Cichy awans chińskiego juana w finansowaniu światowego handlu
Takie pożyczki mają najczęściej formę bankowej akredytywy (ang. letter of credit), która jest instrumentem ograniczania ryzyka, zapewniając dostawcy natychmiastowy przelew wierzytelności przez bank-wystawcę akredytywy, a odbiorcy umożliwia uzależnienie płatności od spełnienia warunków umowy.
Juan „zbliża się” do dolara?
Informacja o awansie juana przeszła bez echa, ponieważ udział chińskiej waluty w takich operacjach wynosi teraz zaledwie 6 proc. i ciągle jest ledwo zauważalny, a przewaga juana nad euro jest minimalna i zapewne przejściowa.
Superdominatorem w prefinansowaniu światowej wymiany handlowej pozostaje amerykański dolar z udziałem ok. 84 proc. Wprawdzie juan „zbliża się” do niego w tempie najpowolniejszego ślimaka na ziemi, to jednak nie ustaje w wędrówce w stronę szczytów.
Unikając bagatelizowania tego procesu pamiętać też trzeba, że w 1978 roku, czyli tuż przed reformami Denga, PKB Chin (wówczas 150 mld dol.) był mniejszy od holenderskiego (156 mld dol.) i tylko 2,5 razy większy od duńskiego (60 mld dol.).
O niebo ciekawsze od wymiaru statystycznego są wszakże przyczyny wyprzedzenia euro przez juana, zwłaszcza że nastąpiło to mimo zdecydowanie kiepskiej oceny najbliższej przyszłości chińskiej gospodarki.
Główne to niższe niż na Zachodzie stopy procentowe w Chinach oraz utrata wartości juana w relacji do dolara. To drugie oznacza, że za jednego dolara otrzymuje się więcej juanów, których można używać korzystnie w bieżących operacjach.
Czytaj także: Kryzys na rynku nieruchomości pogrąża gospodarkę Chin
Panda bonds i dim sum bonds
Konkurencyjne warunki pozyskiwania środków w Chinach wywołały wielki wzrost aktywności zachodnich firm i banków na rynku obligacji denominowanych w juanach. Te sprzedawane w ChRL to „pandy” (ang. panda bonds), a te lokowane wśród inwestorów z Hongkongu nazwane zostały dim sum bonds (w kantońskim chińskim dim sum to małe przekąski w formie pierożków i roladek, koniecznie popijane herbatą).
Fundusze pozyskiwane w wyniku sprzedaży pand i dim sum służą do finansowania zachodnich przedsiębiorstw działających w Chinach, w tym do rolowania ich zadłużenia.
Wielkie spółki zachodnie obecne w Państwie Środka, np. BMW, czy Crédit Agricole, jak również działające na Zachodzie afiliacje firm chińskich sprzedały przez trzy kwartały tego roku panda bonds za 125,5 mld juanów (17,33 mld dol.), tj. o 60 proc. więcej niż w tym samym okresie 2022 r.
Po pandy sięgnął także bank centralny Kanady pozyskując 1 mld juanów z emisji panda bonds, oferując kupon odsetkowy w wysokości 3,2 proc. rocznie, podczas gdy na własnym rynku musiałby płacić za nowe środki 4,5 proc.
Przez pierwsze 8 miesięcy 2023 r. emisja dim sum wyniosła w Hongkongu rekordowe 343 mld juanów, rosnąc rok do roku także o 60 proc.
Pożyczki w juanach dla krajów rozwijających się
Kolejny czynnik to zmiana w relacjach Chin z pożyczko- i kredytobiorcami z ubogich państw Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej. Wcześniej Pekin oferował im głównie środki w dolarach, obecnie przede wszystkim w juanach.
Zmiana w oczywisty sposób skłania tych dłużników do koncentrowania się na imporcie z Chin, do spłacania w chińskiej walucie wcześniejszego zadłużenia wobec Pekinu i w Międzynarodowym Funduszu Walutowym (IMF), pozwalając im jednocześnie zachowywać na nie różową zapewne przyszłość „zaskórniaki” w dolarach.
Wg ośrodka AidData działającego przy amerykańskim uniwersytecie William and Mary w Williamsburgu (Wirginia), pożyczki w juanach udzielone w 2013 r. krajom rozwijającym się przez chińskie podmioty finansowe stanowiły jedynie 6 proc. ogółu, podczas gdy w 2021 roku już 50 proc.
Czytaj także: Car-bomba długu w Chinach i Polsce
„Juanizacja” chińskiego handlu zagranicznego
Dwaj badacze cytowani przez The Economist (Saleem Bahay z londyńskiego University College i Ricardo Reis z London School of Economics) zwracają z kolei uwagę na umowy swap zawierane przez chiński bank centralny. Do tej pory zostały takie podpisane z 40 państwami, które w zamian za swoje waluty zdeponowane w Chinach mogą korzystać z juanów.
Last but not least, wielką rolę w nabieraniu przez juana nieco większego znaczenia światowego odgrywają sankcje nałożone przez Zachód na Rosję za napaść na Ukrainę.
Chiny i inne państwa płacą za rosyjskie surowce juanami i dzięki temu nie narażają się na retorsje ze strony Ameryki, która może decydować o sposobach korzystania z dolarów, ale nic jej do innych walut.
Sankcje w stosunku do Rosji przyspieszyły proces „juanizacji” chińskiego handlu zagranicznego, która według Amerykańskiej Izby Handlowej w Chinach przekroczyła już próg 50 proc.
Jednak juan pozostanie jeszcze długo ubogim krewnym dolara w międzynarodowych relacjach handlowych. Z chińskiej waluty korzystają w rozliczeniach przede wszystkim przyjazne Chinom państwa biorące udział w przedsięwzięciach programu „Pasa i Drogi” oraz duże państwa w dużych tarapatach i pozbawione pola manewru – takie jak Argentyna, Pakistan, czy Nigeria.
Drugi czynnik hamujący ekspansję juana ma mniej wymierny charakter za to jest bardzo silny.
Od lat powtarzam mianowicie, że dolar utraci swój prymat dopiero wtedy, gdy firmy ze świata zamiast sądzić się w Ameryce zaczną wybierać sądy w Pekinie, Szanghaju czy Wuhanie.