W Rzymie za fałszerstwa podatkowe można było być zeżartym przez bestie

Leżał sobie w magazynie artefaktów mocno sponiewierany papirus sprzed niemal 2000 lat. Znaleźli go zapewne Beduini wędrujący w latach ‘50 dwudziestego wieku po Pustyni Judejskiej w dzisiejszym Izraelu.
Co na nim spisano nie było wiadomo do czasu, aż wzięła go pod lupę Anna Dołganow z Austriackiego Instytutu Archeologicznego. Ponieważ ostała się jedynie połowa rzymskiego dokumentu, to całej historii nie poznamy, ale i to co ustaliła warte było trudu.
Czytaj także: Ile rocznie kosztuje MŚP wywiązywanie się z obowiązków podatkowych?
Niecne czyny karno-skarbowe dot. podatków spisane na papirusie z Judei
Działo się za panowania cesarza Hadriana, tuż po jego objeździe rzymskiej prowincji Syria, obejmującej także Judeę.
Kiedy dokładnie imperator zawitał w tamte strony nie wiemy, ale było to z pewnością między 130 a 132 rokiem n.e., czyli krótko przed wybuchem powstania Szymona Bar Kochby przeciw Rzymowi.
Wielka rewolta była początkowo zwycięska, ale po kilku latach została stłumiona, a na złość Żydom mającym stale na pieńku z Filistynami, Judea otrzymała nową nazwę Syria Palestina.
Prokurator z nadania Rzymu i sędziowie spisali na papirusie niecne czyny karno-skarbowe dwóch miejscowych zuchwalców. Pierwszym był Gadalias – zbiedniały syn notariusza z koneksjami w miejscowej administracji, drugim Saulos, jego przyjaciel i prawdopodobny pomysłodawca przekrętu. Gadalias miał już pokaźną kartotekę kryminalną.
Parali się pokątnym handlem niewolnikami prowadzonym na samym wschodnim krańcu imperium, gdzie diabeł mówi dobranoc. Pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy to niedowierzanie, że na tak odległych ziemiach było komu i egzekwowano prawo.
Fiskus dostał donos, którego autorem był prawdopodobnie… Saulos, denuncjujący swego wspólnika w niecnocie Chaereasa, żeby zabezpieczyć się przed konsekwencjami toczącego się w sprawie rozległego śledztwa.
Saulos mieszkający w Judei miałby zaaranżować fikcyjną sprzedaż kilku niewolników Chaereasowi z sąsiedniej prowincji Arabia. Dziwna intryga, ale jednak z sensem.
Po przekroczeniu granicy prowincji przez „dostawę” Saulos mógł usunąć z ksiąg te żywe aktywa, zaś Chaereas nie musiał zgłaszać fiskusowi swojego nabytku. Tym sposobem niewolnicy zniknęliby z oczu władz, a co najważniejsze zniknąłby na niby nadal żywy i użyteczny przedmiot opodatkowania.
Fałszerstwa polegające na wyczyszczeniu ksiąg rachunkowych z aktywów
Stawki nie były dotkliwe. Po sprzedaży niewolnika trzeba było przekazać fiskusowi 4 proc. wartości nieszczęśnika, zaś za jego wyzwolenie – 5 proc. Wyzwolenie musiało być poprzedzone złożeniem u władz pełnej dokumentacji, głównie informacji z urzędowego rejestru, do kogo, gdzie i jak długo niewolnik należał.
Jeśli w dokumentach były luki lub wyglądały podejrzanie, władze wszczynały śledztwa. W tym przypadku okazało się, że papiery miał sfałszować Gadalias. Gdy oszustwo wyszło na jaw, oskarżeni wnieśli do miejscowego urzędu opłaty mające ochronić ich przed ściganiem i skazaniem.
Nadzieje były płonne. Do procesu doszło, ale ponieważ brakuje więcej niż połowy papirusu, przebieg i werdykt jest nieznany. Można jedynie domniemywać, że jeśli uznano ich winnymi, oddali swoje gardła, zwłaszcza że mogli być podejrzewani o spiskowanie przeciw władzom.
Gadalias zwalał winę na swojego zmarłego ojca i był członkiem lokalnej elity, więc jeśli został skazany, to na lekką śmierć przez ścięcie. Saulos nie miał chodów, więc mógł zostać rzucony dzikim bestiom na pożarcie.
Przestępstwo polegające na wyczyszczeniu ksiąg rachunkowych z aktywów to tylko jedna z możliwości. Być może Gadalias i Saulos kierowali się biblijnym obowiązkiem uwalniania ludzi niewolnych.
Mogli parać się przeprowadzaniem za opłatą przez granice imperium ludzi z pozarzymskiej „dziczy” i następnie ich uwalnianiem – przez co przybysze stawali się pełnoprawnymi obywatelami Rzymu. Zarobek na zdejmowaniu kajdan był taki sobie, więc niewykluczone, że byli po prostu rzezimieszkami trudniącymi się handlem ludźmi.
Zachowany zapis potwierdza z jaką bezwzględnością egzekwowano w Rzymie należności podatkowe państwa. Ujawnia jednak również brak wystarczającej współpracy między władzami sąsiadujących prowincji, co ułatwiało oszustwa.
Dla historyków jest rzadką wskazówką ilustrującą przygotowania do procesu. Papirus z Judei jest również potwierdzeniem zdolności lokalnej administracji rzymskiej do kontrolowania transakcji między osobami prywatnymi nawet na krańcach imperium.
Jest ponadto dowodem na wysoką klasę ówczesnych sędziów, którzy znali na wyrywki terminologię prawniczą, posługiwali się wyrafinowaną łaciną i greką.
Czytaj także: Uwagi podatkowe na koniec kolejnego roku
