Na inflację przyjdzie nam zaczekać; na razie cieszmy się rosnącym PKB i szybkim spadkiem bezrobocia

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Wyczekujący inflacji niczym przysłowiowa kania dżdżu muszą uzbroić się w cierpliwość; wiele wskazuje na to, że ceny zaczną rosnąć z jej powodu nie wcześniej aniżeli w 2017 roku. Przeciwnego zdania jest niespełna jedna trzecia spośród 19 ekspertów, którzy wzięli udział w najnowszej edycji Ankiety Makroekonomicznej Narodowego Banku Polskiego. Badanie,  przeprowadzone w marcu br, objęło analityków gospodarczych z sektora finansowego, niezależnych ośrodków eksperckich, a także związków zawodowych i organizacji przedsiębiorców i pracodawców.

Jakie wnioski płyną z najnowszej edycji ankiety? Odsetek ekspertów dostrzegających szansę na odejście deflacji w roku 2016 zmniejszył się znacznie w porównaniu do edycji z grudnia ubiegłego roku. O ile w edycji grudniowej aż 83 proc. ankietowanych postrzegało ten rok jako okres niskiej, bo wynoszącej poniżej 83 procent, ale jednak inflacji, to w tegorocznej edycji aż 63 proc. głosów wskazuje na kontynuację tendencji deflacyjnej.  Zmieniło to oczywiście w istotnym stopniu projekcję inflacji do grudnia 2016; o ile trzy miesiące temu jej wysokość postrzegana była pomiędzy 0,4% a 1,3%, to dzisiejsze wyniki skłaniają się ewidentnie ku deflacji – ich wartość kształtuje się pomiędzy minus 0,6% a 0,3%. Dość duża zgodność panuje natomiast wśród ekspertów co do wyników przyszłego roku; wartość inflacji CPI w roku przyszłym szacowana jest pomiędzy 1,0% a 2,2%, a rok później osiągnąć może nawet 2,6%. Wnioski te wydają się optymistyczne; ów pozytywny obraz zdają się jednak burzyć dwa szczegóły. Po pierwsze, aż 86 proc. respondentów w tej edycji ankiety uważa, że wynik w przyszłym roku będzie poniżej zakładanego przez NBP na poziomie 2,5 procent celu inflacyjnego. Po drugie, należy wziąć również pod uwagę nie mniej optymistyczne wyniki sprzed zaledwie trzech miesięcy, kiedy to ankietowani również postrzegali rok 2016 jako dużą szansę na powrót trendów inflacyjnych nad Wisłę. Zresztą w najnowszej edycji raportu sami jego autorzy podkreślają, że scenariusz dla lat 2017-2018 jest słabo zarysowany.

Więcej optymizmu respondenci wykazywali jeśli chodzi o dynamikę polskiego PKB. Uśrednione wyniki badania wskazują, że przez ten i następny rok polskie PKB będzie rosnąć na poziomie 3,6 proc. w skali rocznej. Pod tym względem wynik z grudnia 2015, wskazujący na 3,5 procentowy przyrost PKB w kolejnych dwóch latach,  został utrzymany lub nawet nieznacznie się poprawił. W porównaniu do średniej unijnej dynamiki przyrostu PKB, której wartość eksperci szacują na odpowiednio 1,6% w roku bieżącym, 1,7% w przyszłym i wreszcie 1,8% za dwa lata, polska gospodarka wciąż rozwija się szybciej aniżeli rynki w krajach unijnych. Wraz ze wzrostem PKB utrzymywać się będzie ujemna dynamika bezrobocia. W badaniu przeprowadzonym na koniec ubiegłego roku zakładano spadek bezrobocia w ciągu najbliższych dwóch lat o 1 punkt procentowy – z 10,5% do 9,5%. Tegoroczny wynik to 9,3 % – czyli przyrost miejsc pracy okazał się szybszy aniżeli sugerowali to fachowcy, a na dodatek udało się osiągnąć taki wynik w czasie krótszym niż 12 miesięcy. Równie optymistyczna wydaje się prognoza na najbliższe dwa lata – według szacunków z marca br. bezrobocie w roku 2018 osiągnąć ma poziom 8,6 procenta. Biorąc pod uwagę obecne trendy na rynku pracy, który powoli staje się „rynkiem pracownika”, można się spodziewać co najmniej realizacji tych założeń – o ile znowu rzeczywistość nas nie zaskoczy, podobnie jak to miało miejsce w roku bieżącym.

W opinii ekspertów, niewielki wzrost czeka w tym roku również podstawową stopę procentową NBP; wyniesie ona 1,45 procent. Oznacza to, iż realna wartość tej stopy procentowej w bieżącym roku nie powinna być niższa niż 1,25% i zarazem nie przekroczy 1,95%. Przy prognozie z grudnia ub.r. na poziomie 1,35 proc. jest to drobne, ale jednak widome podwyższenie. W przyszłym roku, zdaniem analityków NBP, podstawowa stopa procentowa wyniesie mniej więcej 1,55% – co oznacza kolejną poprawę o dziesiątą część punktu procentowego. Można zatem mówić o spokojnym i zarazem stałym podwyższaniu podstawowej stopy procentowej nad Wisłą.

Karol Jerzy Mórawski