Prezes NBP: inflacja wróci do celu w 2026 roku
„Inflacja może nawet przekroczyć 5% [na koniec br.]. Są pewne elementy, które trudno uwzględnić – są jakby nie w pełni precyzyjne: pewne podwyżki cen, wody, na przykład w poszczególnych samorządach.
Co więcej, dynamika cen może się jeszcze zwiększyć na początku 2025 roku wraz z wygaśnięciem całkowitym działań osłonowych wobec nośników energii, ogrzewania i tak dalej” – powiedział Adam Glapiński podczas konferencji prasowej.
Zwrócił uwagę, że pojawiają się zapewnienia ze strony rządu, że środki na działania osłonowe, tj. na utrzymanie „tej resztki działań osłonowych” będą zabezpieczone w budżecie na 2025 rok, co z kolei mogłoby obniżyć ścieżkę inflacji w przyszłym roku.
„Na razie mamy w ręku projekt ustawy budżetowej. I inflacja powinna się obniżać, przy tych wszystkich danych, które posiadamy w tej chwili” – dodał.
Inflacja wg prognozy prezesa NBP
„Ale jednak dopiero w 2026 roku, a więc gdy efekty podnoszenia cen energii już wygasną, zostaną wchłonięte przez gospodarkę, przez gospodarstwo domowe, inflacja ma szansę powrócić do poziomu zgodnego z celem inflacyjnym.
Zakładamy, że powróci w 2026 roku – tak wynika z lipcowej projekcji opracowanej przy założeniu niezmienionych stóp procentowych NBP” – powiedział dalej prezes banku centralnego.
Główny Urząd Statystyczny (GUS) podał wcześniej, że według wstępnych danych, inflacja konsumencka wyniosła 4,3% w ujęciu rocznym w sierpniu 2024 r. wobec 4,2% r/r w lipcu 2024 roku.
„Na podstawie wstępnych danych GUS można szacować, że inflacja bazowa – czyli dynamika cen po wyłączeniu cen żywności i energii – była w sierpniu niższa niż inflacja ogółem. To jest dla nas bardzo ważna informacja” – powiedział także Adam Glapiński.
NBP podał wcześniej, że inflacja bazowa po wyłączeniu cen żywności i energii wyniosła 3,8% w lipcu 2024 roku.
Podczas poprzedniej, lipcowej konferencji prasowej prezes NBP mówił, że – zgodnie z wynikami lipcowej projekcji banku centralnego, powrót inflacji do celu – po wzroście w II połowie tego roku i na początku przyszłego roku – nastąpi w 2026 roku.
Czytaj także: RPP nie zmieniła we wrześniu ’24 wysokości stóp procentowych
Projekt budżetu na 2025 rok jest „hojny i luźny”
Przyjęty wstępnie przez rząd projekt budżetu na 2025 rok jest budżetem „hojnym, luźnym”, nie przewiduje zacieśnienia fiskalnego, przewodniczący Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Adam Glapiński.
„Deficyt finansów publicznych na poziomie 5,5% PKB jest w tym wstępnym projekcie budżetu. […] Nie będę wchodził w szczegóły. Nie ma jakiegoś wzrostu, ale nie ma spadku też deficytu, czyli nie jest to budżet – ten zaprojektowany wstępnie – zacieśnienia, jest to budżet cały czas bardzo hojny, otwarty, luźny” – powiedział Adam Glapiński.
„To, oczywiście, powoduje konieczność, implikuje natychmiastowo potrzebę sfinansowania po raz kolejny wysokich potrzeb pożyczkowych. Państwo polskie będzie miało bardzo duże potrzeby pożyczkowe” – dodał.
Podkreślił, że hojny budżet jest zagrożeniem z punktu widzenia inflacji.
Czytaj także: Prezes NBP: obniżka stóp za dwa lata
Silny złoty mniej szkodzi eksporterom niż słabość gospodarki Niemiec
Polskim eksporterom silny złoty szkodzi mniej niż słabość gospodarki Niemiec, która znajduje się obecnie w stagnacji, ocenia prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP).
„Muszą się włączyć dwa kolejne motory rozwoju, czyli inwestycje i eksport. Jak wiecie, z eksportem jest teraz słabo, dynamika eksportu bardzo spadła. Mówi się, że kurs złotego jest za wysoki czy wysoki – to obniża trochę tę aktywność.
My to śledzimy, badamy też opinie eksporterów. Oczywiście, trochę im przeszkadza silny złoty, ale to nie jest główny czynnik.
Głównym czynnikiem jest to, co mówiłem: problem Niemiec, chorej gospodarki niemieckiej – to, że ona jest stagnacyjna, że stoi w miejscu. A głównym odbiorcą naszych towarów eksportu, podobnie jak i importu, są Niemcy” – powiedział Adam Glapiński.
W komunikacie po posiedzeniu (4.09.2024) Rady Polityki Pieniężnej (RPP) napisano, że Rada ocenia, iż ograniczająco na dynamikę cen konsumpcyjnych oddziałuje także umocnienie kursu złotego, które jest spójne z fundamentami polskiej gospodarki.
Na rozważanie 4-dniowego tygodnia pracy w Polsce jest jeszcze za wcześnie
„Jak słyszę, że jest podejmowana dyskusja, żeby wprowadzić czterodniowy tydzień pracy w Polsce – no to sorry, no trochę za wcześnie. My jesteśmy cały czas jakby tymi doganiającymi” – powiedział Adam Glapiński.
„Natomiast – jak mówiłem – w ciągu 8-10 lat, jeśli się wszystko utrzyma tak jak jest, nie zepsujemy czegoś, będziemy na dzisiejszym poziomie Wielkiej Brytanii, Francji, mając za sobą już dosyć daleko Włochy” – dodał szef banku centralnego.
Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk mówiła kilka miesięcy temu, że w perspektywie „najbliższych kilku lat” tydzień pracy miałby trwać cztery dni.
Z kolei pod koniec sierpnia ‘24 minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz mówiła, że czterodniowy tydzień pracy nie byłby dobrym rozwiązaniem w obecnych czasach w Polsce ze względu na sytuację demograficzną, która oznaczać będzie spadek relacji liczby pracujących do emerytów (z ponad 3 obecnie do ok. 1,7 w 2050 roku).
Podkreśliła, że Polska 2050, której jest reprezentantką, nie proponowała takiego rozwiązania.