Deutsche Bank naraził klientów na straty, ale wnioski wyciągnął
Konsekwencje jednak już wyciągnięto.
Pracę straciło kilkunastu pracowników, w tym kierownicy z wydziału inwestycyjnego londyńskiej placówki Deutsche Banku, uwikłanych bezpośrednio w naganny czyn, a kilku innym, nieuwikłanym bezpośrednio, którzy nie dopełnili swych nadzorczych obowiązków, obcięto wynagrodzenia.
Czytaj także: MIFID quick fix nie taki szybki
Odszkodowanie za naruszenie dyrektywy MiFID
Co się stało? Jak ujawnili sygnaliści, londyńscy bankowcy namówili paru przedsiębiorców hiszpańskich na wysoce ryzykowne transakcje z derywatami, by chronić ich przed ryzykami dewizowymi. Jednym z tych klientów był handlarz winem J. García-Carrión. Jego firma zatrudnia 500 ludzi i ma obroty w wysokości 940 mln euro rocznie. Po paru miesiącach okazało, że transakcja zaczęła przynosić Hiszpanowi milionowe straty.
Deutsche Bank już wypłacił handlarzowi 10 mln euro tytułem odszkodowania. W ocenie ekspertów, stanowi to przyznanie się Deutsche Banku, że jego pracownicy wykorzystali brak doświadczenia u klienta, a tym samym naruszyli zasady z dyrektywy o obrocie papierami wartościowymi MiFID (Markets in Financial Instruments Directive).
Wobec innego klienta bank niemiecki nie czuje się jednak winny. Wskazuje, że ten doskonale zdawał sobie sprawę z ryzyka i nie zamierza wypłacać mu odszkodowania, a żądanie jest gigantyczne. Chodzi o hiszpańską grupę hotelową Palladium – jej obroty roczne to 750 mln euro – która zażądała od Deutsche Banku pół miliarda euro na wyrównanie strat.
Czytaj także: Bankowość i Finanse | Gospodarka | Chcemy tworzyć dobre prawo dla rynku kapitałowego na każde czasy
Deutsche Bank przeanalizował incydenty – reputacja najważniejsza
Portal „FinanzBusiness” (który jako jedyny o tym pisze) zastanawia się, co powodowało bankowcami z londyńskiej placówki, że pięć lat temu zaproponowali tak wysoce ryzykowne transakcje. Nadzieja na wysoką gratyfikację, a może chęć zawodowego awansu przez pokazanie, że potrafi się działać twardo i skutecznie? Najwyraźniej odepchnęli myśl, że ich metody mogą być nie tylko nieuczciwe, ale też możliwe do prawnego zakwestionowania.
Kierownictwo Deutsche Banku w każdym razie wyciągnęło i konsekwencje, i wnioski: nie tylko ukarano winnych, ale również zdecydowano o podjęciu wewnętrznych szkoleń personelu, by szczegółowo przeanalizować naganne zachowanie „londyńczyków”.
„Nie spuścimy zasłony milczenia na błędne postępowanie” – cytuje zapewnienia Banku „FinanzBusiness”.
Po niemiecku to nie zasłona, lecz „płaszcz milczenia” (Mantel des Schweigens), który się nad czymś rozpościera lub nie. I bardzo dobrze, wszystko jedno, zasłona czy płaszcz – takie niefortunne przypadki dla dobra firmy zawsze trzeba wyjaśniać. Reputacja jest najważniejsza.