Uwagi podatkowe na koniec kolejnego roku
Rządowe informacje podatkowe opracowane przez Tax Foundation pokazują, że w 2022 roku podatnicy amerykańscy z najmajętniejszej grupy 1 proc. mieszkańców (top 1% income-tax filers), liczącej 1,5 mln osób fizycznych, dostarczyli do Skarbu USA 40 proc. całości przychodów z podatku dochodowego PIT.
Pomniejsi szczęśliwcy zdolni zmieścić się na szerszym wierzchołku top 10% zapewnili aż 72 proc. środków zbieranych (zabieranych) z tytułu PIT.
Amerykański podatkowy Top 1% income-tax filers a PIT
Do elity dochodowej kwalifikują w USA dochody na głowę w wysokości ponad 663 000 dolarów rocznie. Całkowite dochody top 1% stanowiły 22,4 proc. wszystkich dochodów zarejestrowanych przez federalny organ podatkowy IRS, podczas gdy udział tej grupy w sumie wpłat PIT był niemal dwa razy wyższy (40,4 proc.).
Top 1% nie korzystał nazbyt intensywnie z ulg i zwolnień. Pułap stawki PIT wynosi w Stanach Zjednoczonych 37 proc., a w formie PIT grupa ta oddała fiskusowi z Waszyngtonu średnio ponad 1/4 swoich dochodów (26,1 proc.).
Grupa w przedziale od top 1% do top 5%, czyli z dochodami rocznymi w przedziale 262 000-663 000 dolarów, która wypełniła 7,7 mln formularzy PIT, była jedyną z równym udziałem w całości dochodów mieszkańców USA i w łącznych przychodach skarbowych z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych. Udziały te wyniosły po 11 proc.
W bardzo licznym zbiorze (77 mln formularzy PIT) amerykańskich płatników usidlonych w rozległej grupie dennej (bottom 50%) z dochodami poniżej 50 000 dolarów rocznie, a więc 4 167 dol. miesięcznie, udział w całości dochodów wynosi 11,5 proc., a we wpłatach podatku 3 proc. przy średniej stopie opodatkowania podatkiem dochodowym w wysokości 3,7 proc.
W rzeczywistości dolne 50 proc. płatników PIT korzysta z ulg i zwolnień traktowanych w przepisach nie jako przychody, a jak wydatki, które z definicji nie są odzwierciedlane w danych IRS. W konsekwencji dziesiątki milionów Amerykanów zarabiających mniej niż 50 tys. rocznie nie płaci ani centa PIT, a czego część otrzymuje świadczenia podwyższające ich dochody.
Bogacze nie chcą i nie są w stanie przejeść swoich milionów i tym bardziej miliardów. Pieniądze wykorzystują do pomnażania bogactwa poprzez ich inwestowanie. Służy to ludziom, krajowi i państwu. Majątki mają, ale w przysłowiowych 99 procentach – na papierze. Są oczywiście konsumpcyjni utracjusze, ale to w wielkim procencie ludzie estrady, boiska, celebryckich ścianek…
Czytaj także: Wydarzenia i Opinie | Felieton | Szkodliwy trumpizm?
Szwedzki model podatkowy w procesie reform
Jeśli pod względem tzw. słusznych podatków Ameryka jest „be” i jeszcze gorzej, to Szwecja ma być „cacy”. To jednak oceny powierzchowne, w obu państwach jest po prostu inaczej, a w Szwecji coraz mądrzej.
Kolejne rządy Szwecji zmniejszają powoli udział podatków ogółem w PKB. Wg baz danych Banku Światowego, w 2000 roku wynosił on 30 proc., a w 2022 roku spadł do 27 proc. W Stanach ten sam wskaźnik wynosił odpowiednio 13 proc. i 12,2 proc.
W Szwecji spada znaczenie PIT. Ważniejsze dla państwa stają się podatki od konsumpcji. To bardzo dobry kierunek.
Od początku tego stulecia przychody z opodatkowania dochodów osób fizycznych wzrosły w Szwecji o 63 proc., tj. z 427 mld koron do 697 mld koron w 2022 roku. Natomiast przychody z VAT i akcyzy urosły przez ten sam czas o 150 proc., podnosząc się z 268 mld koron w 2000 roku do 671 mld koron w 2022 roku.
Czytaj także: Spada relacja dochodów podatkowych do PKB w Unii Europejskiej
A w Polsce…? – podatkowe dylematy
W Polsce jesteśmy bliżej Szwecji niż Stanów. Udział podatków w PKB prawie się nie zmienia i od początku XXI wieku oscyluje wokół 17 proc. Będziemy tkwić na tym poziomie wskutek rozpowszechnionej wiary w gusła o magicznych mocach państwa, ale także dlatego, że politykom łatwiej mówić i wiecować, niż działać, zwłaszcza nie po myśli dużej liczby ludzi.
Logiczniej, łatwiej, skuteczniej i sprawiedliwiej opodatkowywać konsumpcję niż dochody.
Logiczniej, ponieważ celem osób i społeczeństw jest podnoszenie bogactwa i dobrostanu, które są pochodną dochodów. Czemu dobremu służy zatem tamowanie dochodów wysokich i najwyższych, skoro chcemy mieć wszyscy coraz więcej i więcej?
Łatwiej i skuteczniej, bo przy kasie fiskalnej rejestrującej konsumpcję nie ma już miejsca na doradztwo i interpretacje podatkowe.
Sprawiedliwiej, bo jeśli kupiłeś auto za 80 000 zł netto, doliczą do rachunku 18 400 zł VAT. Jeśli stać cię na wielkiego SUV-a za 600 tys. zł netto służącego przede wszystkim do lansowania się „na mieście”, to wyślesz fiskusowi VAT w wysokości 138 tys. zł. To samo z pałacami zamiast domami, torebkami Louis Vuitton itd.
Warunkiem wstępnym sprawiedliwej taksy konsumpcyjnej bez szachrajstwa jest wykluczenie odliczeń VAT przy konsumpcji osobistej, przekrętów z autami rzekomo służbowymi itd.
Jednak w Polsce spada udział podatków konsumpcyjnych w PKB i we wpływach podatkowych ogółem.
Żądania kierowane w stronę państwa finansującego się z podatków i ze stale rosnącego zadłużenia są w Polsce wielkie i coraz większe. A jakie są możliwości pozapożyczkowe rządu?
W Polsce zebrano w 2022 roku ze wszystkich podatków i składek 1057 mld zł, co daje 28 200 zł na głowę rocznie. W Szwecji było to niemal 2 500 mld koron, 242 000 koron per capita, tj. 102 000 zł po kursie z grudnia 2022 roku.
Szwedzkie przychody podatkowe na mieszkańca są względnie nieduże, ale trzy razy wyższe niż w Polsce i były takie przez stulecia. Dobrze pamiętać o tym, marząc o skandynawskich marcepanach, myśląc jednocześnie o skarbach zrabowanych w źle prowadzącej się Polsce w XVII wieku.
I po drugie, czy chcielibyśmy, żeby od „zaraz” podatki i składki „na głowę” były u nas np. dwa razy większe? Wszyscy znamy odpowiedź, ale nie do wszystkich dociera płynący z tego wniosek, że nasz dobrobyt zależy od biznesu, nie od państwa.
I jeszcze liczby z Ameryki, od której zaczął się ten niewielki przegląd. Podatki federalne i lokalne wyniosły w 2022 roku 7107 mld dolarów, a więc nieco ponad 21 300 dolarów na mieszkańca, po kursie prawie 94 000 złotych.
Czy zatem fiskalizm szwedzki jest dużo ostrzejszy od amerykańskiego? Ekonomista odpowie, że zależy z której strony spojrzeć.