Czy wzrosną kapitały dużych amerykańskich banków?
Wyrażał się „niewyrywnie”, ważył słowa i pozostawił pootwierane furtki. Ale i tak został zrozumiany, choć mowa jego była ezopowa. Powiedział dosłownie, że „[…] tak, czy inaczej nie zamierzamy udawać się w stronę długiego okresu wysokiej inflacji, ponieważ na podorędziu mamy oczywiście odpowiednie narzędzia”.
Z powodu rozległości i głębokości tamtejszych rynków pieniężnych wypowiedzi szefa amerykańskiego banku centralnego są dla świata finansów ważniejsze niż przepowiednie wyroczni delfickiej dla starożytnych Greków, więc oświadczenie prezesa wywołało zrozumiałe poruszenie.
Zacieśnienie wymagań kapitałowych wobec dużych banków
W zgiełku wywołanym jego ocenami na dalszy plan zszedł, lecz z pewnością tylko na chwilę, inny temat dwudniowej debaty członków kongresu USA z Jerome Powellem, a mianowicie zapowiedzi zacieśnienia wymagań kapitałowych wobec dużych amerykańskich banków.
Już tylko dni dzielą od publikacji projektów uregulowań w tej sprawie, która nosi znamiona wybitnie specjalistycznej i bardzo wąskiej, ale dotyka codziennych spraw każdego mieszkańca Ameryki, ludzi interesu nie wspominając.
Zwolenników podwyższenia kapitałów znaczących banków wiodą do legislacyjnego boju bardzo świeże, wiosenne, wspomnienia końca Silicon Valley i innych amerykańskich banków, które poległy przede wszystkim w wyniku obaw klientów o losy olbrzymich depozytów niepodlegających powszechnym gwarancjom.
Znawcy sądzą, że ostateczne projekty nowych amerykańskich ustaw bankowych będą odzwierciedlały porozumienie osiągnięte w 2017 r. w ramach prac bazylejskiego Banku Rozliczeń Międzynarodowych (BIS).
Przyjęty wtedy przez bankowców dokument nosi tytuł Basel III: Finalising post-crisis reforms i powstał w niespiesznej za to przemyślanej reakcji na kryzys finansowy panoszący się na Zachodzie w latach 2007-2009.
Gdy odchodził z Fed i stanowiska przewodniczącego Rady Stabilności Finansowej (Financial Stability Board), gubernator Randal K. Quarles ocenił w końcu 2021 roku, że pełne wdrożenie Basel III oznaczałoby konieczność podniesienia kapitałów banków o całe 20 proc. Skok byłby bardzo duży.
Czytaj także: Stopy procentowe w USA bez zmian, na poziomie 5,00-5,25 proc.
Koszty zamrożonego kapitału – kto za to płaci?
Banki mają w tej sprawie wyrobioną, negatywną opinię, ponieważ kapitał kosztuje, a „mrożenie” go w bilansie pachnie marnotrawstwem.
W przestrzeni publicznej banki ostrzegają jednak przede wszystkim, że każde istotne podwyższenie progów zabezpieczenia kapitałowego operacji bankowych to zmiana na gorsze dla ludzi i biznesu, ponieważ wyższe koszty ponoszone przez banki oznaczają albo ograniczenie akcji kredytowej, albo podniesienie cen pożyczek, lecz najczęściej oba skutki naraz.
Banki podkreślają także, że nazbyt ścisłe regulowanie działalności bankowej, to woda na młyn dla biznesów okołobankowych, które jako mniej nadzorowane, mnożą się na rynkach finansowych.
W spokojnych czasach firmy kierują się głównie atrakcyjniejszą ceną kredytów udzielanych przez „nie-banki”, ale w dzisiejszym klimacie gospodarczo-politycznym dobra pogoda zmienić się może w koszmar w mgnieniu oka.
Czytaj także: Powell: duże podwyżki stóp procentowych w USA mogą nie być konieczne
Orędownicy swobody gospodarczej, czyli dziś głównie Republikanie, są nastawieni do oczekiwanych zmian nieprzychylnie, podkreślając, że droższy kredyt to wolniejsza gospodarka.
Jednak w Kongresie większość mają Demokraci, którzy zdają się być zdania, że bezpieczeństwo systemu ekonomiczno-finansowego ma pierwszeństwo przed krótkowzroczną chęcią nienaruszania poziomu życia.