Związek pomiędzy inflacją a poziomem zatrudnienia już nie taki oczywisty

Związek pomiędzy inflacją a poziomem zatrudnienia już nie taki oczywisty
Jan Cipiur. Źródło: BANK.pl
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Związek między wielkością inflacji a poziomem zatrudnienia miał być oczywisty, ale od pewnego czasu relacje te nie układają się tak, jak to stoi w książkach napisane. Po jej „wielkim wybuchu” w 2021 i 2002 roku, inflacja w świecie spadła, ale bezrobocie jest ciągle bardzo niskie, choć zgodnie z zakorzenioną teorią i praktyką – powinno rosnąć, pisze Jan Cipiur.

Oba zjawiska są powiązane głównie z powodów ekonomiczno-biznesowych. Na najwyższym poziomie ogólności, gdy bezrobocie jest niskie, wielu konsumentów dysponuje zasobami gotówki przekraczającymi ich zwykłe potrzeby.

Jest tak choćby dlatego, że rynek szuka pracownika, oferując lepsze warunki płacy i pracy. Wyższy popyt umożliwia z kolei wzrost cen, bo skoro chcą kupować, to wyższe ceny ich nie odstraszą.

Gdy bezrobocie jest wysokie, całkowita siła nabywcza spada, więc żeby utrzymać firmy w jako takim stanie, trzeba sprzedawać z niższą lub nawet ujemną marżą, a więc ceny spadają, obniżając wskaźniki inflacji.

Sprawa tych (i mnóstwa innych) zależności nie rozpala wyobraźni tłumów, które nie mają ochoty wiedzieć jak co działa, dlaczego jest tak a nie inaczej itd.

Jednak dla banków zależność między inflacją, a ściślej rzecz ujmując – między działaniami podejmowanymi przez banki centralne i rządy w celu jej wykorzeniania, a zatrudnieniem (bezrobociem) – jest zasadnicza, ponieważ dotyka wszystkich ich klientów.

Bezrobocie lub jego brak to w pierwszej mierze skutki letargu, albo pobudzenia gospodarki. Jesteśmy w złym okresie. Bank Światowy zapowiada, a jego wykres to uwidacznia, że pod względem tempa wzrostu gospodarczego świat jest w środku pięciolecia najgorszego od 30 lat.

Źródło: Autor

Czytaj także: Bank Światowy przewiduje słaby wzrost gospodarczy w 2024 roku

Dlaczego jest inflacja, a nie ma bezrobocia?

W odpowiedzi na pytania, dlaczego niższej inflacji nie towarzyszy dziś wzrost bezrobocia przeczytać można głównie bardzo płytkie komentarze. Na przykład, że najwidoczniej wysokie bezrobocie nie musi być lekarstwem na okiełznywanie tzw. spirali cenowo-płacowej.

Istnieją oczywiście wyjaśnienia poparte wnioskowaniem opartym na badaniach. Ekstraklasowi ekonomiści tacy jak Paul Samuelson, czy zmarły kilka tygodni temu Robert Solow dawno temu zwracali uwagę, że inflacja może mieć podłoże kosztowe (tak jak w dużej mierze obecna). Mówili też o możliwym tzw. strukturalnym, niezależnym od stanu koniunktury charakterze bezrobocia.

Milton Friedman, znielubiony dziś na Zachodzie przez pobudzone antykapitalistycznie masy mówił z kolei, że nie da się oczywiście zaprzeczyć sytuacjom: niska inflacja – wysokie bezrobocie oraz wysoka inflacja – niskie bezrobocie, ale takie związki są głównie krótkoterminowe, czyli trwają od 2 do 5 lat.

Twierdził, że zmniejszenie bezrobocia wskutek ekspansywnej polityki gospodarczej było możliwe dlatego, że przedsiębiorstwa i ich pracownicy ulegają w tych okolicznościach złudzeniu, nie dostrzegając, że wprawdzie płace nominalne wówczas rosną, ale realne spadają.

Gdy dotrze to świadomości zatrudnionych, jakaś część pracowników oszukanych przez rzeczywistość rezygnuje z zatrudnienia. Dziś nazywa się to m.in. odrzucaniem „kultury zap…”. Bezrobocie powróci zatem z czasem do swego „naturalnego” poziomu, ale ceny pozostaną wyższe już na stałe.

Czytaj także: Mirosław Gronicki o wyzwaniach dla nowego rządu nie tylko na 2024 rok

Teorie ekonomiczne nie nadążają za gospodarką?

Na tle zagadki odklejenia się zmian inflacji i bezrobocia od dotychczasowego wzorca można też sformułować wniosek ogólny. Może on brzmieć, że w przeciwieństwie do obowiązku przestrzegania przepisów prawa w zgodzie z paremią „dura lex sed lex”, mocne przywiązywanie się do teorii ekonomicznych szkodzi, bowiem z biegiem czasu, w kontakcie z rzeczywistością gospodarczą, duża część z nich, poza fundamentalnymi, zaczyna więdnąć.

Jest to w pewnej mierze zjawisko obiektywne. Świat zmienia się coraz szybciej. Kiedyś na decyzje tzw. interesariuszy gospodarki wpływało kilkanaście czynników, a rynki składały się z kilkudziesięciu towarów, giełdy działały w obrębie jednego kraju, podobnie jak raczkujące rynki papierów wartościowych, ruch walut po świecie był powolny i mały itd., itd.

Dzisiejsze modele ekonometryczne, na których opierają się badacze próbujący weryfikować swoje hipotezy w celu nadania im statusu teorii – są w stanie „przerobić” najwyżej kilkadziesiąt zmiennych, gdy tych opuszczonych, chociaż prawdopodobnie istotnych dla wyników, mogą być setki i tysiące. Jest też wielki problem z dostępnością wiarygodnych danych opisujących agregaty i zjawiska.

W konkretnym, dzisiejszym czasie, zanik dotychczasowych związków między inflacją, a bezrobociem może mieć związek z olbrzymim rozmachem polityki monetarnej, z użyciem tzw. luzowania ilościowego (QE). W jej ramach największe banki centralne świata wyemitowały dodatkowe środki pieniężne o równowartości bilionów dolarów.

Czytaj także: Prezes ZBP o możliwościach finansowania gospodarki przez sektor bankowy

Wcześniej świat czegoś takiego nie doświadczał, więc nie znamy długofalowych skutków tych wielkich interwencji monetarnych. Domyślać się wszakże można, że zmiany stóp procentowych mogą oddziaływać na gospodarkę znacznie słabiej niż dawniej.

Nowi gracze na rynku finansowym

Środków przybyło także w wyniku rosnącego zadłużenia publicznego i prywatnego oraz globalizacji ułatwiającej błyskawiczny przepływ kapitałów wzdłuż i wszerz świata.

Na rynki wkroczyli z inwestycjami portfelowymi i fizycznymi nowi, wielcy gracze tacy jak zwłaszcza państwa naftowo-gazowe: Arabia Saudyjska, Emiraty, Katar, Kuwejt, które jeszcze niedawno trzymały swoje wielkie pieniądze „na bezrobociu” w skarbcach.

Pamiętajmy też o obiektywnych procesach demograficznych zachodzących na szeroko pojmowanym Zachodzie, ale także w wielkich Chinach, które zmniejszają szybko tempo napływu nowych pracowników. W efekcie zmniejszonej podaży głów i rąk do pracy, sztywnieje rynek zatrudnienia ku zmartwieniu firm i z korzyścią dla pracobiorców.

Last but not least – uwzględnić należałoby wspomniany, choć prawdopodobnie bardziej medialny niż rzeczywisty, rozwój postaw odrzucających tzw. kulturę zap…, co też może mieć jakiś wpływ na dobry dla pracobiorców stan rynku zatrudnienia.

Zdaje się, że wiemy stanowczo za mało, żeby się dziwić. Zarówno w zarysowanej powyżej kwestii, jak i w bardzo wielu innych sprawach.

Czytaj także: Christine Lagarde o planach EBC ws. wysokości stóp procentowych

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: BANK.pl