Autor: Wojciech FUŁEK

Artykuły | Blogi | Wojciech Fułek

Dlaczego Rokossowski miał jedną brew podniesioną?

Popularny w latach 50-tych dowcip polityczny na temat marszałka Konstantego Rokossowskiego (który, nie przestając być marszałkiem ZSRR i członkiem KPZR, został mianowany jednocześnie marszałkiem PRL i ministrem w polskim rządzie!) odpowiadał dobitnie na to pytanie: „Ze zdziwienia, że został Polakiem!”. Co wspólnego ma jednak ta dość dwuznaczna postać, która na pewno nie zapisała się dobrze w powojennej historii Polski z Sopotem?

CZYTAJ WIĘCEJ
Artykuły | Blogi | Wojciech Fułek

„Z dziennika uzdrowiskowego podróżnika” – Miasto solą bogate

Inowrocław, położony nad Notecią w województwie kujawsko-pomorskim to jedna z najstarszych polskich miejscowości. Nieopodal mieści się legendarne jezioro Gopło, a w czasach starożytnych przebiegał tędy szlak bursztynowy. Istniała tu w tamtym czasie prawdopodobnie najstarsza warzelnia soli. Prawa miejskie pochodzą z roku 1238. Mało kto zdaje sobie sprawę, że właśnie stąd pochodzili dwaj ważni królowie Polski: Władysław Łokietek i Kazimierz Wielki. Patronką miasta jest Królowa Jadwiga, a Władysław Jagiełło właśnie z inowrocławskiego zamku prowadził ostatecznie wygraną „Wielką Wojną” z Zakonem Krzyżackim w roku 1410.

CZYTAJ WIĘCEJ
Artykuły

„Z dziennika uzdrowiskowego podróżnika” – Krynica-Zdrój

Historia Krynicy sięga XVI wieku, kiedy założono tu wieś, położoną nad górskim potokiem wśród malowniczych wzgórz Beskidu Sądeckiego. Pierwszą pijalnię wody „Słotwinka” (istniejący do dziś najstarszy zachowany budynek) zbudowano tu już w mroku 1806, ale gwałtowny rozwój uzdrowiska nastąpił w drugiej połowie XIX wieku, dzięki działalności prof. Józefa Dietla. To dzięki jego aktywności Krynica na przełomie wieków gościła ponad 6 tysięcy kuracjuszy rocznie, a po doprowadzeniu tu kolei (1911) ich ilość systematycznie się zwiększała.

CZYTAJ WIĘCEJ
Artykuły

„Londyn 1967”

„Londyn 1967” jest drugą części trylogii Piotra Szaroty. Recenzowałem jakiś czas temu „Wiedeń 1913”, a na druk czeka jeszcze niedokończony kolejny tom, którego tytuł (równoznaczny z lokalizacją i konkretnym rokiem) na razie owiany jest lekką mgłą tajemnicy. To dobrze, gdyż apetyt rozbudzony wielowymiarowym, fascynującym obrazem Londynu z końca lat 60-tych, musi zostać zaspokojony do końca. Poprzednia książka tego autora zasłużenie doczekała się m.in. nominacji do literackiej nagrody „Nike” w roku 2014. Autor wysoko ustawił w niej wtedy poprzeczkę dla swoich czytelników, zapraszając ich do niecodziennej, doskonale zdokumentowanej podróży w czasie do Wiednia, który przed 100 laty, w przededniu wybuchu I Wojny Światowej można było nazwać sercem Europy. Precyzyjny i barwny opis 12 kolejnych miesięcy z życia wiedeńskiej bohemy artystycznej oraz środowiska naukowego, a także krzyżujących się tam wtedy dróg polityków, którzy już niebawem mieli stanowić o losach świata, choć jeszcze nic tego nie zapowiadało – to jednocześnie kronika nieco spóźnionego pogrzebu dziewiętnastowiecznej Europy.

CZYTAJ WIĘCEJ
Artykuły

„Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew…”

Sopot stanowił dla mnie zawsze prywatne, osobiste centrum wszechświata. To mojemu (od urodzenia) miastu poświęciłem ponad ćwierć wieku samorządowej aktywności i o nim napisałem najwięcej swoich książek. To na pewno wciąż dla mnie najważniejszy temat, od którego raczej nie wyzwolę się już do końca swojego życia. Ale zbyt bliska perspektywa często zniekształca ogólny widok, zatem zawsze – jak w muzeum czy galerii – warto spojrzeć na piękny obraz z odpowiednim dystansem, żeby dostrzec wszystkie detale i szczegóły.

CZYTAJ WIĘCEJ
Artykuły

Prapolski Gdańsk i Sopoty AD 1946

„Polska nad dzisiejszym Bałtykiem jest ziszczeniem snów pokoleń i wieków” – mówił w roku 1945 w Gdańsku ówczesny wojewoda Stanisław Okęcki. „Prapolski Gdańsk”, który powrócił do „macierzy” i miał być od tej chwili wraz z Gdynią morską wizytówką nowej, socjalistycznej Polski, stał się w ten sposób propagandowo-politycznym zaklęciem, które powracało w kolejnych powojennych latach wielokrotnie. Nic więc dziwnego, że natychmiast po zajęciu Gdańsku przez wojska Armii Czerwonej, zgrupowane w II Froncie Białoruskim i dowodzone przez marszałka Konstantego Rokossowskiego, przystąpiono do intensywnej akcji „usuwania śladów niemczyzny” i przemianowywania nazw ulic. Jeszcze w roku 1945 przystąpiono też do przygotowania specjalnego „Informatora miasta Gdańska”, który zawierał niezbędny skorowidz adresowy, stare i nowe nazwy ulic, siedziby urzędów oraz liczne dowody odradzającego się błyskawicznie życia gospodarczego – reklamy przedsiębiorstw prywatnych (jeszcze ich nie zwalczano), zakładów rzemieślniczych i państwowych, działających na terenie Gdańska i Sopotu.

CZYTAJ WIĘCEJ
Raporty | Z rynku finansowego

Konkurs EKO HESTIA SPA rozstrzygnięty

Dziś na terenie całej Polski funkcjonuje 45 miejscowości o oficjalnym statusie uzdrowiska, choć mało kto zdaje sobie sprawę, że w okresie II Rzeczypospolitej takich miejsc było aż 440! Ale i dziś to ważny element nie tylko systemu opieki i profilaktyki zdrowotnej, ale także rynku specjalistycznych usług medycznych i rehabilitacyjnych oraz ukierunkowanej turystyki uzdrowiskowej. To także ważny element zrównoważonego rozwoju poszczególnych regionów naszego kraju, mający też istotny wpływ na budowanie świadomości ekologicznej lokalnych społeczności.

CZYTAJ WIĘCEJ
Artykuły

Na drugim brzegu tęczy…

1 listopada to tradycyjnie okazja do wspomnień tych, którzy odeszli i których nam dotkliwie brakuje. Bo „wspomnienia się nigdy nie starzeją”, a klisze pamięci pozostaną na zawsze pełne barw. To moje dzisiejsze wspomnienie to zatem nie tylko spłata pewnego długu wdzięczności, ale i niezgrabna próba określenia, jak ważną postacią okazał się w moim prywatnym życiu Franciszek Walicki, bo jemu chcę poświęcić ten tekst. Minął już ponad rok od jego śmierci, a ja wciąż żałuję, że nie zdążyłem mu tego wszystkiego za życia powiedzieć. Człowiek zawsze myśli, że jest jeszcze czas na takie osobiste zwierzenia i wyznania, zwłaszcza skierowane do osób bliskich i zawsze się z nimi spóźnia. I posłużę się tu niefrasobliwie parafrazą złotej myśli Kubusia Puchatka – im częściej dziś o Franku myślę, tym bardziej go nie ma… Ten brak jest z pewnością wyjątkowo dotkliwy dla wszystkich, którzy Franka znali i kochali.

CZYTAJ WIĘCEJ
Artykuły

Rabka nie tylko dla dzieci

Z dziennika uzdrowiskowego podróżnika.

Tym razem Rabka. Rabka jest z reguły kojarzona z rehabilitacją i leczeniem dzieci. Z jednej strony absolutnie słusznie, bo to główna specjalizacja medyczna, utrwalona przez lata dobrymi praktykami, z drugiej zaś trochę myląco, gdyż jest to dziś nowoczesny kompleks uzdrowiskowy Rabka-Zdrój (tę nazwę zatwierdzono oficjalnie dopiero w roku 1999), które warto odwiedzić bez względu na wiek.

CZYTAJ WIĘCEJ
Wydarzenia

Jazzowy wiatr od morza

Kilka miesięcy temu w artykule „Kiedy słychać dżezu pierwsze trzaski” przypominałem na tych łamach trudny „katakumbowy” okres polskiego jazzu, który w latach 1948-1955 został uznany za muzykę wręcz wrogą socjalistycznym ideałom. Jej „odpolitycznienie” okazało się jednak procesem niełatwym i długotrwałym. Najgorszy okres jazz przetrwał, schodząc do politycznego podziemia i ukrywając się pod nazwą „muzyki tanecznej”.

CZYTAJ WIĘCEJ
Artykuły

Uzdrowisko z historią

Z dziennika uzdrowiskowego podróżnika

Już na początku XIX wieku odkryto lecznicze właściwości nałęczowskich wód, a uzdrowisko Nałęczów powstało w roku 1878 roku. jako dzieło lekarzy sybiraków. Ówczesnym właścicielem dóbr nałęczowskich był hrabia Michał Górski, który stworzył z tego miejsca ważny ośrodek leczniczy, który tętnił życiem kulturalnym oraz miasto-ogród, które upodobali sobie polscy kuracjusze. Nieprzypadkowo Nałęczów wybierali na miejsce swojego pobytu tak znani wówczas pisarze, jak Stefan Żeromski, Bolesław Prus czy Henryk Sienkiewicz.

CZYTAJ WIĘCEJ
Artykuły

Z archiwum sopockiego pasjonata

Pierwsze lata powojenne to okres poszukiwania w Sopocie nowej arkadii przez wielu przybyszy, ciężko doświadczonych traumą utraty swojej dotychczasowej małej ojczyzny i poszukujących swojego miejsca do życia. Trafili tu m.in. przybysze ze zdruzgotanej Warszawy, utraconych bezpowrotnie – jak się miało okazać – kresów, profesorowie z Lwowa, uciekinierzy z Wilna, wszyscy, którzy nie mieli już dokąd i z kim wracać – próbowali odnaleźć w przedwojennym kurorcie, wciąż eleganckim i wspominającym czasy niedawnej świetności.

CZYTAJ WIĘCEJ
Artykuły

Narzędzia władzy

Większość prezydentów, jeśli tylko zechce, może rządzić swoimi miastami dożywotnio” – stwierdził jakiś czas temu socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Jarosław Flis. Uzasadniając tę tezę, stwierdził też, że już kilka miesięcy przed wyborami na rzecz reelekcji pracują całe biura prasowe. Nawet jeśli jest to tylko kilka osób, to daje kolosalną przewagę. Żeby to nadrobić, konkurent musiałby wydać na promocję kilkaset tysięcy złotych. Jest to oczywiście nierealne, zwłaszcza dla kandydatów bezpartyjnych, dlatego droga do reelekcji jest zdecydowanie łatwiejsza.

CZYTAJ WIĘCEJ
Artykuły

Co się stało z naszą klasą?

To pytanie, zadane przez Jacka Kaczmarskiego w jego, dość gorzkiej w wymowie, piosence, nigdy nie traci na aktualności. Losy moich przyjaciół ze szkolnej ławki są – jak patrzę na to dziś z perspektywy czasu – dość typowe dla pokolenia, które dorastało na przełomie lat 60-tych i 70-tych. Emigracja pomarcowa, bezpowrotne zniknięcie z mojego życia kolegów z obco brzmiącymi nazwiskami (Wolf, Vorpahl), migracje zarobkowe za chlebem za ocean, wymuszony okolicznościami wybór wolności, bardziej lub mniej udane powroty, zawiłe losy osobiste.

CZYTAJ WIĘCEJ
STRONA 3 Z 4