Wiesław Rozłucki o bankach na giełdzie oraz o tym co dolega polskiemu rynkowi kapitałowemu

Wiesław Rozłucki o bankach na giełdzie oraz o tym co dolega polskiemu rynkowi kapitałowemu
Wiesław Rozłucki i Robert Lidke
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
O tym, co wpływa na atrakcyjność polskiego rynku kapitałowego rozmawialiśmy z dr. Wiesławem Rozłuckim, założycielem i długoletnim prezesem Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, którego zaprosiliśmy do studia BANK.pl podczas Europejskiego Kongresu Finansowego.

Na pytanie czy kiedy tworzył GPW w Warszawie i potem kiedy przez wiele lat kierował jej rozwojem wyobrażał sobie, że rynek kapitałowy będzie wyglądał w Polsce tak jak teraz, Wiesław Rozłucki odparł:

„W pierwszych latach istnienia giełdy nie myślałam w ogóle w perspektywie 5, 10, czy 15 lat, ponieważ codzienne każda sesja giełdowa była niespodzianką, problemem organizacyjnym. Wtedy byłem całkowicie skupiony na bieżącej działalności. Można jednak powiedzieć, że w tyle głowy miałem marzenia, że kiedyś to będzie duża giełda.”

Następnie nasz rozmówca przypomniał dynamiczny rozwój polskiego parkietu w kolejnych latach.

„Początki były trudne, ale pierwsze kilka lat przekroczyło znacznie moje oczekiwania. Staliśmy się bardzo szybko największą giełdą w naszym regionie i ta tendencja trwała przez można powiedzieć 20 lat”

Odnosząc się do obecnej sytuacji powiedział: „Dzisiaj, kiedy patrzę na rynek kapitałowy, to jestem pełen obaw i niepokoju, i to nie ze względu na organizację giełdy, na działanie wszystkich uczestników instytucjonalnych giełdy, tylko na – jak to się mówi – performance indeksów i spółek giełdowych. W tej chwili giełda z trudem daje zarabiać inwestorom. Dlatego często inwestorzy znajdują inne możliwości inwestycji. GPW na tle innych giełd europejskich słabo „performuje”, nie giełda jako instytucja, tylko giełda jako rynek, i to mnie bardzo niepokoi.”

Jak podnieść atrakcyjność giełdy?

Jak zauważył dr Wiesław Rozłucki – na Europejskim Kongresie Finansowym były panele poświęcone temu, jak podnieść atrakcyjność giełdy.

Jego zdaniem w działaniach instytucji rynku kapitałowego niewiele można poprawić. Dotyczy to zarówno samej giełdy, jak i Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych, Komisji Nadzoru Finansowego, także brokerów.

„Główny problem leży w obszarze polityczno-regulacyjnym i to nie tylko na poziomie krajowym. Część spółek nie za bardzo dąży do budowy wartości dla akcjonariuszy, a i inne spółki w obecnych warunkach nie są w stanie utrzymać tempa wzrostu zysków.  W związku z tym, jeżeli zyski nie rosną w sposób stały, to w zasadzie nie ma napędu dla indeksów giełdowych. Giełda, zawsze to mówiłem, jest po to, żeby inwestorzy mogli zarobić, żeby spółki mogły pozyskać kapitał.” – powiedział.

Na naszą uwagę, że od kilku lat nie widać parcia spółek na wchodzenie na giełdę w Warszawie, a firmy głównie uzyskują finansowanie w bankach, a nie na rynku kapitałowym – Wiesław Rozłucki przyznał, że polska gospodarka w 70 procentach jest finansowana przez sektor bankowy, a na przykład w USA ta proporcja jest odwrotna.

W Unii Europejskiej również przeważa finansowanie bankowe, ale nawet na tle Europy Zachodniej znaczenie rynku kapitałowego w polskiej gospodarce jest niskie.

„Natomiast proszę spojrzeć na obie strony tego równania. Jeżeli spółka chce się finansować na rynku kapitałowym, to musi dać dobre perspektywy, i musi dać zarobić inwestorom. Jeżeli tego nie potrafi, to nie ma o co mieć pretensji do inwestorów, że nie chcą iść w tę stronę. Tu się musi coś zmienić.

Mnie się wydaje, że dopóki spółki generalnie nie będą uzyskiwać lepszych wyników, to trudno będzie liczyć na większe zainteresowanie. I żeby było jasne, oczywiście można znaleźć kilkadziesiąt spółek, które poprawiają swoje wyniki, tylko że na giełdzie mamy ponad 400 spółek. Gdyby za liczbą spółek szło podnoszenie ich kapitalizacji, to te ponad 400 spółek byłoby wystarczające dla atrakcyjności inwestycyjnej giełdy” – podsumował tę część swojej wypowiedzi nasz rozmówca.

Spółki Skarbu Państwa i banki w WIG-20

Na pytanie czy nie budzi jego zaniepokojenia fakt, że w indeksie dużych spółek, WIG20 dominują spółki kontrolowane przez Skarb Państwa i banki – Wiesław Rozłucki powiedział:

„Mój zarzut do spółek skarbowych jest znany od dawna. Władze tych spółek najczęściej mają inne priorytety niż budowa wartości dla akcjonariuszy. Są zależne w coraz większym stopniu od polityki, i polityka upomina się od tych spółek o różne usługi […] Widać, że władze tych spółek myślą o własnej koszuli, o własnych stanowiskach i dostosowują się do tego.”

Odnosząc się do kwestii banków w WIG20 powiedział, że sektor bankowy zawsze był bardzo silnie reprezentowany na giełdzie warszawskiej.

„Widzimy, jak ten sektor jest uderzany co chwilę. Kredyty frankowe, do których przez kilka lat nikt nie zgłaszał żadnych pretensji, bo kredytobiorcy frankowi byli w tym czasie w lepszej sytuacji niż złotowi, teraz stały się problemem dla banków. […] Wszystko idzie w tym kierunku, że ci klienci, którzy wzięli kredyty frankowe okazali się „cwańsi” od złotowych. Zarobili na tym. Właściwie mogą mieć kredyt za darmo. […] To jest duża strata dla banków zaangażowanych w kredyty walutowe i oczywiście to się przekłada na akcjonariuszy banków.”

Kolejna kwestia, którą poruszył Wiesław Rozłucki w kontekście obciążeń sektora bankowego, to wakacje kredytowe.

„Wszystkie banki są uderzone wakacjami kredytowymi i rozważana jest kolejna transza wakacji kredytowych. Banki, które udzieliły kredytów – teraz drogą regulacji ustawowej – nie będą mogły mieć zysków z części kredytów hipotecznych”.

Jak powiedział, problemy związane zarówno z kredytami walutowym, jak i wakacjami kredytowymi mają swoje źródło w polityce.

„Są też inne spółki, do których inwestorzy nie garną się. Powodem jest to, że władza w ostatnich latach traktuje giełdę i rynek kapitałowy jako źródło wspomagania budżetu poprzez dodatkowe podatki branżowe.

Jest podatek bankowy tylko dla banków. Jest podatek od sklepów wielkopowierzchniowych, jest podatek od KGHM Polska Miedź. Widać z tego, że jeżeli jakaś branża dobrze „performuje” – to staje się łakomym kąskiem do opodatkowania” – mówił wieloletni prezes GPW.

„Czyli mówiąc inaczej, wyobrażam sobie inwestora, który widzi szansę w jakimś sektorze, zainwestował i niestety ten sektor dobrze się ma, i wobec tego sektor ten zostaje obłożony nagle dodatkowym podatkiem właśnie dla tej branży. I te dobre perspektywy inwestycyjne jedną decyzją administracyjną znikają.

Wydaje mi się, że  inwestorzy mają z tyłu głowy tego typu obawy, że każda branża, której się akurat w tym momencie dobrze powodzi może zostać obciążona dodatkowym podatkiem, mówię dodatkowym, bo przecież wszystkie spółki płacą normalny podatek korporacyjny” – podsumował dr Wiesław Rozłucki.

Źródło: BANK.pl