Private credit w ofensywie, banki w defensywie
Wprawdzie banki ciągle wiodą w Stanach prym w finansowaniu gospodarki – w 2022 r. udzieliły pożyczek i kredytów w łącznej wysokości 2,81 bilionów (2 810 mld) dolarów, to w tym samym roku łączna wartość kredytów prywatnych była tylko dwa razy mniejsza (1,47 bln dol.), choć jeszcze 10 lat temu różnica była kilkukrotna.
Dane dotyczące private credit dotyczą wprawdzie całego świata, ale to przede wszystkim amerykańska specjalność.
Z ogólnej wielkości 1,47 bln dol. aktywów funduszów w tej formie aż 1,05 bln dol. przypada na 9 podmiotów z USA. Trzej potentaci to Apollo – 268 mld dol. zaangażowanych w 2023 r. w kredytach prywatnych, Ares – 241 mld dol. i Blackstone – 206 mld dol.
Pozostałych sześć amerykańskich funduszów z tej dziewiątki ma obecnie w aktywach kredytowych od 31 mld dol. do 81 mld dol. Na polu tym działają też jednak mniejsze fundusze z USA.
Daleko do zmierzchu tradycyjnej bankowości?
Trudno w tej chwili ocenić, czy ujawniły się właśnie symptomy zmierzchu tzw. tradycyjnej bankowości, ale jej końca raczej nie należy jeszcze wieszczyć. Bardziej prawdopodobne jest, choć też nie musi to nastąpić, że wielkie fundusze powołają własne banki lub zaczną przejmować „starą gwardię” i zmieniać banki w swoje twierdze.
Warunkiem jest utrzymanie się funduszy w dotychczasowym trendzie wzrostu, który od 10 lat ostro pnie się w górę. Jeszcze do 2020 r. tempo przyrostu pożyczek bankowych było w USA wyższe od dynamiki kredytu prywatnego. Trzy lata temu nastąpiło wyrównanie – oba biznesy urosły od 2010 r. o 136 proc.
Od 2020 roku kredyt prywatny rośnie jednak znacznie szybciej. Wskaźnik jego wzrostu w okresie 2010-2022 wynosi 278 proc., podczas gdy wskaźnik kredytu bankowego doszedł do jedynie 180 proc.
U podstaw brania się funduszy za bary z bankami w działalności kredytowej leży oczywiście wielka obfitość pieniędzy w posiadaniu tych pierwszych.
Jest to zwłaszcza wynikiem przechwytywania przez fundusze nadmiarowej podaży środków emitowanych w ramach niezwykle ekspansywnej do niedawna polityki monetarnej i luźnej polityki fiskalnej.
Czym private equity wygrywa z bankami?
The Wall Street Journal zwraca w tym kontekście uwagę na spory przepływ doświadczonych kadr bankowych do funduszy hedgingowych, private equity i wszelkich innych oferujących tzw. inwestycje alternatywne, który zaczął się wraz z zacieśnianiem regulacji bankowych po kryzysie 2007-09 i przyspieszył w wyniku pandemii Covid-19.
Na korzyść perspektyw biznesu kredytu prywatnego rozwijanego przez fundusze inwestycyjne przemawia jego spora koncentracja.
Fundusze konkurują z bankami, ale najczęściej wchodzą w wielką teraz lukę, w której utkwiły firmy bez wystarczającej bankowej zdolności kredytowej. Chętniej niż banki udostępniają pieniądze takim klientom, ale po znacznie wyższej cenie.
Wg indeksu sporządzanego przez fundusz Cliffwater, w ostatnich 10 latach przeciętne oprocentowanie kredytu prywatnego było o 5 pp. wyższe od oprocentowania pożyczek bankowych. Kredytobiorcy są ponadto dyscyplinowani przez fundusze większą liczbą ostrzejszych kowenantów (dodatkowe warunki do spełniania przez kredytobiorcę) , zakazami sprzedaży aktywów czy korzystania z innego finansowania.
Jeśli zatem banki to w większości pasterze dobranego stada, to fundusze są jak wilki dopadające słabszych.
Wspomniana luka powstała w wyniku dość nagłej zmiany warunków makro. Stopy procentowe wystrzeliły po latach błądzenia wokół zera, więc koszty finansowe firm posługujących się dużą dźwignią pożyczkową wzrosły niepomiernie. Mnóstwo znalazło się w kłopotach i oferta kredytowa funduszy wydaje się „jak znalazł”.
To jednak nie jedyna przyczyna ekspansji kredytu prywatnego. Są firmy, które idąc po private credit pozbywają się długu wobec banku. Największą tego typu transakcję zawarł producent oprogramowania – Finastra, który pożyczył 4,8 mld dol. od grupy funduszy i spłacił w ten sposób bank Morgan Stanley.
Niezwykle ważnym źródłem środków dla funduszy są korporacje ubezpieczeniowe, dla których efektywne inwestowanie pozyskiwanych składek jest głównym źródłem zysków. Ponieważ ubezpieczyciele mogą inwestować jedynie w bezpieczne instrumenty z wysokim ratingiem, to dla zmniejszenia ryzyka i spełnienia wymagań towarzystw ubezpieczeniowych fundusze coraz częściej udzielają kredytów pod zastaw aktywów. Przykładem wymienionym przez The Wall Street Journal jest umowa na 2 mld dol. pożyczone wydawcy muzycznemu Concord. Zastawem są prawa Concord do utworów Little Richarda, czy Pink Floyd.
Powtórzyć trzeba, że przepowiadanie zmierzchu tradycyjnej bankowości na podstawie ekspansji w tej dziedzinie funduszy inwestycyjnej jest ciągle nieuprawnione. Fundusze łowią wielkie pojedyncze „ryby”, łowienie siecią mniejszych „ryb” na tony ich nie obchodzi.
W bankowości amerykańskiej zachodzą jednak dość charakterystyczne procesy mogące zwiastować zmianę układu sił. Renomowana firma Dealogic oszacowała, że spadł udział przychodów banków z kredytów konsorcjalnych (syndicated loans) w ich przychodach poza odsetkowych (bank-fee revenue).
Dekadę temu wynosił 27 proc., teraz tylko 19 proc. Rosną natomiast szybko ich przychody z doradztwa przy transakcjach fuzji i przejęć (M&A) oraz opłaty pobierane (sic) za kierowanie ich do pożyczkodawców spoza banków.
The Wall Street Journal podaje przykład banku inwestycyjnego Lazard zatrudnionego przez firmę Glatfelter Engineered Materials do wyszukania nowego pożyczkodawcy w celu spłaty jej kredytu bankowego. Lazard przeprowadził aukcję do której stanęło kilkunastu oferentów. Zwyciężył pożyczkobiorca, który zażądał 12,5 proc. rocznie, ale dał jednocześnie dwa lata „wakacji kredytowych” w spłacie odsetek.