Kredyty frankowe: jakiego wynagrodzenia za wykorzystany kapitał oczekują banki?
Wyrok TSUE w tej, niezwykle istotnej materii zapadnie najprawdopodobniej w przyszłym roku, niemniej problem już dziś elektryzuje opinię publiczną, co sprzyja różnego rodzaju niedopowiedzeniom i przekłamaniom. Prostowali je podczas konferencji ZBP wspomniany już dr Tadeusz Białek i Paulina Gasińska, dyrektor zarządzająca w mBanku.
Wiceszef ZBP przypomniał, iż zwrot kosztów kapitału przysługuje bankom choćby z uwagi na zasady sprawiedliwości społecznej, w przeciwnym bowiem razie konsument otrzymałby faktycznie kredyt darmowy, co byłoby po prostu nieetyczne. Nawet, jeśli w umowie kredytowej znalazłyby się zapisy abuzywne, nie sposób uznać, iż adekwatną sankcją byłoby uniemożliwienie bankowi dochodzenia zwrotu kosztów kapitału.
– W świetle prawa unijnego sankcje mają być proporcjonalne – podkreślił dr Tadeusz Białek. I dodał, że trudno za taką uznać sytuację, kiedy kredytobiorca korzystałby z kapitału banku przez 20 czy 30 lat, nie ponosząc z tego tytułu żadnych kosztów, równocześnie wzbogacając się o mieszkanie, a w niektórych przypadkach nawet zarabiając na jego wynajmie.
Wiceszef ZBP przypomniał również orzeczenie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z lipca br., kiedy to skład orzekający podkreślił, iż korzystanie ze środków pieniężnych banku przez kredytobiorcę stanowi przysporzenie po jego stronie, z równoczesnym zubożeniem po stronie banku, o określonej wartości w dacie udostępnienia środków, która to wartość nawet w ujęciu nominalnym miała wówczas wyższą siłę nabywczą.
Problem nie tylko dla banków frankowych
Niezależnie od argumentów z kategorii etyki czy sprawiedliwości, odmowa bankom prawa do dochodzenia kosztów korzystania z kapitału od swych klientów skutkować mogłaby zapaścią na polskim rynku finansowym.
Według szacunków, wskazywanych również przez KNF, koszty takiego rozstrzygnięcia wyniosłyby około 100 mld zł. To z kolei, według szefa KNF Jacka Jastrzębskiego – cytowanego w czasie konferencji – oznaczałoby dramatyczne skutki dla sektora bankowego, łącznie z brakiem możliwości realnego funkcjonowania, finansowania gospodarki i potrzeb ludności.
Wiceprezes ZBP przypomniał, iż masowe unieważnianie umów frankowych przez sądy jest niechlubną polską specyfiką, jako że w żadnym z 17 pozostałych państw UE, gdzie banki udzielały tego typu finansowania, nie mamy do czynienia z taką falą unieważniających orzeczeń. Np. w Austrii udzielono tego typu kredytów blisko 1 mln, czyli więcej niż w Polsce.
Należy też wziąć pod uwagę fakt, iż konsekwencje niekorzystnego i niesprawiedliwego podejścia, odmawiającego bankom prawa do dochodzenia kosztów udostępnionego kapitału, dotknęłyby nie tylko te podmioty, które udzielały kredytów walutowych. Dr Tadeusz Białek zaznaczył, iż mielibyśmy do czynienia z tzw. efektem zarażenia, który nie oszczędziłby nawet lokalnych instytucji finansowych.
– To byłoby faktycznie zniszczenie polskiego sektora bankowego – dodał wiceprezes ZBP.
Oprocentowanie kapitału tak jak w kredycie złotowym?
Dlatego należy liczyć się z dochodzeniem przez banki kosztów kapitału w przypadku unieważniania umów. Paulina Gasińska przypomniała, iż zarządy wszystkich spółek akcyjnych, w tym banków, są obowiązane prawnie do działania w interesie firmy, co ma szczególne znaczenie przy tak dużych kwotach jak w tym przypadku.
Dodała ona, iż bank ma przede wszystkich chronić środki powierzone przez deponentów, gromadzone zarówno na ROR-ach jak i lokatach terminowych.
– Deponenci również oczekują wynagrodzenia za powierzone pieniądze – dodała przedstawicielka mBanku, wyrażając nadzieję, iż zwycięży rozsądek, co zwiększy skłonność kredytobiorców do zawierania ugód z bankami.
Pojawia się oczywiście pytanie, jak powinno wyglądać salomonowe rozstrzygnięcie w tej niełatwej sprawie, przedstawicielka mBanku wskazała tu na propozycję, wysuwaną przez przewodniczącego KNF, zgodnie z którą za podstawę przyjmowano by oprocentowanie analogicznego kredytu, udzielonego w walucie polskiej.
Wiceprezes ZBP przypomniał z kolei, że swego czasu (w roku 2005) banki postulowały, by zakazać udzielania kredytów frankowych, tymczasem organy stojące na straży ładu w gospodarce, w tym UOKiK, wskazywały, iż taki zakaz jest niedopuszczalny.
– Skoro zatem mamy do czynienia z legalnym produktem finansowym, wszelkie sugerowanie ewentualnej odpowiedzialności władz banków jest populizmem – dodał dr Białek.
Wspomniał on również, że nie wiadomo, jakie stanowisko w całej sprawie zajmie TSUE – może się bowiem okazać, iż potwierdzi on linię Sądu Najwyższego zawartą w wyroku z 2019 r., który przypomniał, iż trybunał unijny nie zajmuje się roszczeniami restytucyjnymi po stwierdzeniu nieważności umowy.
Następstwem całego sporu już dziś jest rosnąca niepewność stosunków gospodarczych – zauważyła Paulina Gasińska. Wskazała ona, iż szczytny cel, jakim jest ochrona konsumenta, zaczyna mieć prymat nad trwałością umów sprzed lat, zawieranych niekiedy w oparciu o całkiem odmienne standardy.
Konsekwencją może być nawet odchodzenie od zasad rynkowych w relacjach z konsumentami, maksymalne uregulowanie tego segmentu rynku i bazowanie na zunifikowanych wzorcach, co wcale nie musi być korzystne dla konsumenta.