Parę uwag na tle bardzo dobrych wyników globalnego sektora bankowego

Parę uwag na tle bardzo dobrych wyników globalnego sektora bankowego
Jan Cipiur. Źródło: BANK.pl
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Wszystkie banki świata miały zarobić na czysto w poprzednim roku aż 1,3 biliona (1 300 mld) dolarów. Najwięcej co najmniej od 2007 roku, kiedy zaczynał się wielki kryzys finansowy, pisze Jan Cipiur.

Zdaniem liczykrupów z McKinsey, rok 2023 ma być jeszcze lepszy. Wg „Global Banking Annual Review 2023” autorstwa tej firmy, zyski netto globalnego sektora bankowego mają w tym roku sięgnąć 1,4 bln dol.

A przecież z powodu upadku kilku sporych banków w Stanach byliśmy przez kilka tygodni w dużym strachu – co to dalej będzie? Po szybkich reakcjach amerykańskiego banku centralnego rozeszło się jednak po kościach, a teraz okazuje się, że dwa ostatnie lata są dla banków (statystycznie) świetne.

Skąd się wzięła dobra passa banków na świecie?

Przyczyna wiosennego mini-kryzysu bankowego w USA i dobrej passy światowej bankowości jest o dziwo ta sama. Silicon Valley Bank i jego towarzysze w niedoli zamknęli na amen swoje podwoje z powodu skoku stóp procentowych, lecz większość pozostałych tysięcy banków świata na nim skorzystała.

Duże podniesienie stóp było niespodziewane dla monetarno-fiskalnych lekkoduchów, za to przepowiadane było przez racjonalnych ekspertów wskazujących, że po wielkich akcjach kierowania na rynki nowych środków inflacja w końcu wybuchnie i nie będzie innej rady jak stóp podniesienie.

Kredyty i pożyczki podrożały znacznie ponad wskaźniki inflacji, więc popyt na nie był tak duży, żeby trzeba było szukać dodatkowych pieniędzy na finansowanie akcji kredytowej. Jeśli tak, to zbędne były zachęty pieniężne dla osób fizycznych i prawnych składających w bankach oszczędności.

Wręcz przeciwnie, banki miały i mają dość pieniędzy, żeby pozwalać sobie na istotne zmniejszenie realnego oprocentowania wszystkich depozytów.

Czytaj także: Członek zarządu EBC o unii rynków kapitałowych

Delta depozytowa w działaniu

Wskaźnik ilustrujący to zjawisko określany jest w żargonie bankowym mianem delty depozytowej (deposit delta) od delty oznaczającej w fizyce, chemii, czy inżynierii zmianę. W bankowości chodzi o wskazanie w jakim stopniu bank komercyjny podwyższa oprocentowanie depozytów w reakcji na podwyżkę stóp procentowych dokonaną przez bank centralny.

Wg szacunków holenderskiego banku ABN Amro, w czerwcu ’23 delta depozytowa w strefie euro wynosiła jedynie 47 proc. Czyta się to w ten sposób, że banki przeniosły na oprocentowanie depozytów średnio jedynie 47 proc. wskaźnika wzrostu stóp procentowych. Jeśli zatem w fikcyjnym przykładzie stopy wzrosły o 10 punktów procentowych, to oprocentowanie depozytów jedynie o 4,7 pp.

Zgadza się to z informacjami o nadwyżkach kapitałów banków ponad wielkości wymagane przepisami ostrożnościowymi. Polityka odsetkowa banków w zakresie depozytów jest zatem racjonalna, choć łatwo poddaje się krytyce ze strony klientów wypominających zwłaszcza pomoc publiczną udzieloną swego czasu tym, które były „za duże, żeby upaść”.

Są duże różnice między zachowaniem sektorów bankowych w różnych państwach. W Chorwacji delta depozytowa wyniosła jedynie 12 proc, a we Francji 73 proc. Jaka jest delta depozytowa w Polsce musi obliczyć ktoś biegły z dostępem do dobrych danych.

Czytaj także: Wiesław Rozłucki o bankach na giełdzie oraz o tym co dolega polskiemu rynkowi kapitałowemu

Rządy niechętne dochodom odsetkowym banków, ale…

Obliczenia Holendrów znajdują potwierdzenie w analizie największych 25 banków europejskich sporządzonej przez S&P Global na podstawie wielkości aktywów.

19 spośród nich miało z kwartału na kwartał wzrosty dochodów odsetkowych netto (net interest income -NII), a to oznacza, że więcej uzyskiwały z odsetek za udzielone pożyczki niż wydawały na wypłatę odsetek od depozytów. W czołówce próby wykorzystanej przez S&P są działające też w Polsce Santander (I miejsce) i ING (V).

Rządy też patrzą krzywym okiem na zyski powiększane w ten sposób. Chwyciły się zatem narzędzi fiskalnych i nałożyły na banki dodatkowe podatki, obiecując (ale czekaj tatko latka), że wydadzą dodatkowe środki na ulżenie zwykłym ludziom. Uczyniły tak rządy Hiszpani, Holandii, Włoch, Węgier, Czech, Litwy, Irlandii, a więc przynależność do obozów politycznych po skrajnych stronach spektrum (patrz: Hiszpania i Włochy) nie czyniła w tym dziele różnicy.  

Osoby z nadwyżkami finansowym są cenne dla każdego kraju, bowiem ich środki mogą posłużyć do finansowania inwestycji, a te decydują o przyszłości krajów. Warunek podstawowy takiego ich wykorzystania, że muszą być zgromadzone pod jakimś dachem.

Może być to dach bankowy, ale też tworzony przez fundusze inwestycyjne. Gdyby nie istniały takie centra z wielkimi zasobami środków, środki na nowe przedsięwzięcia trzeba byłoby zbierać w crowdfundingu.

Czytaj także: Prezes ZBP o kredytach inwestycyjnych dla MMŚP

W Polsce mamy wielki deficyt alternatywy dla banków. W sierpniu ’23 depozyty bankowe sektora niefinansowego (przedsiębiorstwa i ludność) w złotych i innych walutach miały wartość 1 745 mld zł. Na rachunkach funduszów inwestycyjnych było w tym samym miesiącu ok. 300 mld zł w aktywach netto. Różnica na niekorzyść funduszy jest prawie sześciokrotna.

W USA proporcja jest odwrotna. W funduszach wzajemnych (a więc przeznaczonych dla ludności i ściśle regulowanych) było na koniec 2021 roku 27 bilionów dolarów, a wartość depozytów bankowych wyniosła w tym samym czasie 17,9 bilionów dolarów, czyli była mniejsza o 9 bilionów.

Również polski rynek giełdowy jest bardzo mały w stosunku do potencjału gospodarki. Jednym z powodów jest przejmowanie kontroli nad wielkimi przedsiębiorstwami przez państwo. Publiczny rynek obligacji nieskarbowych jest maciupki. Wartość obligacji przedsiębiorstw (248 firm) i samorządów (283) notowanych na rynku Catalyst wynosi ok. 100 mld zł.

To się nie zmieni jeszcze bardzo długo, bowiem warunkiem rozwoju rynków finansowych jest zamożność społeczeństwa, której nie doczekamy, jeśli podstawowym bodźcem (fantomowego) wzrostu gospodarczego będą zachęty do konsumpcji, czyli do przejadania potencjalnych oszczędności służących inwestycjom rozwojowym i tworzącym miejsca pracy na miarę wyzwań XXI wieku.

Czytaj także: Ministerstwo Finansów chce wzmocnić prywatny rynek kapitałowy

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: BANK.pl