Zachód nie zaprzestaje bojów z inflacją

Zachód nie zaprzestaje bojów z inflacją
Fot. stock.adobe.com / vegefox.com
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
W porównaniu z Polską inflacja na prawdziwym Zachodzie jest stosunkowo mała, ale dwa największe banki centralne świata – amerykańska Rezerwa Federalna (Fed) i europejski bank państw strefy euro – ECB nie złożą raczej broni i znowu podniosą niebawem stopy procentowe, pisze Jan Cipiur.

Podwyżki będą zapewne nieznaczne, co nie zmienia stanu rzeczy – bój z rosnącymi cenami trwa, więc armaty procentowe nie wracają do koszar.

Najnowsze przesłanki takiego właśnie kierunku rozwoju sytuacji na rynkach finansowych napłynęły w minionym tygodniu z dalekich przedmieść Lizbony, gdzie idąc śladem zgromadzeń organizowanych przez Fed, w prawie nadmorskim mieście-kurorcie Sintra, Europejski Bank Centralny odbywa swoje doroczne fora.

Amerykanie zapraszają na sympozja bankowe Rezerwy Federalnej do Jackson Hole w Wyoming. Właśnie tam, bo ówczesny prezes Fed Paul Volcker uwielbiał łowić w tamtejszych potokach pstrągi łakomiące się na „muchy”.

Dlaczego ECB wybrał Sintrę jeszcze nie wiadomo, ale kiedyś może tę zagadkę rozwiążemy. I to tyle nie-merytorycznego drobiażdżku, tytułem rozluźnienia żołądków ściśniętych z powodu uporczywej drożyzny.

Czytaj także: Inflacja w czerwcu niższa od przewidywań analityków

Ceny nadal nie spadają, tylko wolniej rosną

Niewprawny obserwator może być nastawieniem ECB i Fed zdziwiony, bowiem tempo wzrostu cen jakby hamuje. Wskaźnik Inflacji w strefie euro spadł w czerwcu do 5,5 proc., jako że w maju br. wynosił 6,1 proc., a na początku 2023 r. nawet 8,6 proc.

W USA jest podobnie, a w wielkościach bezwzględnych nawet troszkę lepiej. Wskaźnik obrazujący wzrost wszystkich cen w okresie 12 miesięcy łącznie z majem br. wyniósł w Ameryce „jedynie” 3,8 proc., podczas gdy policzony w ten sam sposób w styczniu br. osiągnął 5,4 proc.

Dla porządku wyjaśnienie – ceny nadal nie spadają, poprawa polega jedynie na tym, że rosną wolniej. To pierwszy powód ciągle bojowych nastrojów w zarządach czołowych banków centralnych Zachodu.

Drugi jest istotniejszy. Spadek tempa inflacji ogółem wynika z szybkiego spadku cen energii i żywności. Stało się tak bowiem świat przystosował się dość szybko do zmian na rynkach tych towarów wywołanych wojną wydaną Ukrainie przez Rosję.

Ale reszta towarów i usług ciągle drożeje. Głównie (choć może – także) dlatego, że zatrudnienie jest wysokie, bezrobocie nie grozi, ludzie mają pracę, otrzymują za nią zarobek, którym płacą w sklepach nie bacząc zanadto na ceny.

Inflacja bazowa nie ustępuje

Ponieważ ceny zbóż i mięsa oraz ropy i gazu falują często i niekiedy bardzo mocno, także wtedy gdy z inflacją mamy generalnie spokój, w centrum uwagi polityków monetarnych jest tzw. inflacja bazowa. Po naszemu ładniej byłoby o niej mówić – trzonowa (core inflation), co oznacza  pomiar wzrostu cen towarów i usług z wyłączeniem żywności i energii.

W tym ujęciu sytuacja nie jest dobra, choć zmiany na gorsze są malutkie lub następuje nawet maciupeńka poprawa. W USA 12-miesięczny wskaźnik inflacji bazowej wynosi obecnie 4,6 proc., podczas gdy w styczniu był na wysokości 4,7 proc. W ujęciu za inny okres jest niestety gorzej. Przeliczona na hipotetyczną wartość całoroczną core inflation za ostatnie trzy miesiące wyniosła w Stanach 4,15 proc. a wyliczona w ten sam sposób za ostatni kwartał 2022 r. – 3,71 proc.

Nawiasem, zwraca uwagę wielka skrupulatność prezentacji doprowadzona do drugiego miejsca po przecinku, choć w gruncie rzeczy mierzenie cen mniej przypomina badanie pod mikroskopem, a bardziej pomiar siły i kierunku wiatru poślinionym paluchem. Ale niech tam.

Inflacja bazowa nie ustępuje, więc Fed i ECB, ale też Bank Anglii, wszystkie trzy wysyłają w świat sygnały, że etap podwyżek stóp procentowych jeszcze się nie skończył. Mowa ich prezesów jest wprawdzie bardzo stonowana, ale wskazówki są czytelne.

Szef wszystkich szefów Fed Jerome Powell powiedział np. w Sintrze o obecnej polityce monetarnej, że „nie była restrykcyjna przez dość długi czas”. Ponieważ zabrzmiał jak Pytia dopowiedział – wciąż eufemistycznie, że amerykański bank centralny nie przestawił się bynajmniej na tryb rutynowych spotkań (every-other-meeting regime), sugerując tym samym, że lipiec i wrzesień mogą być terminami kolejnych podwyżek stóp.

Christine Lagarde z ECB też mówiła jak tajemnicza dama unikająca – jak to damy – dosłowności. W jej ujęciu Europejski Bank Centralny ma jeszcze sporo „pola do zaorania” (ground to cover), co odczytano powszechnie, że podwyżki stóp są w strefie euro raczej nie do uniknięcia.

Było to tym łatwiejsze, że na chwilę przed przylotem do Portugalii p. Lagarde powiedziała bez żadnych osłonek, że „w celu zduszenia uporczywie wysokiej inflacji bank centralny musi doprowadzić stopy procentowe na wystarczająco restrykcyjne wysokości”.

Prezes Bank of England Andrew Bailey, bardzo u siebie krytykowany za nieskuteczne działania przeciw inflacyjne, sprytnie zrzucił sprawę na rynki mówiąc, że to one oczekują kilku dalszych podwyżek stóp procentowych. To powiedziawszy dodał: – Jak będzie, zobaczymy (well, we’ll see).

W Sintrze zagrał prezesowski kwartet centralny i właśnie czwarty jego członek odegrał swoje nuty jeszcze delikatniej. Na widok „starszyzny” świeży szef Banku Japonii Kazuo Ueda nie dał się tremie, choć japońska polityka monetarna była i jest znacznie łagodniejsza niż w Ameryce i Europie. Zaznaczył tylko, że dobrym powodem do jej zmiany byłyby nadmierny i utrzymujący się wzrost inflacji bazowej w Japonii.

Czytaj także: Raport BIS – walka z inflacją daleka od zakończenia

W Europie wysokie stopy pozostaną dłużej niż w Ameryce?

Aktywnymi uczestnikami spotkania w Sintrze byli przedstawiciele Międzynarodowego Fundusz Walutowego IMF. Jego wiceszefowa Gita Gopinath mówiła w kontekście nadziei na rychły koniec inflacji, że „czekamy na Godota, wierząc jednak, że zakończenie będzie inne niż w dramacie”. Pokreśliła, że w warunkach dużej siły gospodarek Zachodu, co sprawia, że firmom łatwo przerzucać koszty na innych, a pracownicy nie godzą się na obniżki realnych wynagrodzeń, banki centralne muszą reagować bardziej agresywnie.

Ze strony Banku Rozliczeń Międzynarodowych BIS, zwanego nie bez powodu „bankiem banków centralnych”, uczestnicy usłyszeli, że „najtrudniejsza na drodze do stabilizacji cen będzie ostatnia mila” zwłaszcza, że nie można wykluczyć zawirowań na rynkach finansowych. Ponieważ firmy zbyt optymistycznie oceniły perspektywy zduszenia inflacji – mogą mieć kłopoty ze spłatą pożyczek.

Jeden z komentatorów odniósł wrażenie, że w ECB i BoE obawy przed narastaniem spirali cenowo-płacowej są większe niż w Fed, co miałoby oznaczać, że w Europie wysokie stopy pozostaną dłużej niż w Ameryce.

Od grudnia 2021 r. Bank of England podniósł swoje stopy 13 razy, ale dobrych skutków nie uzyskał.

Fed dokonał w tym samym okresie 10 podwyżek, ECB – 8, a Bank of Japan żadnej. Razem było ich na najbardziej rozwiniętym Zachodzie 31.

Jaka będzie ostateczna suma, zanim ceny przestaną rosnąć ponad cel inflacyjny w okolicach 2 proc. rocznie?

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: BANK.pl