Po wyroku TSUE: przewalutowanie na złote i zostawienie LIBOR to ekonomiczny nonsens
Maciej Małek: Skutki orzeczenia TSUE nie są do końca jeszcze oszacowane, ale wyłaniająca się linia orzecznicza może powodować daleko idące konsekwencje, tak po stronie banku, jak po stronie klientów.
Prof. Włodzimierz Szpringer: Wyrok TSUE w sprawie Dziubak vs. Raiffeisen Bank, jest przeceniany. Zwłaszcza przez kręgi niechętne bankom jest uprawiana narracja, że nagle wszystkie kredyty będą przewalutowane na złote, że banki będą zwracać pieniądze, że kredyty mają być prawie darmowe.
Tymczasem korzystanie z kapitału kosztuje. Można to porównać do wypożyczalni samochodów. Czyli jak się wypożyczy samochód, to nie tylko trzeba go zwrócić, ale też zapłacić za jego użytkowanie.
Ten wyrok automatycznie niczego nie załatwia. Sądy polskie mogą unieważniać umowy, gdzie jest np. klauzula abuzywna. Ale nie muszą. Dlatego, że polskie prawo krajowe zna sposób realizacji umowy poprzez zastąpienie klauzuli abuzywnej np. tym, żeby spłacić kredyt według średniego kursu NBP.
Kodeks cywilny i Prawo bankowe to umożliwiają. Czyli można spłacać kredyt w walucie i można do tego zastosować średni kurs NBP.
Po co więc unieważniać, jeśli istnieje możliwość kontynuowania umowy. Zwłaszcza, że unieważnienie mogłoby być niekorzystne dla konsumenta. Ponieważ musiałby on nagle, od razu spłacić cały kredyt razem z opłatami, z oprocentowaniem.
LIBOR i kredyt w złotych
Druga sprawa dotyczy tego, iż niektórym się wydaje, że można przewalutować kredyt na złote i zostawić wskaźnik referencyjny LIBOR. Z punktu widzenia ekonomii jest to absurdalne stwierdzenie, ponieważ nawet nawiązując do rozporządzenia Unii Europejskiej ws. wskaźników referencyjnych, należy przypomnieć, że jest tam wyraźne ostrzeżenie przed manipulowaniem tymi wskaźnikami.
I wyraźnie wynika z rozporządzenia UE, że LIBOR dotyczy innych walut, nie złotego. Dlatego dla złotego nie stosuje się wskaźnika LIBOR. Przewalutowanie na złote i zostawienie wskaźnika LIBOR byłoby ekonomicznym nonsensem.
Jeśli chodzi o klauzule abuzywne, to TSUE w zasadzie nie zajmował się nimi. Ale jeżeli polski sąd stwierdzi, że istnieje klauzula abuzywna, to oczywiście ma tutaj do wyboru: unieważnić umowę lub kontynuować umowę. Jednak to się nie odbywa automatycznie.
I nawet jeżeli bank zostanie ukarany za klauzulę abuzywną, w trybie przewidzianym w Prawie konsumenckim, to nie znaczy, że kredyt jest darmowy.
Użytkowanie kapitału kosztuje. Trzeba zwrócić uwagę na wartość pieniądza w czasie. Kredyty są przecież np. na 20, 30 lat.
Rzeczywiście większość banków zapisywała w regulaminach, że zasady przeliczania walut ustala sam bank, bez udziału drugiej strony, i to może być poczytane za klauzulę abuzywną. Szkoda, że banki nie zapisały w regulaminach, że bank te zasady ustala, ale w porozumieniu z klientem.
UOKiK i klauzule abuzywne
Jednak nie jest klauzulą abuzywną to, że np. zmienia się wartość franka szwajcarskiego, albo że coś innego się dzieje na rynku. Czyli jeżeli ktoś podpisuje w umowie, że rozumie czym jest ryzyko walutowe, a bank udzielił mu pełnej informacji na temat ryzyka walutowego, to w tym miejscu nie ma klauzuli abuzywnej.
Ewentualnie można przypisywać klauzulę abuzywną za to, że bank coś jednostronnie ustala.
Problem klauzul abuzywnych wywodzi się z lat ’90, ale teraz wydaje się, że koncepcja klauzul abuzywnych jest nadużywana. Mamy przecież bardziej konkurencyjny rynek, mamy produkty obliczone na wiele lat, takie jak kredyty hipoteczne, ubezpieczenia na życie, coś czego na początku lat ’90 w Polsce nie było. I to jest oparte na relacjach zaufania, wiedzy i informacji między stronami umowy.
Poza tym są nowe technologie i można sprawdzać, porównywać różne oferty w Internecie. I dlatego nie wiem, czy koncepcja klauzul abuzywnych nie jest jednak trochę nadużywana przez UOKiK.