Co dolega rynkowi financial bonds w Polsce?

Co dolega rynkowi financial bonds w Polsce?
Od lewej Dagmara Wieczorek-Bartczak, Mirosław Kachniewski, Piotr Mazur, Marek Lusztyn, Rafał Kozłowski, źródło: EKF,
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Banki emitują obligacje z przymusu regulacyjnego, wolą korzystać z finansowania opartego na tanich depozytach, tymczasem posiadane przez banki kapitały mogą nie wystarczyć do sfinansowania potrzeb transformacyjnych polskiej gospodarki dotyczących wprowadzania Zielonego Ładu, wydatków zbrojeniowych, uczestnictwa Polski w odbudowie Ukrainy, czy niwelowania różnic między najbardziej rozwiniętymi państwami Unii Europejskiej a naszym krajem. To oznacza, że jednak stoi przed nami konieczność rozwoju rynku financial bonds – tak w skrócie można streścić seminarium „Ryzyko i regulacje w sektorze bankowym”, zorganizowane wspólnie przez Urząd Komisji Nadzoru Finansowego i Europejski Kongres Finansowy, które było poświęcone rynkowi financial bonds i jego znaczeniu dla rozwoju sektora finansowego w Polsce.

Podczas seminarium wskazywano, że głównym dostawcą finansowania w Europie, a szczególnie w Polsce są banki. W naszym kraju odpowiadają za 80 procent finansowania.

Szereg uczestników dyskusji podkreślało, że w najbliższych latach nasz kraj będzie potrzebował ogromnych środków na inwestycje w transformację energetyczną, wprowadzanie Zielonego Ładu, w rozbudowę przemysłu zbrojeniowego, a także na modernizację kraju pozwalającą na dogonienie, w poziomie rozwoju, najbardziej rozwiniętych państw w Unii Europejskiej.

Tymczasem – jak mówił prof. Kamil Liberadzki z UKNF – suma aktywów banków i zakładów ubezpieczeniowych, TFI, całego sektora finansowego w Polsce w relacji do PKB wynosi około 117%, gdzie w Czechach jest to ponad 163 %, na Węgrzech ponad 141% .

Natomiast średnia dla strefy euro wynosi około 515%, a zatem kraje strefy euro mają cztery razy większy system finansowy, licząc sumą bilansową – niż Polska.

Źródło: prezentacja prof. K. Liberadzkiego

„Jeśli chcemy sfinansować bardzo ambitny program dogonienia najbardziej rozwiniętych krajów, a mamy na to historyczną szansę i osiągnąć zeroemisyjność – to pytanie brzmi czy powinniśmy to bardziej sfinansować kapitałem zagranicznym, czy również przy okazji rozwinąć krajowe instytucje finansowe?” – pytał przedstawiciel KNF.

Jeśli to krajowe instytucje finansowe mają sfinansować rozwój kraju, to – w jego przekonaniu – sektor finansowy w Polsce musi urosnąć w najbliższych latach przez zwiększoną emisję obligacji kapitałowych.

Zwracał uwagę na fakt, że obligacje kapitałowe mają wysoką rentowność. Prof. Kamil Liberadzki pytał „kto ma czerpać zysk z ich nabywania i ponosić ryzyko?”.

Czy dochody z tych obligacji mają trafiać na rynki zagraniczne, czy też powinny wspierać rozwój polskiego rynku kapitałowego, pracować na emerytury Polaków?

Jakie są cechy rozwiniętego rynku financial bonds?

Ludwik Kotecki z Rady Polityki Pieniężnej wskazywał, że dobrze rozwinięte rynki obligacji odgrywają kluczową rolę w finansowaniu wydatków rządowych, inwestycji korporacyjnych, projektów infrastrukturalnych i innych długoterminowych potrzeb finansowych.

W jego opinii rozwinięty rynek powinien być płynny, co oznacza, że inwestorzy mogą łatwo kupować i łatwo sprzedawać. Płynność jest czynnikiem bez którego nie można mówić o rynku wtórnym. Do jego rozwoju jest potrzebna odpowiednia infrastruktura rynkowa, konieczne są systemy rozrachunkowe, platformy handlowe, agencje ratingowe, serwisy analityczne, serwisy informacyjne.

Te wszystkie elementy budują zaufanie do rynku, rynek staje się efektywny, zmniejszają się koszty transakcji i zwiększa się płynność rynku.

Kolejnym elementem powiązanym z infrastrukturą rynkową jest transparentność czyli przejrzystość rynku, co wiąże się z kwestiami nadzorczymi i regulacyjnymi. O sile rynku decydują też zróżnicowane instrumenty finansowe. Im jest ich więcej – tym łatwiej o inwestorów.

Ludwik Kotecki zwrócił też uwagę na ochronę inwestorów. Jak stwierdził – inwestor musi być pewny, że wie w co inwestuje, że jest chroniony przez regulatora. Generalnie – że jest chroniony przez prawo. Podkreślił również znaczenie relacji inwestorskich i egzekwowanie uczciwych praktyk rynkowych.

W efekcie powstaje ekosystem, który ułatwia tworzenie kapitału i w ostatecznym rezultacie wspiera wzrost gospodarczy.

Na razie jednak polski sektor bankowy należy do najmniejszych w Unii Europejskiej w relacji do PKB i jednocześnie jest sektorem, który najwięcej w UE, w relacji do swoich aktywów, zainwestował w papiery dłużne, głównie wyemitowane przez Skarb Państwa, albo gwarantowane przez Skarb Państwa.

Źródło: prezentacja L. Koteckiego

W podsumowaniu Ludwik Kotecki stwierdził, że rynek instrumentów dłużnych będzie się w Polsce rozwijał. Jak zauważył – regulacje ostrożnościowe, polityka nadzoru wobec banków, firm inwestycyjnych oraz zakładów ubezpieczeń, jak też potrzeby polskiej gospodarki wymagają skokowego rozwoju ilościowego i jakościowego rynku papierów dłużnych emitowanych przez banki, zakłady ubezpieczeń oraz firmy inwestycyjne.

W odniesieniu do banków, rozwój rynku papierów dłużnych wynika z konieczności spełnienia wymogów MREL, WFD, podniesienia funduszy własnych oraz finansowania hipotek stałoodsetkowych.  

W przypadku zakładów ubezpieczeniowych, konieczność rozwoju rynku papierów dłużnych determinowana jest natomiast wejściem w życie IRRD (skutkującym w przyszłości wprowadzeniem analogicznego wymogu do MREL), rekapitalizacją oraz zarządzaniem ryzykami katastroficznymi.

Przymus regulacyjny czy potrzeby rynkowe?

W dalszej części seminarium, w dyskusji moderowanej przez Rafała Kozłowskiego – Senior Expert McKinsey & Company stwierdzono, że instytucje finansowe emitują obligacje poniekąd z przymusu regulacyjnego. Emisje te nie są tworzone z myślą o klientach detalicznych.

Mirosław Kachniewski – prezes zarządu Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych podkreślił, że źródłem finansowania podmiotów notowanych na rynku kapitałowym jest kredyt bankowy, nawet nie emisja akcji, nie wspominając już o emisji obligacji.

Wskazał, że podmioty szukając finansowania decydują się na kredyt, bo dostaną go szybciej i będzie on tańszy oraz mniej kłopotliwy od emisji obligacji. Mówił, że podmioty szukając finansowania decydują się na kredyt, bo dostaną go szybciej i będzie on tańszy oraz mniej kłopotliwy od emisji obligacji.

Takie finansowanie w banku można uzyskać pod warunkiem posiadania dobrego zabezpieczenia. Jeśli go nie ma, to bank nie udzieli kredytu. W efekcie na rynek obligacji często trafiają projekty, które są niebankowalne. W konsekwencji systemowo rynek obligacji jest obarczony znacznym ryzykiem.

Jak zauważył – największym problem w Polsce z rynkiem obligacji detalicznych jest jego niedorozwój.

„Jeśli nie będziemy mieli takiego rynku gdzie detal będzie mógł w łatwy sposób kupić dobre obligacje, to nie przeskoczymy pewnych barier rozwojowych” – powiedział Mirosław Kachniewski.

Piotr Mazur – wiceprezes zarządu nadzorujący Obszar Zarządzania Ryzykiem w PKO Bank Polski powiedział: „Mamy bardzo prostą zasadę, nie wpuszczamy do detalu niczego, czego byśmy sami nie sfinansowali. Ta zasada chroni nas przed narażaniem naszych klientów detalicznych na podwyższone ryzyko.”

„W tej chwili mamy sporą nadwyżkę kapitałową, więc emitujemy papiery głównie pod wymogi MREL” – zaznaczył przedstawiciel PKO BP, co potwierdziło, wyrażane podczas seminarium opinie, że banki emitują obligacje przede wszystkim po to, aby spełniać wymogi regulacyjne.

Uczestnicy seminarium podkreślali, że emisja obligacji jest dla banków mniej opłacalna niż korzystanie z depozytów klientów banków.

Źródło: prezentacja R. Kozłowskiego

Jak rozwinąć rynek detaliczny obligacji?

Marek Lusztyn, wiceprezes zarządu ds. zarządzania ryzykiem w mBank SA, prowokacyjnie odpowiadając na pytanie: po co mBank emituje obligacje – odparł: „Emitujemy po to, żeby pieniądze z emisji rozdać frankowiczom, bo praktycznie wszystkie emisje, które były dokonywane przez mBank były wymuszone nie potrzebą płynnościową – tylko kapitałową.”

Jak zauważył problemem polskiego sektora bankowego, w szczególności banków z kredytami frankowymi nie jest brak płynności, tylko ograniczenia kapitałowe.

„Z jednej strony sektor ma nadpłynność, a z drugiej strony stale brakuje mu kapitału, żeby jeszcze więcej kapitału można było rozdać frankowiczom” – doprecyzował.

Mirosław Kachniewski, mówiąc o tym, co mogłoby ułatwić inwestorom detalicznym poruszanie się po rynku obligacji przywołał przykład mBanku, który kilka lat temu stworzył swoisty market, gdzie inwestorzy detaliczni mają dostęp do szerokiej gamy funduszy inwestycyjnych oferowanych przez różne podmioty. Podobne rozwiązanie można by wprowadzić dla rynku obligacji.

Jak stwierdził – w tej chwili nie ma jednego miejsca, gdzie można się zapoznać ze wszystkimi obecnymi na rynku obligacjami różnych emitentów, gdzie można je ze sobą porównywać i w końcu kupić.

W Polsce kontakt między emitentem a nabywcami obligacji z rynku detalicznego jest bardzo utrudniony. Jak zaznaczył Mirosław Kachniewski, jeśli nie ma rynku detalicznego, to w konsekwencji nie ma rynku wtórnego. A bez rynku wtórnego nie ma płynności.

Jego zdaniem brak centralnego systemu do relacji z rynkiem detalicznym jest jedną z przyczyn wysokich kosztów emisji obligacji.

Nadpłynność banków i co z tego wynika?

Marek Lusztyn przypomniał, że sektor bankowy w naszym kraju ma dużą nadpłynność, którą lokuje w obligacjach Skarbu Państwa.

„Przy tak dużej nadpłynności sektor bankowy w Polsce nie potrzebuje instrumentów dłużnych po to, aby zwiększać swoją płynność, bo i tak topimy się w tym, co już mamy” – skonstatował.

Jak wskazał – przyczyną tej nadpłynności jest niski popyt na kredyty w Polsce, szczególnie na kredyty inwestycyjne. Stopa inwestycji w naszym kraju należy do najniższych w Unii Europejskiej.

W innych krajach firmy w poszukiwaniu kapitału wychodzą na rynek z emisją obligacji po to, aby uzupełnić swoje finansowanie kredytowe. Jak podkreślił wiceprezes mBanku – w Polsce firmy nie mają takiej potrzeby, bo nawet nie wykorzystują kredytu, który byłby dla nich dostępny.

Piotr Mazur stwierdził, że PKO BP nie oferuje klientom detalicznym swoich obligacji wyemitowanych dla spełnienia wymogów MREL. Być może w przyszłości listy zastawne Banku mogłyby trafić na rynek detaliczny.

W kwestii bezpieczeństwa listów zastawnych Marek Lusztyn wskazał na podejmowane przez kancelarie prawne próby podważania umów kredytowych na stopę zmienną.

Dagmara Wieczorek-Bartczak, członkini zarządu Bankowego Funduszu Gwarancyjnego przestrzegła przed oferowaniem inwestorom detalicznym instrumentów wyemitowanych pod wymagania MREL, jako zbyt ryzykowne dla nich.

Zwróciła uwagę, że gdyby Getin Bank wyemitował obligacje zgodne z wymogami MREL, to jego proces restrukturyzacji nie byłby tak kosztowny jak to miało miejsce.

Jak przyznał Piotr Mazur – emisje obligacji zmniejszają ryzyko systemowe w sektorze bankowym. Dywersyfikują źródła finansowania. Nie są jednak opłacalne ekonomicznie dla banków.

Marek Lusztyn zwrócił uwagę, że przy spadającym apetycie na ryzyko ze strony inwestorów zagranicznych bank może mieć kłopot z rolowaniem obligacji, co może tworzyć problemy ze spełnianiem wymogów KNF i BFG.

Uczestnicy wskazywali zgodnie, że wkrótce może się okazać, że kapitałów w polskich bankach jest za mało, biorąc pod uwagę konieczność spełniania przez banki kolejnych wymogów kapitałowych, np. związanych z ryzykiem klimatycznym i z potrzebami rozwojowymi naszej gospodarki.

Instrumenty finansowe nie nadążają za szybkim rozwojem gospodarki i wzrostem zamożności Polaków

Mirosław Kachniewski zwrócił uwagę, że wielu inwestorów indywidualnych ma w swoich portfelach akcje banków. Dlaczego więc nie mogliby mieć obligacji bankowych?

Zwrócił uwagę, że nie tylko w Polsce nadzorcy rynków finansowych chcą zapewnić bezpieczeństwo drobnych inwestorów na rynku regulowanym. To jednak oznacza, że część z nich w poszukiwaniu wyższych zysków przechodzi na rynek nieregulowany, gdzie nie są chronieni.

Dlatego warto umożliwić im dostęp do bardziej ryzykownych instrumentów na rynku regulowanym, po spełnieniu przez detalistów określonych kryteriów (wiedza i świadomość ryzyka).

Marek Lusztyn mówił, że w Unii Europejskiej, także w jej starej części, jest wiele regionów, które chciałyby być tak zamożne jak Polska. W ciągu 30 lat transformacji nasza gospodarka znacznie urosła. Tymczasem instrumenty inwestycyjne, które mają do dyspozycji inwestorzy indywidualni w Polsce nie rozwijały się tak dobrze jak nasza gospodarka.

Jak stwierdził – jesteśmy winni Polakom zaoferowanie takich instrumentów finansowych, które będą chroniły ich oszczędności, bowiem obecnie za najlepszą inwestycję nasi rodacy uważają zakup mieszkania na wynajem. W efekcie klienci nie są ani na rynku bankowym, ani na rynku kapitałowym.  

Wiceprezes mBanku zastanawiał się, czy na przykład uniwersalny list zastawny, wspólny dla różnych instytucji w oparciu o standardową umowę kredytu hipotecznego – nie byłby rozwiązaniem, które mogło by dać klientom możliwość alternatywnego oszczędzania w oparciu o ustabilizowany prawnie instrument finansowy.

Wprowadzenie na rynek detaliczny nieco bardziej ryzykownych instrumentów jest dużym wyzwaniem zarówno dla instytucji komercyjnych, jak i regulacyjnych – przyznał.

Piotr Mazur uważa, że aby rynek się bardziej rozwinął musi być niższa cena emisji obligacji i muszą być one mniej ryzykowne dla klientów indywidualnych. Dla banków bardzo korzystna byłaby możliwość plasowania większej liczby emisji w kraju.

Jednak na naszym rynku są istotne ryzyka, prawne i regulacyjne. Wymienił tu koszty wynikające z wakacji kredytowych oraz problem z dzisiaj zawieranymi umowami, które mogłyby być w przyszłości podważane.

Uznał za dobry znak zapowiedź, że wakacji kredytowych już nie będzie w 2025 roku. Nadal jednak brakuje pewności prawnej.

Jego zdaniem rozwój TFI i PPK stwarza nieco lepsze perspektywy na to, że rynek obligacji się poszerzy w przyszłości.

Więcej informacji o seminarium Ryzyko i regulacje w sektorze bankowym na stronach EKF

Rafał Kozłowski na koniec prowadzonej przez siebie dyskusji podał przykład Danii i Holandii, które mają duże osiągnięcia, jeśli chodzi o długoterminowe oszczędzanie obywateli.

„W Holandii fundusze emerytalne nabywają kredyty hipoteczne. Kredyt hipoteczny zaczyna generować swoją dochodowość w funduszu emerytalnym, a potem jednostki tego funduszu są oferowane klientom detalicznym” – powiedział.

Jego zdaniem jest to przykład, który mógłby być inspiracją dla polskiego rynku.

Źródło: prezentacja R. Kozłowskiego
Źródło: BANK.pl