Miejsce migranta w polskiej gospodarce po pandemii COVID-19
Skutki pandemii COVID-19 odczuwają wszyscy bez względu na różnice społeczne. Migranci mieszkający w Polsce na równi z Polakami angażowali się w inicjatywy, o których głośno było na takich Facebookowych grupach, jak np. Widzialna ręka.
Jednak w odróżnieniu od Polaków, pandemia wywarła na migrantów negatywne skutki nie tylko w wymiarze zdrowotnym i ekonomicznym. Dla wielu cudzoziemców pracujących w Polsce utrata pracy oznacza również anulowanie podstawy do legalnego pobytu.
Ponadto dynamicznie zmieniająca się sytuacja spowodowała, że około 175 tys. obywateli Ukrainy wyjechało z Polski do ojczyzny.
Mimo sporadycznych antymigranckich głosów, rola cudzoziemców w polskiej gospodarce jest zauważalna i doceniana przez przedsiębiorców.
W latach 2014‒2018 cudzoziemcy wypracowali 11% polskiego PKB, a system ubezpieczeń społecznych pod koniec 2019 roku wspierało ponad 651 tysięcy migrantów, zgłoszonych do ZUS.
Zwolnienia w pierwszej kolejności
Szereg cudzoziemców pracowało w branży usługowej i gastronomii. Dlatego po ogłoszeniu globalnego lockdownu i zawieszeniu działalności przez część firm, wielu z nich straciło pracę. W okresie od marca do czerwca w sprawach dotyczących legalizacji pobytu lub pracy Fundacja Ukraina udzieliła wsparcia informacyjnego ponad 1200 osobom.
Według badania przeprowadzonego 2 kwietniu br. przez Fundację EWL, 84% z 600 przebadanych cudzoziemców woli w czasie pandemii pozostać w Polsce. Mimo to ponad 20% osób z powodu pandemii musiało zmienić branżę albo miejsce zatrudnienia, a u 60,6 % zmniejszył się wymiar etatu.
Jak twierdzi Michał Szeląg, dyrektor nadzoru operacyjnego w Sanpro Synergy i manager regionu w HR for Business, zwolnienia pracowników w czasie pandemii, w tym również cudzoziemców, spowodowane były kilkoma czynnikami. Jeżeli firmy, zwłaszcza zakłady produkcyjne, redukowały część etatów, to w pierwszej kolejności rezygnowały ze współpracy z agencjami pośrednictwa pracy. Wielu migrantów zatrudnianych jest za ich pośrednictwem, ale takie zwolnienia dotknęły również obywateli polskich.
Inne zjawisko, którego masowo doświadczali polscy pracodawcy, zwłaszcza w okresie marca i kwietnia, to zwalnianie się pracowników zagranicznych. Katarzyna Żuk, manager ds. wsparcia usługi rekrutacji w Sanpro Consulting opowiada, że były sytuacje, kiedy nawet 10‒20 osób jednego dnia rezygnowało z pracy i wracało do ojczyzny ze względu na niepewność sytuacji i narastające trudności z przekraczaniem granic.
Polacy pracujący na umowach cywilnoprawnych mieli podobną sytuację, ale zamiast zwalniania się z pracy „uciekali” na zwolnienia lekarskie lub korzystali z zasiłku opiekuńczego na dziecko.
Czytaj także: Jak migranci napędzają polską gospodarkę
Popyt na pracowników cudzoziemskich a pandemia COVID-19
Zdaniem Michała Szeląga, jeżeli chodzi o zapotrzebowanie na pracowników cudzoziemskich, w niektórych branżach rynek się kurczy, gdyż wdrażane są rozwiązania zautomatyzowane, co powoduje redukcję etatów.
Jednak są też branże, w których doświadcza się dużego niedoboru pracowników, np. rolnictwo, produkcja, logistyka.
‒ Mamy zakłady, z którymi współpracujemy, gdzie zatrudnieni byli głównie pracownicy z Ukrainy, a w związku z obostrzeniami związanymi z COVID-19 (okresem kwarantanny i sytuacją na granicy) mamy niedobór pracowników. Taka sytuacja występuje też w rolnictwie, gdzie mimo iż stawki wynagrodzeń poszły w górę, brakuje chętnych do pracy ‒ wyjaśnia dyrektor Michał Szeląg.
Rolnicy alarmowali jeszcze w marcu, że zabraknie pracowników sezonowych. Po licznych zapytaniach od pracodawców i apelach obywateli Ukrainy Ambasada Polski na Ukrainie od początku maja zaczęła wydawać wybrane rodzaje wiz, między innymi na pracę sezonową.
‒ Nie rozwiązało to jednak problemu niedoboru pracowników. W związku z tym, przy kolejnej nowelizacji tzw. tarczy antykryzysowej odstąpiono od obowiązku posiadania zezwolenia na pracę sezonową pod pewnymi warunkami, tj. osoby, które posiadały ważne po 13 marca zezwolenie na pracę lub zarejestrowane po 13 marca oświadczenie o powierzeniu wykonywania pracy cudzoziemcowi zostały dopuszczone do wykonywania prac sezonowych ‒ komentuje prawniczka Fundacji Ukraina Anna Trylińska.
Podobnie sytuacja z zatrudnianiem migrantów na stanowiska dotyczące utrzymania porządku lub opieki nad pacjentami nie uległa zmianie. Jeżeli polski pracodawca nie jest w stanie obsadzić wakatów obywatelami polskimi, to decyduje się na cudzoziemców.
Proces zatrudniania i przymusowa kwarantanna
Zaraz po wprowadzeniu ograniczeń związanych z epidemią do Fundacji Ukraina zgłosiła się bardzo duża grupa osób potrzebująca wsparcia w zrozumieniu ich obecnej sytuacji prawnej. Cudzoziemcy zgłaszali się głównie z pytaniami dotyczącymi urlopów, świadczeń postojowych, ale też utraty pracy oraz przedłużania swojego pobytu.
Jak mówi Anna Trylińska, żadna z odsłon tzw. tarczy antykryzysowej nie wprowadziła istotnych udogodnień dla osób, które straciły pracę z powodu COVID-19. Utrata przez cudzoziemca pracy, która stanowi często podstawę do legalnego pobytu w Polsce, prowadzi bezpośrednio do utraty zezwolenia na pobyt. Cudzoziemcy pracujący w sektorze usług, zatrudnieni najczęściej na umowy cywilnoprawne, ucierpieli najbardziej.
Ze wspomnianego badania EWL wynika, że wśród świadczeń rządowych w czasie koronawirusa najbardziej oczekiwana wśród migrantów była możliwość przedłużenia ważności dokumentów zezwalających na pobyt i pracę w Polsce (58,9% badanych), co umożliwiło wprowadzenie kolejnych wersji tarczy antykryzysowej.
Zobacz więcej najnowszych wiadomości o wpływie koronawirusa na gospodarkę >>>
Zdaniem Michała Szeląga z powodu obaw przed drugą falą zachorowań skala prowadzonych procesów rekrutacyjnych jest obecnie mniejsza. W związku z tym, że sporo osób straciło pracę, wzrosła podaż na rynku pracy.
‒ Byliśmy zaskoczeni, że w dobie koronawirusa w Wielkopolsce, gdzie wcześniej bezskutecznie staraliśmy się zrekrutować pracowników, udało się zatrudnić ponad 100 obywateli Polski w bardzo krótkim czasie ‒ twierdzi Michał Szeląg.
Do zjawiska wzrostu konkurencji dochodzi zwłaszcza na stanowiskach średniego i wyższego szczebla i w branżach specjalistycznych, takich jak IT. Tutaj najważniejszą rolę odgrywają kompetencje i wiedza, a nie pochodzenie. Większość firm z ww. branży jest finansowana z kapitałów zagranicznych, co powoduje ich szczególną otwartość na kadrę wielokulturową.
Jednak sporo Polaków na takich stanowiskach straciło pracę, dlatego porównując migranta i polskiego obywatela o podobnych kompetencjach, w pierwszej kolejności często zatrudnia się Polaka ze względu na brak barier językowych, kulturowych czy utrudnień formalnych.
Z innej strony zaskakujące, według dyrektora nadzoru operacyjnego w Sanpro Synergia, jest zjawisko „podkupywania pracowników”, z którym polscy pracodawcy wcześniej nie mieli do czynienia.
‒ Są sytuacje, kiedy obcokrajowiec wraca do Polski, odbywa kwarantannę w opłaconym przez pracodawcę zakwaterowaniu, a w międzyczasie dowiaduje się od rodaków o innych możliwościach pracy za wyższą stawkę. Potem wyłącza telefon i zatrudnia się u innego pracodawcy.
Podobna rywalizacja o pracowników ma też miejsce na granicach, gdzie przedstawiciele firm próbują przekupić pracowników przekraczających granicę ‒ mówi Michał Szeląg.
Socjologowie apelują: nastawienie do migrantów zależy tylko od nas
Jeżeli chodzi o społeczny wymiar zatrudnienia w dobie pandemii, to należy zadać pytanie, czy wzrośnie poziom niechęci i obaw wśród Polaków wobec migrantów. A może odwrotnie: czy ma sens mówienie o wrogości społeczeństwa przyjmującego wobec cudzoziemców w czasach, kiedy wszyscy jesteśmy zagrożeni wirusem COVID-19?
Zaid Abou Saleh, wrocławski socjolog pochodzący z Syrii, bohater kampanii Fundacji Ukraina „Jestem Wrocławianinem tak jak Ty” uważa, że postrzeganie migrantów w Polsce w tych nowych warunkach jest przede wszystkim uzależnione od tego, jak Polacy będą postrzegać samych siebie. Ludzie często szukają tzw. kozła ofiarnego w ciężkich chwilach. Wydaje się, że nie ma jeszcze odpowiedzi, czy ta rola przypadnie cudzoziemcowi, czyli „obcemu”.
Zdaniem badacza, koronawirus jest nietypowym sprawdzianem z człowieczeństwa i dojrzałości.
‒ To także szansa na udowodnienie, że mimo wszystko, nie jesteśmy „najgorszą zarazą na Ziemi”. Żeby zapobiec pogorszeniu się nastrojów społecznych wobec migrantów każdy musi zacząć od siebie i zarażać innych życzliwością, uśmiechem i przyjazną postawą ‒ twierdzi socjolog Zaid Abou Saleh.
Czytaj także: MRPiPS: stopa bezrobocia w lipcu bez zmian, wyniosła 6,1 proc.