Tomasz Lenart – bankowiec, który nieźle gra w beach soccera

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

140819.lenart.tomasz.01.400x220W tym roku zdobył z KP Łódź wszystkie najważniejsze trofea w piłce nożnej plażowej - mistrzostwo Polski i puchar kraju. Nie powiodło mu się jedynie w reprezentacji Polski, która odpadła po fazie grupowej Euro Beach Soccer League. Tomasz Lenart opowiedział nam o powodach dominacji jego nowej drużyny na krajowym podwórku oraz tym, jak łączy pracę w banku z grą w beach soccera.

Aleksander Solnica: Słysząc Tomasz Lenart, pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi do głowy, to były obrońca ŁKS-u Łódź, dwukrotny reprezentant Polski. Zdarzyło się Panu, że został wzięty za byłego kadrowicza?

Tomasz Lenart: Większość osób nas myli. Ja jednak w ŁKS-ie nigdy nie grałem (śmiech). Miałem okazję spotkać się z Tomkiem na boisku, gdy obaj występowaliśmy w trzeciej lidze. Parę razy zdarzyło się, że zawodnicy innych drużyn dzwonili do mnie myśląc, że w następnej kolejce będzie grał przeciwko nim ten drugi Tomasz Lenart.

AS:Tak jak były obrońca ŁKS, Pan również jest obecnie związany z Łodzią. Chociaż zaledwie trzy miesiące temu grał Pan jeszcze w barwach Becpacku Garwolin.

TL: Z Hurtapu Łęczyca, z którym zdobyłem dwa lata temu mistrzostwo Polski, przeniosłem się do Garwolina. Stało się tak, ponieważ klub z Łęczycy – niestety – nie przystąpił do tegorocznych rozgrywek. Grałem w Becpacku przez jeden sezon, po czym pojawiła się propozycja z KP Łódź, którą zdecydowałem się przyjąć. Mam teraz bliżej do pracy, a także wielu znajomych tu na miejscu, w Łodzi.

AS: Tomasz Lenart – skromny pracownik banku, który nieźle gra w beach soccera?

TL: (śmiech) Tak, można tak powiedzieć. Nie wiem, czy nieźle, taką ocenę pozostawiłbym innym. Na pewno staram się jak mogę.

AS: Na co dzień pracuje Pan w banku. Jak udaje się połączyć pracę z pasją – piłką plażową?

TL: Do tej pory nie miałem z tym większych problemów. Treningi odbywają się dwa-trzy razy w tygodniu, przeważnie wieczorami. Rozgrywki ligowe toczą się w weekendy, więc czasami biorę tylko wolny piątek, jeśli musimy daleko dojechać na mecz. W przypadku dłuższych wyjazdów, jak na przykład ostatnio do Ustki, czy na zgrupowania kadry, mam szczęście, że pani prezes banku jest bardzo wyrozumiała. Mogę nawet powiedzieć, że wraz z pozostałymi członkami zarządu zaczęła śledzić wyniki beach soccera i oglądać mecze reprezentacji Polski. Co prawda od dwóch lat nie udało mi się wyjechać na wakacje, ale nie mam przecież na co narzekać…

AS: Jest Pan etatowym reprezentantem Polski. Nie może być Pan jednak zadowolony z tegorocznych występów kadry. W końcu w ubiegłym roku zajęliście piąte miejsce na finałowym turnieju Euro Beach Soccer League.

TL: Nie ukrywamy, że jesteśmy zawiedzeni wynikami. W zeszłym roku wygraliśmy turnieje w Kijowie i Haadze. Później z dużymi nadziejami pojechaliśmy do Hiszpanii, gdzie po dobrych występach zajęliśmy piąte miejsce. Tegoroczne rozgrywki EBSL zaczęliśmy słabo, bo od trzech porażek na turnieju w Catanii. Dopiero w Sopocie udało się wygrać mecz z Holandią i zaprezentować z trochę lepszej strony. Mam nadzieję, że za rok wrócimy do dobrej dyspozycji z Torredembary i pokażemy, że jesteśmy w czołówce europejskiego beach soccera.

AS: Jeszcze parę lat temu KP Łódź, tak jak inne drużyny Ekstraligi, musiał co rok uznawać wyższość Grembachu w lidze i Pucharze Polski.

TL: Każda seria musi mieć swój koniec. Dwa lata temu niewiele brakowało mojemu Hurtapowi, by wydrzeć Grembachowi mistrzostwo, jednak przegraliśmy w finale 1:6. Już wtedy rywale poczuli nasz oddech na plecach. W KP Łódź zebrała się fajna paczka graczy, którzy od paru lat kopią na piasku, niektórzy nawet grali w reprezentacji Polski. Myślę, że w tym roku idealnie trafiliśmy z formą, czego nie można powiedzieć o Grembachu. Nie udał im się turniej Ligi Mistrzów, potem przyjechali do Manufaktury na zawody Pucharu Polski, które również przegrali. Akurat drabinka ułożyła się w taki sposób, że nie doszło do derbów Łodzi. Nie musieliśmy więc mierzyć się z Grembachem w drodze po puchar. Jak na beniaminka, zdobycie Pucharu Polski, i to na własnych śmieciach, to ogromny sukces dla KP Łódź. Parę tygodni później w Ustce trafiliśmy wreszcie na Grembach w półfinale mistrzostw Polski. Powiedzieliśmy sobie z chłopakami: „Skoro chcemy zdobyć mistrzostwo, musimy pokonać najlepszych.” Wygraną z nimi potwierdziliśmy, że w tym roku w pełni zasłużyliśmy na miano najlepszej drużyny w Polsce.

AS: Skąd taka eksplozja formy Pana drużyny?

TL: Skład na Ustkę kształtował się w trakcie kilku kolejnych turniejów. W Manufakturze, Puławach i Gdyni kolejni zawodnicy odchodzili i przychodzili, w drużynie panowała duża rotacja. Na szczęście w Ustce zagrali wszyscy najlepsi zawodnicy i to przyniosło świetny efekt. Duże podziękowania należą się naszemu trenerowi Marcinowi Stanisławskiemu. Pomimo tego, że sam nigdy nie grał w beach soccera, a na co dzień zajmuje się głównie futsalem, tak dobrze taktycznie poukładał zespół, że nie pozostało nam nic innego, jak wygrać. Jesteśmy również bardzo wdzięczni naszym sponsorom, dzięki którym mogliśmy wyłącznie skupić się na graniu i nie przejmować kwestiami organizacyjnymi.

AS: KP przynajmniej na rok został nowym królem Łodzi.

TL: Grembach zbyt długo siedział na tronie polskiego beach soccera. Mamy nadzieję, że teraz nastąpi dominacja KP Łódź i to my nie oddamy pierwszeństwa przez kilka lat.

Rozmawiał Aleksander Solnica
Źródło: PZPN