W nowym roku stare problemy
Obecny rząd jest prawdziwym rekordzistą w ekspresowym tempie uchwalania ustaw, które mają mu pomóc w uzyskaniu coraz większego pola do politycznego działania. Ten w niczym nieuzasadniony pośpiech, naginanie wielu przepisów prawa, budzi wiele kontrowersji nawet u tych, którzy na nich zagłosowali, zmęczeni pasywnością i zwykłym lenistwem koalicji PO-PSL. Podniesienie podatku bankowego od aktywów z poziomu 0,39 proc. rocznie do 0,44 proc. jest krokiem co najmniej zastanawiającym.
Przypomnijmy, że nawet Węgry choć wprowadziły roczny podatek od aktywów bankowych na poziomie 0,53 proc., to w tym roku mają go zredukować do poziomu 0,31 proc. Dlaczego jesteśmy odporni na nauki płynące z Budapesztu, że zbyt wysoki podatek bankowy poważnie ograniczy akcję kredytową? Czy głównym celem jego wprowadzenia miałoby być skuteczne zachęcenie inwestorów z GPW do masowego wyzbywania się akcji polskich banków?
Czy elity władzy z PiS nie widzą, co się dzieje od Nowego Roku na giełdach ChRL? Czy te fatalne sygnały dla gospodarki niemieckiej, która ma zyski na poziomie 70 mld euro z eksportu do Państwa Środka, nie są groźnym sygnałem także dla polskich poddostawców dla niemieckiej gospodarki? Polska ma roczne koszty obsługi zadłużenia zagranicznego szacowane na 100 mld zł rocznie. Czy ograniczając w ten sposób zwrot z kapitału zainwestowanego w polskie banki, dajemy pozytywny czy negatywny sygnał dla zagranicznego kapitału, który w 60 proc. dominuje na GPW? W ten sposób fundujemy sobie jeszcze wyższe koszty pozyskiwania kredytów dla polskich firm, trudno nie zakładać, że nie wpłynie to na koszty wykupu naszych obligacji.
Rząd zapomina, że w przeciwieństwie do większości hipermarketów (poza np. „Biedronką” ) polskie banki płacą co roku blisko 4 mld zł podatku CIT. Banki powinny być zachęcane do wprowadzenia do krwiobiegu blisko 250 mld zł depozytów polskich przedsiębiorców. Te środki praktycznie nie pracują, bo właściciele firm nie wiedzą, co z nimi zrobić, a dodatkowo boją się ryzyka politycznego. Polsce dramatycznie brakuje narodowego kapitału, co jest efektem zaborów, wojen, prawie półwiecza komunistycznej gospodarki. To z tego powodu musieliśmy prywatyzować nasze banki po roku 1989.
Dziś pilnie potrzeba programów wieloletniego oszczędzania, aby zachęcić Polaków do uruchomienia oszczędności na cele prorozwojowe. Bez tego nie dokończymy inwestycji już zaczętych za unijne środki. Nie znajdziemy środków na rozwój innowacyjny polskich firm, aby Polska nie kojarzyła się na świecie tylko z wódką… Potrzeba do tego konsensusu wszystkich sił obecnych w parlamencie, aby stworzyć pozytywny dla Polaków program oszczędzania na cele mieszkaniowe, edukacyjne, emerytalne, zdrowotne. Takie fundusze stają się powoli warunkiem sine qua non dla rozwoju naszego kraju już dotkniętego katastrofą demograficzną. Bez tego nie zbudujemy mocnych fundamentów naszej suwerenności dla naszych dzieci i wnuków.
Doświadczenie Grecji jest dla Polski ostrzegawczym sygnałem, jak może się skończyć rozwój gospodarczy i konsumpcja na zagraniczny kredyt. Musimy to zmienić!!!