Elektryk czy spalinowy – co się bardziej opłaca?
Carsmile cyklicznie bada koszt zakupu i użytkowania pojazdów elektrycznych w stosunku do ich odpowiedników z napędem spalinowym.
W najnowszym zestawieniu znalazła się rekordowa liczba aż 11 pojazdów elektrycznych: Audi Q4 e-tron, Dacia Spring, Jeep Avenger, Peugeot e-208, Volvo XC40 Recharge, Volvo EX30, Mazda MX-30, Opel Mokka-e, Fiat e-500 oraz dwa modele Tesli: 3 i Y.
Szukanie „odpowiednika”
Część z nich występuje jednocześnie w napędzie elektrycznym i spalinowym, więc „odpowiednik” nasuwa się samoistnie (Jeep, Peugeot, Volvo, Opel, Fiat), w pozostałych konieczne było dobranie modelu tej samej marki, który pod względem wyposażenia jest możliwie najbliższy wytypowanej wersji elektryka. Tak zrobiono w przypadku Mazdy MX-30, Dacii Spring czy Audi Q4 e-tron.
Nie było to oczywiście możliwe w przypadku Tesli. Autorzy raportu dodali jednak dwa modele tej marki do zestawienia ze względu na ich znaczący udział w sprzedaży elektryków w Polsce, a także z uwagi na agresywną politykę cenową Tesli, która wywiera presję na cenniki innych producentów. Jako „odpowiedniki” dla Tesli posłużyły dwa modele Audi.
Symulację dotyczącą Volvo XC40, auta występującego zarówno w wersji elektrycznej, jak i z tradycyjnym napędem, będącego więc idealnym kandydatem do niniejszej analizy, uzupełniono z kolei dodatkowo o model EX30. Najmniejszy SUV Volvo został stworzony od podstaw jako elektryk, a cenowo jest znacznie bardziej konkurencyjny niż elektryczna wersja XC40, warto więc również wziąć go pod uwagę, choć jest mniejszy od XC40. Minusem jest jednak dłuższy czas oczekiwania na nowość od Volvo.
Czytaj także: Kolejne ułatwienie płatnicze dla właścicieli elektryków
Taniej czy drożej?
Jakie są wnioski z przeprowadzonej analizy? W połowie przebadanych przypadków koszt użytkowania auta elektrycznego okazał się niższy, a w połowie przypadków wyższy od odpowiednika z silnikiem spalinowym (lub hybrydy). Pod uwagę wzięto miesięczny abonament z tytułu wynajmu auta na 3 lata bez wkładu własnego.
– Abonament jest najlepszą miarą kosztu użytkowania pojazdu, uwzględnia bowiem wszystkie elementy, które wpływają na to, jak bardzo samochód obciąża domowy lub firmowy budżet.
Są to: cena katalogowa, możliwy do uzyskania rabat, stopy procentowe, stawki ubezpieczenia, a także opłaty serwisowe. Jedynym kosztem, który trzeba uwzględnić dodatkowo, jest zakup paliwa lub energii elektrycznej, ale to już materiał na odrębną analizę – ocenia Michał Knitter, wiceprezes Carsmile.
Kilkaset złotych oszczędności
W przedstawionym zestawieniu elektryk okazał się zdecydowanie tańszym rozwiązaniem w przypadku pary Audi Q4 e-tron i Audi Q3, a także w przypadku Tesli 3 występującej w nietypowej parze z Audi A4 oraz pary Tesla Y-Audi Q5. Korzyść z posiadania elektryka można w przypadku tych pojazdów wyrazić kilkusetzłotową oszczędnością na miesięcznym abonamencie w stosunku do spalinowego odpowiednika.
Dacia Spring jest natomiast minimalnie tańsza pod względem kosztów użytkowania od występującej z nią w parze Dacii Sandero. Szczegółową symulację przedstawia tabela.
Możliwość wyboru napędu nie (zawsze) popłaca
Droższe są natomiast wersje elektryczne modeli, które występują zarówno w napędzie elektrycznym, jak i spalinowym. Dotyczy to Jeepa Avengera, Peugeota 208, Volvo XC40, Opla Mokki, czy też Fiata 500, choć w przypadku tego ostatniego napęd elektryczny wiąże się też z nieco innym nadwoziem.
Na korzyść wersji spalinowych przemawiają też wyniki uśrednione analizy Carsmile – miesięczny abonament dla aut spalinowych ujętych w zestawieniu wynosi średnio 2206 zł netto, a dla pojazdów elektrycznych 2425 zł netto, różnica wynosi więc średnio 220 zł netto na korzyść pojazdów z napędem tradycyjnym.
Czytaj także: Kierowcy mogą zapłacić zbliżeniowo za ładowanie elektryka
Większe rabaty na „spalinówki”
W ocenie Sylwestra Łagowskiego, szefa działu zamówień Carsmile, jednym z powodów takiej sytuacji jest aktualna polityka rabatowa marek samochodowych.
– Porównując rabaty, jakie można uzyskać obecnie na nowe auta widzimy, że w wielu wypadkach upusty na pojazdy spalinowe są większe niż na elektryka. Może to wynikać z dużej liczby samochodów z tradycyjnym napędem znajdujących się obecnie na placach dilerskich, które powinny zostać sprzedane do końca roku – zauważa Sylwester Łagowski.
– W efekcie, korzyść jaką w przypadku elektryka daje dotacja, jest równoważona przez rabat, jaki można uzyskać w przypadku auta z tradycyjnym napędem, które dodatkowo jest o kilkanaście procent tańsze pod względem ceny katalogowej – wylicza ekspert.
Średnia cena katalogowa samochodów z tradycyjnym napędem ujętych w zestawieniu Carsmile wyniosła 144 tys. zł przy średniej cenie elektryka na poziomie niespełna 174 tys. zł („spalinówki” są o 17% tańsze). Warto tu jednak podkreślić, że pomimo starań, aby znaleźć jak najlepiej dopasowany odpowiednik spalinowy, czasem auta te są gorzej wyposażone, co wprost uzasadnia duże dysproporcje w cenach katalogowych.
Przykładem mogą być trzy modele ujęte w zestawieniu, tj. Dacia Sandero, Jeep Avenger oraz Fiat 500, w przypadku których jedyną dostępna opcja jest manualna skrzynia biegów, co istotnie obniża cenę pojazdu.
Elektryki – wpływ Chin
Inaczej jest w przypadku aut występujących wyłącznie w wersji elektrycznej.
– Te samochody mają relatywnie niższe ceny katalogowe, przede wszystkim za sprawą Tesli, choć z podobną sytuacją mamy do czynienia także w przypadku Volvo EX30 czy Dacii Spring.
Być może wynika to z relatywnie niższych kosztów produkcji modeli typowo elektrycznych w stosunku do elektryków występujących także w innych rodzajach napędu. Nie bez znaczenia jest też kwestia wpływu konkurencji ze strony chińskich elektryków na politykę cenową „starych” koncernów samochodowych – wyjaśnia Michał Knitter.
„Rozmywanie” dotacji w rosnących cenach aut
Warto zauważyć, że w poprzednim zestawieniu Carsmile o zbliżonej tematyce, które było sporządzane w marcu 2022 roku auta elektryczne wypadły korzystniej pod względem miesięcznego abonamentu w stosunku do swoich spalinowych odpowiedników.
– Przez półtora roku sytuacja rynkowa zmieniła się na niekorzyść aut elektrycznych, choć teoretycznie powinno być odwrotnie w sytuacji gdy zmierzamy w kierunku w pełni zeroemisyjnej motoryzacji. Wynika to przede wszystkim z ogólnego wzrostu cen nowych pojazdów, który spowodował „rozmycie” udziału dotacji z programu „Mój elektryk” w cenie zakupu. Być może warto rozważyć dostosowanie jej wysokości do realiów rynkowych – zauważa Michał Knitter.
Kolejną kwestią jest utrata wartości, która jest relatywnie większa dla pojazdów elektrycznych.
– Dodatkowym czynnikiem, który podnosi koszt użytkowania samochodów, są wciąż wysokie stopy procentowe, które powodują „rozwodnienie” dotacji w całkowitym koszcie zakupu czy wynajmu auta –podsumowuje wiceprezes Carsmile.