Atrakcyjne lokaty w zagrożonych bankach

Atrakcyjne lokaty w zagrożonych bankach
Przemysław Szubański, "Parkiet", fot. Krzysztof Skłodowski "FOTORZEPA"
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Oprocentowanie depozytów jakie jest, każdy widzi. Delikatnie mówiąc, mało atrakcyjne.

#PrzemysławSzubański: Jedynym ratunkiem dla oszczędzających wydają się kolejne banki w kłopotach - czego jednak nawet ze względu na zyski nie można sobie życzyć @uknf @nbppl

Co z tego, ze na wykresach najlepiej oprocentowanych lokat terminowych pojawiają się cyfry 3, a nawet 4, skoro na ogół są to oferty promocyjne, z niską, na ogół wynoszącą 10 tys. zł, kwota maksymalna.

Na dodatek te promocje wiążą się z koniecznością zakładania konta, które owszem, czasem są bezpłatne bezwarunkowo, ale czasem wymagają aktywności. A ile można mieć rachunków osobistych, na które wpływają wynagrodzenia i których kartami dokonuje się transakcji?

W listopadzie jednak coś drgnęło (i to drgnięcie trwa do dziś)

W górę poszły średnie oprocentowania depozytów, podawane przez NBP, a w ofertach banków pojawiły się wysoko oprocentowane lokaty z sięgającymi 1 mln zł kwotami maksymalnymi. Dokładnie w ofercie dwóch banków: Getin Noble i Idei. Wywołany ich kłopotami i aferą KNF odpływ pieniędzy klientów spowodował konieczność przyciągnięcia nowych środków atrakcyjnymi oprocentowaniami.

To nie nowa sytuacja. Cała historia polskiego sektora bankowego po 1989 roku (a i każdego innego w każdym okresie) pokazuje, że kiedy bank ma kłopoty (albo z jakichś powodów brakuje mu pieniędzy), podnosi oprocentowania. Jakich depozytów? To zależy, jakie są mu najbardziej potrzebne. Najczęściej krótkoterminowe – tym bardziej, że Polacy wciąż niezbyt lubią lokaty długoterminowe.

Atrakcyjność oferty Getinu i Idei została podniesiona możliwością zrywania niektórych lokat przed upływem ich terminu bez utraty dotychczas naliczonych odsetek. To podstawowy mankament lokat terminowych we wszystkich bankach.

Kiedyś NBP przyjmował lokaty

Nie wiem, czy Państwo pamiętają, że w 1997 roku NBP zaczął przyjmować lokaty ludności po atrakcyjniejszych niż w wielu bankach oprocentowaniach, żeby ściągnąć z rynku pieniądze i zachęcić banki do podwyższenia wypłacanych odsetek. Teraz nie ma na to co liczyć.

Tymczasem inflację  mamy malejącą – w grudniu wyniosła 1,1 proc. – a indeks aktywności przemysłu PMI spadł pod koniec roku do 47,6 pkt. Coraz mocniejsze są głosy o konieczności obniżki stóp procentowych NBP.

Byłaby to dla deponentów fatalna wiadomość. Banki reagują bowiem na zmiany stóp szybko i wolno: w razie podwyżki od razu drożeją kredyty, a po pewnym czasie – depozyty, w razie obniżki – odwrotnie.

Jedynym ratunkiem dla oszczędzających wydają się kolejne banki w kłopotach – czego jednak nawet ze względu na zyski nie można sobie życzyć.