Rząd jest od rządzenia
Wiele się ostatnio słyszy o rządach i rządzeniu. A i o rządzie niemało. Mieć na jego temat własne zdanie to niewątpliwe osiągnięcie demokracji. Wyrażać je głośno – o to już zupełnie inna sprawa.
Wiele się ostatnio słyszy o rządach i rządzeniu. A i o rządzie niemało. Mieć na jego temat własne zdanie to niewątpliwe osiągnięcie demokracji. Wyrażać je głośno – o to już zupełnie inna sprawa.
Współczesny świat stał się hałaśliwy, jak nigdy wcześniej. Równie hałaśliwy jest współczesny człowiek. Krzyczy, gada, paple – jakby bał się ciszy. A może rzeczywiście się boi. Bo dziś liczą się miałkie rzeczy i miałcy ludzie. Im hałas nie przeszkadza.
Myślę więc jestem – stwierdził onegdaj jeden z filozofów. Na dodatek matematyk i fizyk. A zatem człowiek raczej konkretny. Skoro zaś konkretny, to znaczy wiedzący, co mówi. I tu mam wątpliwość. Być może owo Kartezjuszowe cogito ergo sum odnosiło się do XVII wieku i znakomicie wówczas sprawdzało. Być może wtedy, żeby rzeczywiście istnieć, trzeba było myśleć. Ale niekoniecznie sprawdza się to w wieku XXI.
Nieszczęściem władzy wcale nie jest to, że nie ma żadnej długotrwałej strategii działania i reaguje jedynie – mniej lub bardziej rozsądnie – na zaczepki opozycji. To bowiem jest tragedią społeczności, której przyszło pod rządami tejże władzy żyć. Nieszczęściem władzy jest brak pomysłów i autorytetu.
Nauka sobie, życie sobie a politycy sobie. Jak zwykle zresztą. I jak nie interesowali się losem polskiej nauki, tak i nie interesują się dalej. Podobno życie jednak nie znosi próżni. Może jest więc nadzieja i dla polskich uczelni. Wszak, jak powiadała śpiewana onegdaj przez Andrzeja Rosiewicza piosenka: student żebrak, ale pan…
Jak ma być dobrze, skoro coraz więcej osób mających pomysły na wszystko, a coraz mniej tych, którzy rzeczywiście coś robią. Ci pierwsi są przy tym pewni siebie – aż do przesady. Gorzej, że z reguły i z pomysłami, i z ambicją ich za wszelką cenę zrealizowania przesadzają.
Człowiek jest tak cudownie skonstruowany, że zawsze zrzuca winę na innych. Albo przynajmniej wynajduje sobie okoliczności łagodzące – twierdzi Éric-Emmanuel Schmitt (francuski filozof, dramaturg, eseista i powieściopisarz). I, niestety, ma rację. Dowodów tego aż nadto – wystarczy tylko rozejrzeć się wokół siebie.
Dawniej życie było nieco prostsze. A i porozumieć się było łatwiej. Słowo bowiem z reguły jedno miało znaczenie, a gdy ktoś je dawał, można było być pewnym, iż zrealizuje, co obiecał. Dziś pewności takiej mieć już nie można. Po trosze pewnie i przez rozmaite słów pojmowanie. Weźmy na przykład takie jajko, albo lepiej jaja. Kiedyś kojarzyły się wyłącznie z ptakami, osobliwie zaś z kurami, choćby przez odwieczny problem, co było pierwsze – jajko czy kura. Ewentualnie jeszcze z posiłkami, w czasie których brylowały jaja w różnych postaciach.
Rzeczywistość skrzeczy. Rzeczywiście – skrzeczy. I to tak, że aż w zębach łupie. Nie warto nawet wokół siebie się rozejrzeć, bo gdzie by człek oka nie skierował, nie ma na czym spojrzenia zawiesić.
Zastanawiam się czasem, czy aby nie powinniśmy rozszerzyć definicji współczesnego człowieka o jeszcze jedno słowo. Wydaje mi się bowiem, że dotychczas używane określenie człowiek rozumny nie do końca jest wystarczające. Charakterystyczne dla współczesnych jest bowiem ciągłe czegoś szukanie. Uważam zatem, że zasadne byłoby sformułowanie człowiek rozumny poszukujący. I na dodatek, jak to brzmi!
„Idź złoto do złota. My Polacy bardziej się w żelazie kochamy” – rzekł ponoć poseł Bolesława Krzywoustego, Skarbimir (zwany też Skarbkiem) cesarzowi rzymskiemu narodu niemieckiego, gdy ten pokazywał mu wielkie skrzynie pełne złota. I zdjąwszy pierścień z palca wrzucił go jednej z nich. Szkoda jeno, że z biegiem czasu pokochaliśmy złoto i błyskotki ponad wszystko.
Coraz mniej w tym świecie ludzi wartych szacunku, za to coraz więcej zadowolonych wyłącznie z siebie imbecylów. Może mocne to słowa, aliści niestety prawdziwe. Bo kogóż wokół nas więcej – ludzi faktycznie otaczającą ich rzeczywistością zainteresowanych, czy też zainteresowanych wyłącznie sobą?
W państwie demokratycznym obywatel powinien mieć prawo do rozliczenia polityków z obietnic. U nas może to zrobić jedynie głosując na innych niż do tej pory. Ale i tych rozliczyć będzie mógł dopiero przy kolejnych wyborach. Kłamstwo trzyma się tak mocno, jak nigdy dotąd.
Inteligenci pilnie poszukiwani? Kiedyś pewnie tak, dziś zdecydowanie rzadziej. Ważniejsze stały się inne kryteria doboru.
Czy należy bać się śmierci? Może i tak, skoro nic nie wiadomo o tym, co może być po niej. A może i nie, bo co nas obchodzi co rzeczywiście po niej się zdarzy; nas przecież i tak już fizycznie nie będzie.
Przychodzimy, odchodzimy; leciuteńko na paluszkach… Czy rzeczywiście na paluszkach? Ci, co odchodzą pewnie tak czynią. Ci, co zostają z reguły wcale nie zachowują się cicho.
Zmieniły się czasy, zmieniły reguły, zmieniły normy, w końcu zmieniły się wzorce. Dziś, aby zaistnieć nie trzeba mieć ani stosownego wykształcenia, ani obycia, ani ogłady. Nie trzeba wiedzieć, jak się zachować. Wystarczy być bezczelnym.
Choć świat się zmienia, niezmiennie funkcjonuje w nim grupa ludzi wciąż narzekających, coraz mniej zadowolonych. A najgorsze w tym wszystkim to, że nie moda to i jako taka nie przeminie. Narzekać przecież na wszystko można, cieszyć się – no niby z czego?
Bardziej mieć czy bardziej być? Problem od lat nierozstrzygnięty. Bo gdy się ma, to można stracić, a gdy się jest, to można nie być. Co zatem wybrać? Kogoś. Dlaczego?
Jakiś czas temu spełniła się starożytna klątwa „obyś żył w ciekawych czasach!”. Jedni powiadają, że wymyślili ją Chińczycy, inni – że Żydzi. Nie to jednak jest istotne. Istotne jest to, że jak się spełniła, tak przeminąć nie chce. Tak przynajmniej twierdzi większość społeczeństwa.
Osobiście nie do końca jestem przekonany, czy rzeczywiście żyjemy w ciekawych czasach.