Stan rynku: Rynek zmieniający oblicze

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

bank.2011.07-08.foto.060.a.200xCoraz bardziej odczuwalna jest bariera cenowa, presja rosnących kosztów oraz szybko zmieniające się otoczenie prawno-instytucjonalne, które nakłada na firmy audytorskie większy ciężar odpowiedzialności. W niemal każdej firmie z tej branży bez względu na jej rozmiary można usłyszeć pytanie: dlaczego wszyscy są przeciwko audytorom?

Jerzy Wrzosiński

Oczywiście inny jest ranking problemów z perspektywy „dużej czwórki” czy firm szukających dla siebie miejsca na rynku, ale każda z nich na swój sposób musi znaleźć kompromis między swoim potencjałem a rosnącymi oczekiwaniami, które coraz głośniej dyktują unijne instytucje. Nie dziwmy się zatem, że z im mniejszą firmą mamy do czynienia, tym częściej pojawiają się obawy, że tych szczytnych skądinąd celów nie uda się spełnić. A stąd już tylko krok dzieli od frustracji.

Wszyscy chcą rosnąć

– To jest bardzo konkurencyjny rynek – mówi Bogdan Dębicki, partner w firmie KPMG Audyt. – My go oceniamy na 700-800 mln zł rocznie, a liczba podmiotów na nim działających była przez długi czas bardzo stabilna. Jeśli spojrzymy na listę Krajowej Izby Biegłych Rewidentów, to od 2006 r. widniało na niej niewiele ponad 1900 podmiotów. Dopiero w ostatnich miesiącach ich liczba zaczęła się wyraźnie kurczyć. O ile kilka lat temu jeszcze firmy rywalizowały w swoich „kategoriach wagowych”, czyli najwięksi w swoim gronie, a średnie i małe kancelarie ze swoimi rówieśnikami, to w ostatnim czasie te granice zaczynają zanikać.

– Coraz częściej widzimy, że o to samo zlecenie konkurują duże firmy ze średnimi, a średnie stają w szranki z małymi. Jeśli spojrzymy na warszawską giełdę, to wśród audytorów badających sprawozdania emitentów znajdziemy też i jednoosobowe firmy – zwraca uwagę Bogdan Dębicki. A skoro jesteśmy przy warszawskiej giełdzie, to 362 firmy zapłaciły w ubiegłym roku obsługującym je kancelariom blisko 142 mln zł – taki obraz rysuje się z ich raportów rocznych. Czy to dużo?

Zacznijmy najpierw od tego, że na upadek banku Lehman Brothers pod koniec 2008 r. spółki z warszawskiej giełdy mogły zareagować dopiero rok później. Jak podsumował to dziennik „Parkiet”, 25 proc. emitentów zmieniło w 2009 r. audytora na tańszego. W ub. r. sytuacja wróciła do normy, bo już tylko 16 proc. giełdowych firm rozpoczęło współpracę z nowym audytorem. Mamy także wzrost przychodów audytorów o blisko 3 proc. w porównaniu do 2009 r. Koniec największych kłopotów? Jeśli tak, to jeszcze nie tym razem. Jeśli przyjrzymy się bliżej tym danym, to okaże się, że wynagrodzenie za badanie i przegląd sprawozdań finansowych spadło o blisko 2,9 proc. Natomiast wzrost przychodów ogółem firm audytorskich to zasługa ich dodatkowych dochodów, m.in. za prace nad prospektami emisyjnymi czy wynagrodzenie za doradztwo podatkowe.

Nie chciały za to spadać koszty prowadzenia działalności audytorskiej. Jak w każdej firmie usługowej jedną z głównych pozycji są wynagrodzenia personelu, a w tym przypadku utrzymuje się tendencja wzrostowa.

Podsumujmy. W stosunkowo korzystnym otoczeniu gospodarczym przychody z działalności podstawowej się skurczyły, a o wyjściu na plus zadecydowało wynagrodzenie z szeroko rozumianej działalności „doradczej”. Tu dynamika w ujęciu rocznym wynosiła blisko 34 proc. A jeśli dodamy, że dla wielu audytorów tu właśnie kryje się wartość dodana, to nie powinniśmy być zaskoczeni tym, gdzie strzelają najcięższe działa. Pojawia się zatem pytanie. Przypadek, a może…

Maria Rzepnikowska
prezes Deloitte Audyt Sp. z o.o.

Zacznijmy od tego, że na nowo musimy spojrzeć na nasz zawód, na naszą rolę w gospodarce, bo wciąż podążamy drogą, którą wykreślili nasi prekursorzy niemal dwieście lat temu. Oddając hołd ich dalekowzroczności, mamy jednak do czynienia z coraz bardziej złożoną rzeczywistością, do opisu której nie wystarcza już dwubiegunowy świat. Właścicieli kapitału i tych, którzy nim zarządzają. Wykreślając nowy kurs, nie możemy jednak zrezygnować z fundamentu, na którym zbudowany jest nasz zawód, a jest nim niezależność. Bo bez niej zawód zaufania publicznego nie przetrwa. To trzeba mieć na uwadze, gdy mówimy o nowelizacji ustawy z maja 2009 r., która ma zwiększyć efektywność funkcjonowania Komisji Nadzoru Audytowego oraz Krajowej Izby Biegłych Rewidentów. To nie jedyne wyzwanie w moim przekonaniu. Ustawa o rachunkowości mówi, że o wyborze audytora decyduje właściciel, czyli walne zgromadzenie akcjonariuszy lub rada nadzorcza. Jak zatem mamy patrzeć na ustawę o zamówieniach publicznych, która na ogół organizację procedur zmierzających do wyłonienia audytora powierza zarządowi? A przecież to naszym obowiązkiem jest obiektywne spojrzenie właśnie na dokonania zarządu. To nie jedyna sprzeczność legislacyjnych oczekiwań wobec nas. Bo z jednej strony stawia się nam bardzo wysoko poprzeczkę, jeśli chodzi o jakość pracy i odpowiedzialność za wydawaną opinię, a z drugiej stawia na równi z każdym dostawcą towarów i usług, gdzie tak wyśrubowanych standardów nie ma. Tu niezbędna jest konsekwencja. Bo jeśli mamy być jednym z ogniw ładu korporacyjnego, to wynagrodzenie biegłego rewidenta powinno być adekwatne do stawianych przed nim zadań.

…nowy trend?

– To jest proces, który w Polsce jest dopiero ostatnio zauważalny, ale na świecie trwa już od dłuższego czasu – odpowiada Leszek Dubicki, który na rynek usług audytorskich patrzy obecnie z perspektywy niezależnego eksperta. Każda osoba, która uczestniczyła w negocjacjach z klientem wie, jak silne są jego oczekiwania co do obniżenia ceny za audyt. To dotyczy zarówno klientów z rynku krajowego, jak i międzynarodowego.

W przypadku firm sieciowych umowy na audyt przedsiębiorstw między- narodowych zawierane są na szczeblu zagranicznych central firm audytorskich, które bardzo mocno ze sobą konkurują. Nie jest niczym niecodziennym, gdy otrzymujemy z centrali krótką informację, że w tym roku wynagrodzenie za audyt polskiej spółki jest np. o 10 proc. niższe niż rok wcześniej. Jest to wspólne doświadczenie audytorów z firm sieciowych. Jeśli mamy wątpliwości, to spójrzmy na wynagrodzenie, jakie płacą kontrolowane przez zagranicznych właścicieli spółki z warszawskiej giełdy tym samym audytorom w kolejnych latach.

Jeszcze silniejsza presja na obniżkę cen występuje, gdy w grę wchodzi klient z krajowego rynku. Wprawdzie nie jest to jeszcze częste zjawisko, ale znane są przypadki, gdy oferta cenowa którejś z firm z „dużej czwórki” jest niższa niż mniejszych konkurentów. W przypadku przetargów organizowanych przez administrację publiczną i samorządową właśnie cena jest głównym, o ile nie jedynym, kryterium wyłonienia zwycięzcy. Część osób uczestniczących w przetargach ocenia, że ich organizacja powoduje spadek cen usług od 10 do 15 proc. w stosunku do oferty wyjściowej.

Po jeszcze bardziej konkurencyjną formę przetargów zaczynają sięgać największe polskie koncerny, organizując aukcje internetowe na świadczenie usług audytorskich. W tym przypadku zainteresowane podmioty reagują w czasie rzeczywistym na posunięcia rywali, obniżając o dopuszczalny maksymalny przedział swoje oczekiwania cenowe. Ta forma w równym stopniu budzi niezadowolenie uczestników aukcji, co zadowolenie ich organizatorów z uwagi na głęboki spadek cen.

Tendencje, jakie dyktuje praktyka gospodarcza, znajdują się jednak na kursie kolizyjnym z zasadami etyki zawodowej, które znalazły swój wyraz w załączniku do Uchwały nr 1426/33/2009 Krajowej Rady Biegłych Rewidentów z 3 listopada 2009 r. W rozdziale dziewiątym punkt jeden czytamy. „Podmioty uprawnione powinny ustalać wynagrodzenie za świadczone usługi w taki sposób, aby były one odzwierciedleniem wartości wykonanych na rzecz klienta czynności rewizji finansowej”, podczas gdy rynek kieruje się diametralnie przeciwną logiką.

Antoni Reczek
prezes zarządu PwC

Dyskusja jest potrzebna i to nie ulega wątpliwości. Ale czy kierunek, który zarysowała Komisja Europejska w „Zielonej księdze” jest właściwy? Tu byłbym mocno sceptyczny. Zacznijmy od publicznych konsultacji ogłoszonych przez KE, na które nadeszło ponad 700 odpowiedzi. Dużo, prawda? Ale zanim pośpieszymy się z osądem, przyjrzyjmy im się bliżej. Blisko połowa z nich – mocno wspierająca tezy zawarte w „Zielonej księdze” – pochodzi ze wspólnego źródła, czyli od członków niemieckiego stowarzyszenia małych firm audytorskich. Cechuje je ten sam język i ta sama stylistyka. Przypadek? Nie mnie to oceniać. A gdy spojrzymy na te odpowiedzi, które odbiegały od pomysłów Michela Barniera, unijnego komisarza ds. rynku wewnętrznego i usług, który cieszy się reputacją promotora „Zielonej księgi”, to zobaczymy krytyczne opinie rządów krajów wspólnoty czy niezależnych organizacji. Mamy zatem zbliżoną liczbę przeciwstawnych głosów, ale za to ranga i różnorodność głosów sceptyków to już wyższa liga.

Nie powinniśmy być zatem zdziwieni chł...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI