister finansów Jurand Drop. Reprezentował on Unię Europejską z racji polskiej Prezydencji na ostatnim szczycie G20 w Kapsztadzie.

Stwierdził, że w czasach pełnych zmienności wszystkie globalne instytucje kładą nacisk właśnie na stabilność i zachowanie ciągłości działania sektora finansowego, w tym na pełne wdrażanie regulacji Bazylea III.

– Przekonanie, że stabilność jest najważniejsza, widać było u wszystkich z wyjątkiem Stanów Zjednoczonych – powiedział Jurand Drop.

Na jednej szali widać ryzyka, a na drugiej – konkurencyjność. Jednym z kluczowych pytań jest to, za jaką cenę ryzyka można wspomagać konkurencyjność banków. Ta kwestia ma również swój aspekt „geopolityczny”, bo wiadomo, że wdrażanie lub nie regulacji ostrożnościowych Bazylea III może służyć budowaniu przewagi konkurencyjnej przez większą skłonność do ryzyka.

– Stopy zwrotu i zyskowność banków europejskich jest mniejsza niż amerykańskich. Okazuje się, że np. ok. 30 proc. rynku repo i znaczna część rynku derywatów jest kontrolowana przez banki spoza Europy.

Na rynkach sekurytyzacji, derywatów, project finance i bankowości inwestycyjnej amerykańskie banki wygrywają z europejskimi w Europie – powiedział Kamil Liberadzki, dyrektor Departamentu Analiz Gospodarczych i Ryzyka w Europejskim Urzędzie Nadzoru Bankowego, profesor SGH.

– W kontekście tego, co dzieje się teraz na świecie zarządzanie ryzykiem i kapitałem nabiera szczególnego znaczenia – powiedział Przemysław Szczygielski, przewodniczący Rady Programowej Konferencji, lider usług dla sektora finansowego w Polsce w firmie doradczej Deloitte.

– Zastanawiamy się, czy finalizacja Bazylei III będzie wdrożona w skali światowej – dodał.

Ryzyko geopolityczne – ryzyko operacyjne – ryzyko prawne

Marek Lusztyn zwrócił uwagę, że ryzyko geopolityczne także przekłada się wprost na ryzyko operacyjne banków oraz zachowania ciągłości działania. To właśnie dzięki ciągłości działania systemu finansowego Ukraina może funkcjonować jako państwo pomimo trwającej od trzech lat wojny. I – niestety – jest ryzyko, że jej doświadczenia mogą okazać się bezcenne.

– Współpracujemy z tym (ukraińskim) sektorem, poznajemy ich plany awaryjne i wdrażamy. Oby nigdy nie były potrzebne – mówił.

W Ukrainie od trzech lat trwa wojna, tamtejszy system bankowy mierzy się z ryzykami, jakich nie doświadczyły instytucje w wielu krajach na świecie, a tymczasem w Polsce sami potrafiliśmy wyhodować ryzyka, jakich gdzie indziej nie ma. Takim jest ryzyko prawne. Zaczęło się od kredytów we frankach, ale teraz kwestionowane są także inne umowy kredytowe.

– Drugim (największym) jest ryzyko prawne (…) linia orzecznicza sądów prowadzi do unieważniania umów długoterminowych (…) jest ono czymś bardzo groźnym – mówił Leszek Pawłowicz.

– Gdyby nie sprawa franków, nie mówilibyśmy o ryzyku prawnym umów związanych z WIBOR-em, ani o sankcji kredytu darmowego (…) w przypadku franków doszło do całkowitej nieproporcjonalności.

Sektor bankowy zarobił na marżach od kredytów frankowych 10 mld zł, a straty na pewno przekroczyły już 100 mld zł – dodała Bożena Graczyk, wiceprezes ING Banku Śląskiego.

Europejski Kongres Finansowy od kilku lat chce pomóc w zniwelowaniu ryzyka prawnego w przyszłości przez ustanowienie standardowej umowy kredytu hipotecznego. Taki wzorzec przygotowali eksperci EKF ze wsparciem prawników EY Legal. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta zwleka jednak z zajęciem stanowiska w tej sprawie.

– Szansę na to (wdrożenie umowy) oceniam na trochę więcej niż 50 proc. Takie rozwiązanie polegające na wzorcowej umowie sprawdziło się w Stanach Zjednoczonych – mówił Leszek Pawłowicz.

Czytaj także: Wiceminister finansów o ryzyku kredytowym gospodarstw domowych

Polski sektor bankowy – akcja kredytowa – inwestycje

Polski sektor bankowy zamknął ubiegły rok rekordowym wynikiem netto ponad 42 mld zł, co pozwoli bankom na wzmocnienie kapitałów. Tymczasem mija już kilka lat marazmu akcji kredytowej, zwłaszcza jeśli chodzi kredyt inwestycyjny dla przedsiębiorstw.

Stopa inwestycji w Polsce od 2016 roku należy do najniższych w całej Unii Europejskiej. To paradoks, wziąwszy pod uwagę potrzeby inwestycyjne polskiej gospodarki.

– Inwestycje nadchodzą, za chwilę będzie potrzeba ich finansowania. W latach 2025-2030 potrzeba finansowania ok. 400 mld zł inwestycji w transformacje energetyczną, w dalszym horyzoncie – 1,7 biliona zł (…)

Nawet jeśli odliczymy KPO, to potrzebujemy sfinansować ponad 250 mld zł – powiedział Piotr Jabłoński, dyrektor zarządzający Pionem Relacji Międzynarodowych Banku Gospodarstwa Krajowego.

– Spodziewamy się w najbliższych latach boomu inwestycyjnego. On powoli zaczyna się rozkręcać – dodał Marcin Gadomski, wiceprezes Banku Pekao.

Jeśli polska gospodarka nie przejdzie szybkiej modernizacji energetycznej, cyfrowej w zakresie automatyzacji produkcji – przestanie być konkurencyjna.

Geoff Gottlieb, stały przedstawiciel Międzynarodowego Funduszu Walutowego na Europę Centralną, Wschodnią i Południowo-Wschodnią przyznaje, że od wejścia do Unii Polska rozwijała się bardzo szybko, PKB per capita jest taki jak w Korei Południowej osiem lat temu, a przy tym uniknęliśmy narastania nierównowag makroekonomicznych, drastycznego wzrostu nierówności, obniżaliśmy emisję gazów cieplarnianych. Sukces zawdzięczamy wzrostowi produktywności.

– Wartość dodana w eksporcie rośnie w Polsce znacznie szybciej niż absorbowana krajowo, ale w ten sposób zależność od popytu zewnętrznego będzie coraz większa trudnością (…) rynek zewnętrzny rośnie znacznie wolniej niż rynek polski – mówił Geoff Gottlieb.

Równocześnie z powodów demograficznych w Polsce rosną koszty pracy, co ma już silny wpływ na konkurencyjność zewnętrzną.

– Imigracja i wzrost partycypacji w rynku pracy nie zapełnią luki wpływu demografii na zatrudnienie (…) co powoduje presję na konkurencyjność cenową (…) Polska przestała być niskokosztowym miejscem dla produkcji i usług – dodał.

Dlatego jedyną szansą na utrzymanie wzrostu polskiej gospodarki w długim terminie są inwestycje.

– Inwestycje powinny grać coraz większa rolę, choćby z tego powodu, że mamy bardzo ciasny rynek pracy. Trudno będzie się rozwijać się bez inwestycji – powiedział członek Rady Polityki Pieniężnej Ludwik Kotecki.

Bankowcy mówią – przyczyną słabej akcji kredytowej i kurczącego się udziału kredytu dla sektora niefinansowego w polskim PKB jest brak popytu.

– Głównym powodem niskiego kredytu dla przedsiębiorstw jest brak popytu (…) wielu polskich przedsiębiorców ma duże obawy przed lewarowaniem się – powiedział Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista, dyrektor Centrum Analiz i Transformacji Cyfrowej Banku Pekao.

– Udział kredytu w PKB jest zbyt mały (…) banki stają do nowego wyścigu o finansowanie przedsiębiorstw i polskiej transformacji – mówił, dodając że przewiduje w IV kwartale tego roku dwucyfrowy wzrost inwestycji.

Czy banki mają wystarczające kapitały dla finansowania gospodarki?

– Myślę, że inwestycje ruszą, pytanie jest o finansowanie inwestycji, nie tylko z funduszy unijnych – powiedział Ludwik Kotecki.

Skoro założymy, że przedsiębiorcy faktycznie uznają, iż inwestycje są jedyną szansą, by uciec do przodu, a potrzeby inwestycyjne gospodarki znacznie przekraczają dostępne fundusze unijne, to pytanie, czy banki są gotowe stawić czoła takim wyzwaniom. Na ten moment ich kapitały pozwalają, by gospodarce dostarczyć nawet kilkuset miliardów zł kredytów.

Problem polega na tym, że szacunki potrzeb są znacznie wyższe, bo prócz inwestycji w energetykę w kolejce czeka także obronność, infrastruktura i przedsiębiorstwa sektora prywatnego.

– Nie widzę finansowania inwestycji, nie wiem skąd mają się wziąć inwestycje prywatne jeśli mielibyśmy mieć wzrost dużo wyższy (niż 3,5 proc. prognozowane na ten rok) – powiedział Ludwik Kotecki.

– Udział naszych kapitałów do PKB stawia nas na końcu krajów Unii Europejskiej i za nami znajduje się tylko Litwa. Nie jest to na tyle wiele, żeby banki mogły to sfinansować – ostrzegła Barbara Sobala, wiceprezes Banku Handlowego w Warszawie.

Jeśli na krótką metę nie ma obaw, że banki mogą mieć zbyt małe kapitały, żeby sprostać kredytowaniu gospodarki, na dłuższą – wątpliwości są już poważne.

– Przez ostatnie dwa lata banki zakumulowały duże kapitały, choć wypłacają dywidendę (..) Nadwyżka CET 1 w sektorze bankowym wynosi ok. 5 punktów proc. – powiedziała Bożena Graczyk.

– Na tle Unii nasze wskaźniki kapitałów wcale nie są takie wysokie. Jest potrzeba, żeby kapitału do aktywów ważonych ryzykiem było trochę więcej – zwrócił uwagę Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas Bank Polska.

– Banki musza mieć odpowiednie bufory ze względu na nadzieje związane z finansowaniem gospodarki – mówiła Anna Wojczakowska, zastępca dyrektora Departamentu Bankowości Komercyjnej w UKNF.

Wojciech Kembłowski, wiceprezes BNP Paribas BP wylicza, że w latach 2014-2023 kapitały CET 1 sektorów bankowych w 27 krajach UE zwiększyły się o 40 proc. do ponad 2,2 bln euro. W Polsce kapitały CET 1 zwiększyły się o 60 proc., z 31,6 mld euro do 50,5 mld euro, a następnie do 53,6 mld euro w połowie 2024 roku. Nie tylko jednak wielkość kapitałów banków staje się problemem, ale także wskaźniki koncentracji.

– Przed sektorem bankowym stoją do sfinansowania bardzo duże projekty i w związku z tym koncentracja będzie duża. Być może w niektórych przypadkach będziemy musieli importować kapitał – powiedział.

– Inwestycje w Polsce będą w dużej części sfinansowane przez matki polskich banków. Koncentracja w niektórych projektach jest problemem – dodał Bartłomiej Posnow, wiceprezes Credit Agricole Bank Polska.

– Obserwujemy bardzo wiele przedsiębiorstw, które wybierają do finansowania się bank zagraniczny. To także polskie przedsiębiorstwa, a nie tylko zagraniczne finansujące się przez „matkę” – mówiła Bożena Graczyk.

Czytaj także: Konsolidacja rynku bankowego w Polsce jest potrzebna?

Relacja kredytów do depozytów

Z jednej strony banki narzekają na niski popyt na kredyt, a równocześnie polskie przedsiębiorstwa idą po finansowanie do banków zagranicznych. Przy tym polskie banki notują rekordowe zyski.

Czy nie znaczy to, że system finansowy działa nieefektywnie? Nie alokuje kapitału we właściwy sposób? I na tym właśnie polega trzecie z największych ryzyk dla polskiego sektora bankowego.

– Trzecie ryzyko jest takie, że wypacza się rynkowy mechanizm alokacji kapitału. Relacja kredytów do depozytów jest ok. 60 proc. Zbyt duża część oszczędności jest w papierach skarbowych (…) Udział papierów skarbowych jest na krawędzi wysokiego ryzyka, nie ryzykowałbym, żeby iść dalej. To ponad 600 mld zł, ponad 400 mld zł leży w NBP – mówił Leszek Pawłowicz.

– To pieniądze kompletnie niepracujące – dodał.

Skoro powierzone bankom pieniądze nie pracują, depozyty nie gwarantują ochrony oszczędności przed inflacją. Sektor bankowy jest daleki od spełniania swojej funkcji pośrednictwa finansowego. Ta sytuacja wymaga zmiany – twierdzi przedstawiciel MFW.

– Głównym majątkiem gospodarstw domowych są depozyty w bankach i nieruchomości (…) sektor finansowy powinien dostarczać gospodarstwom domowym więcej opcji oszczędzania i pomagać firmom dywersyfikować źródła finansowania inwestycji – powiedział Geoff Gottlieb.

Według danych Komisji Nadzoru Finansowego na koniec zeszłego roku polski sektor bankowy osiągnął wskaźnik zwrotu a kapitału ROE 15,5 proc. Teraz banki zastanawiają się, jak zoptymalizować strukturę kapitału, gdyż kapitał własny jest dla nich zbyt drogi.

– Średni koszt kapitału własnego dla banków to ok. 14 proc. Gdyby banki korzystały z kapitału uzupełniającego, ten kosztowałby mniej – powiedział Michał Dybuła.

Nadzorca opowiada się jednak za tym, by banki miały wysokie kapitały najwyższej jakości.

– Z punktu widzenie nadzoru kapitały najwyższej jakości są najbardziej pożądane – powiedziała Anna Wojczakowska.

Bankowcy są jednak odmiennego zdania.

– Kapitały nie są na optymalnym poziomie; jest przestrzeń, żeby kapitały wzmacniać przez Tier 2 i AT 1. Budowanie optymalnej struktury będzie konieczne. (…) Jesteśmy po okresie akumulacji kapitału, kiedy najważniejszy był CET 1, i wchodzimy w okres optymalizacji struktury kapitału – dodała Bożena Graczyk.

Problem polega na tym, że podobnie jak ze strony przedsiębiorstw nie ma popytu na kredyt, tak ze strony inwestorów prywatnych nie ma popytu na instrumenty dłużne banków, takie jak obligacje MREL czy AT 1.

Dlatego banki postulują, żeby emitowane przez nie papiery kupował państwowy BGK.

Czytaj także: Prezes ZBP o marżach kredytowych

Źródło: BANK.pl