Mimo wzrostu gospodarczego coraz więcej bankructw

Mimo wzrostu gospodarczego coraz więcej bankructw
Fot. Pixabay.com
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Jak informuje Euler Hermes - globalny ubezpieczyciel należności handlowych - w I kwartale sądownie stwierdzono niewypłacalność 260 przedsiębiorstw

#WitoldGadomski: Wysoki wzrost wynagrodzeń musi się odbijać na zyskach przedsiębiorstw, które na razie nie przerzucają jeszcze rosnących kosztów na klientów – o czym świadczy niska #inflacja #Bankructwa #EulerHermes

Informacja o tym znalazła się w  Monitorach sądowych i gospodarczych. Liczba niewypłacalnych firm była o 16 % większa niż w I kwartale 2017 roku. 50 niewypłacalnych firm należało do branży budownictwa, 66 produkcji, 9 transportu, 75 usług i 39 handlu hurtowego.

Niewypłacalność, jak wiele innych zjawisk gospodarczych, ma charakter cykliczny. Poprzedni szczyt przypadł w roku 2013, gdy w ciągu jednego kwartału zbankrutowało 240 przedsiębiorstw. Ale był to rok słabej koniunktury i trudności budżetowych państwa. Tym razem rośnie liczba firm niewypłacalnych, mimo że utrzymuje się wysoki wzrost gospodarczy, a firmy mają znaczne zapasy gotówki. W końcu marca b.r. przedsiębiorstwa niefinansowe miały na rachunkach bieżących w bankach 162,7 mld zł, a na rachunkach terminowych 95,7 mld zł. W ciągu roku ich należności w bankach wzrosły o ponad 11 mld zł.

Rosną napięcia w gospodarce

W gospodarce rynkowej bankructwa firm są czymś normalnym, a nawet zdrowym. Upadają przedsiębiorstwa mniej wydolne, gorzej zarządzane lub takie, których właściciele lub prezesi źle ocenili ryzyko. Majątek jest przejmowany przez syndyka, wierzycieli, a ostatecznie trafia w ręce innych przedsiębiorców, którzy potrafią lepiej go wykorzystać. Bankructwa są więc naturalną selekcją, która przyczynia się do poprawy ogólnej efektywności.

Tyle teoria, bo w praktyce niewypłacalność wiąże się nie tylko z dużymi kłopotami dostawców i pracowników, ale świadczy też o narastających napięciach w gospodarce. Te napięcia wynikają między innymi z wyczerpania wolnych mocy produkcyjnych. Wiele firm nie może bez zainwestowania w moce, zwiększyć produkcji. Czasami nie są w stanie wywiązać się z zamówień.

Odczuwany jest brak pracowników, łagodzony napływem imigrantów, głównie z Ukrainy. W efekcie wynagrodzenia i koszty pracy rosną szybciej niż wydajność. W I kwartale w sektorze przedsiębiorstw wynagrodzenia były nominalnie o 7,1 % wyższe niż przed rokiem, a realnie o ok. 6 %. Tak wysoki wzrost wynagrodzeń musi się odbijać na zyskach przedsiębiorstw, które na razie nie przerzucają jeszcze rosnących kosztów na klientów – o czym świadczy niska inflacja.

Zanim zbudują, zbankrutują?

W budownictwie niewypłacalne były firmy wyspecjalizowane, m.in. w drogownictwie i inwestycjach towarzyszących. To też niepokojący objaw. W najbliższych miesiącach spodziewany jest wzrost inwestycji infrastrukturalnych, finansowanych częściowo z funduszy europejskich. Firmy walcząc o kontrakty przez zaniżanie cen ofertowych, a jednocześnie nie mając wystarczających mocy produkcyjnych, popadają w problemy z płynnością. Zjawisko to obserwowaliśmy w latach 2011-2013 i efektem był gwałtowny spadek (po szybkim wzroście) produkcji budowlano-montażowej, a w efekcie znaczne spowolnienie gospodarki.