Intel ukąszony przez gza etatyzmu
Intel (Integrated electronics) jest wielkim producentem procesorów i chipów (mikroprocesorów) z których składane są te pierwsze. Skupiał się procesorach do komputerów osobistych i w tej dziedzinie niedawno dominował w świecie.
Jednak ponieważ przyszłość ma należeć do sztucznej inteligencji i tego czego ta potrzebuje, jego pozycja wśród gigantów elektroniki osłabła, i to bardzo. Koncern skorzystał zatem z pomocy państwowej przewidzianej w sztandarowej ustawie prezydenta Bidena znanej jako CHIPS and Science Act. Intelowi przyznano dofinansowanie w wysokości ok. 11 mld dolarów na rozwój produkcji chipów.
Pół roku temu do Białego Domu powrócił jednak Donald Trump i zaczął wywracać każdy stolik napotkany po drodze. Uznał, że korzystniej zamienić granty dla Intela na akcje firmy dla państwa.
Prezes Intela na rozmowie w Białym Domu
Niezadowolenie Trumpa ma podstawy. Od początku 2024 roku akcje Intela straciły połowę wartości, strata netto za II kwartał ’25 wyniosła ok. 3 mld dolarów, wloką się plany pełnego rozruchu nowej fabryki chipów w Ohio oraz innych inwestycji.
Na dywanik prezydencki trafił nowy prezes Intela Lip-Bu Tan, na swoje nieszczęście etniczny Chińczyk z diaspory, urodzony w dzisiejszej Malezji. Donald Trump zażądał od niego ustąpienia. Zgniewała go ponoć wcześniejsza aktywność biznesowa prezesa Intela w Chinach, ale po rozmowie z nim w Białym Domu zdał się porzucić plan pozbycia się Tana.
Zamiana grantu w niewypłaconej do tej pory kwocie 8,9 mld dolarów da rządowi USA pakiet ok. 10 proc. akcji Intela i wedle dzisiejszej struktury akcjonariatu miejsce w trójce największych właścicieli firmy. Cena jednej akcji dla rządu wynosi 20,47 dolarów i jest niższa od 23 dolarów zapłaconych niedawno przez japoński koncern Softbank za pakiet o wartości 2 mld dolarów.
Pojawiły się spekulacje, że administracja rozważa podobne działania wobec innych koncernów, które skorzystały z CHIPS and Science Act. Mowa m.in. o GlobalFoundries, Advanced Micro Devices (AMD), Qualcomm.
Czytaj także: Intel nie zbuduje zapowiadanej fabryki półprzewodników w Polsce
Proces wprowadzania etatyzmu w toku
Współwłasność w Intelu nie jest jedynym przejawem etatystycznych figli-migli prezydenta Trumpa.
W lipcu ’25 resort obrony USA (Pentagon) objął 15 proc. akcji spółki wydobywczej MP Materials z Las Vegas, która jest największą firmą amerykańską pozyskującą pierwiastki ziem rzadkich stosowanych w produkcji magnesów.
Z komunikatów spółki wynika, że rząd zobowiązał się do finansowania wielomiliardowych inwestycji, jego zaangażowanie ma być długoterminowe, państwo będzie też albo samo kupowało produkty MP Materials, albo zadba, żeby robiły to amerykańskie firmy prywatne.
Własna produkcja magnesów z ziem rzadkich ma mieścić się obecnie w USA w przedziale 250-750 ton rocznie, a wsparcie dla MP Materials może ją podnieść do 10 tys. ton.
Kolejny przykład bezpośredniego zaangażowania państwa w funkcjonowanie korporacji, to tzw. złota akcja wydarta przez rząd USA jako warunek udzielenia zgody na przejęcie kontroli nad koncernem US Steel przez japońskiego konkurenta hutniczego Nippon Steel.
Transakcja była blokowana przez prezydenta Bidena z powodów związanych z bezpieczeństwem narodowym. Złotą akcję wynegocjowali ludzie Trumpa.
Noneconomic prezydenta Donalda Trumpa
Wg ciągle nieoficjalnych przecieków, ma to być narzędzie „noneconomic”, czyli nie wiązać się z własnością i udziałem w zarządzaniu, ale ok. 10 potencjalnych decyzji wymagać ma zgody prezydenta lub wyznaczonego przezeń pełnomocnika.
Prezydent zablokować może zwłaszcza przeniesienie produkcji lub miejsc pracy poza USA, ostateczne zamykanie lub okresowe unieruchamianie zakładów produkcyjnych US Steel przed uzgodnionymi uprzednio terminami, czy kontrolować źródła zaopatrzenia.
Ponieważ bardzo mało jest śmiałków zdecydowanych „kopać się z koniem”, złote akcje dla rządów zmniejszają atrakcyjność firm dla istniejących i potencjalnych nowych inwestorów.
Są też mniej typowe przypadki nie certolenia się rządu USA z wielkimi firmami.
Nvidia i AMD odzyskały prawo do eksportu wybranych rodzajów chipów do Chin, ale ugiąć się musiały przed żądaniem przekazywania rządowi 15 proc. przychodów z tej sprzedaży.
Wielkość rządowej doli może być wyłącznie szacowana, ale znawcy (Bernstein Redearch) mówią o (na początek?) sumie rzędu 3 mld dolarów rocznie.
Prawnicy twierdzą, że porozumienie jest nielegalne, bowiem konstytucja USA zabrania nakładania podatków na eksport, ale cynicy twierdzą słusznie, że nawet konstytucje są do obejścia.
Czytaj także: Bankowość i Finanse | Makroekonomia | Donald Trump 2.0, czyli strategia loss-loss
Przybywa amerykańskich spółek skarbu państwa
Stany Zjednoczone nie były do tej pory kąsane przez gzy i tse-tse etatyzmu. Interwencje państwa w obszarze prywatnej przedsiębiorczości były do tej pory incydentalne i podejmowane były w celach ratunkowych. Wyjątkiem stały się niektóre części sektora publicznego z myślą o zapewnieniu lub utrzymaniu żywotnych usług.
Portfel tamtejszych spółek skarbu państwa jest dzięki temu cieniutki, a jeśli stawał się tymczasowo większy, w szybkim tempie przywracano status quo ante.
Dość świeży jeszcze przykład czasowego przejęcia odpowiedzialności za wielkie firmy przez państwo to General Motors uratowany za dziesiątki miliardów dolarów od bankructwa w czasie kryzysu finansowego 2007-2009.
Obecnie, lista amerykańskich SSP liczy zaledwie kilkadziesiąt pozycji. Na stałe zagościły na niej m.in. koleje pasażerskie Amtrak, Export-Import Bank of the United States (Exim Bank), hybrydowe korporacje wsparcia kredytów hipotecznych Freddie Mac i Fannie Mae, amerykańska poczta oraz rooseveltowski weteran – Tennessee Valley Authority.
Za kadencji Donalda Trumpa lista się wydłuży, a być może nawet spuchnie. Ameryka przeciera oczy, ale nic to nie daje. Niektórym majaczą nawet w oddali widma chińskiego modelu powtarzanego nad Potomakiem, Hudsonem, Missisipi…
