Inwestorzy czekają na wyniki za II kwartał 2014 r.

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

rusak.ryszard.01.400x266O sytuacji na rynkach akcji rozmawiamy z Ryszardem Rusakiem, dyrektorem inwestycyjnym ds. akcji Union Investment TFI.

Od kilku tygodni obserwujemy odpływy z funduszy akcji, a pogorszenie sentymentu dotyka przede wszystkim segmentu małych i średnich spółek. Od początku roku indeks szerokiego rynku – WIG – znajduje się w okolicach zera, podczas gdy spadek indeksu MiS80 (dawniej sWIG80) jest dużo wyraźniejszy i wynosi ok. 16-17%. Akcje niektórych małych spółek, takich jak np. Kino Polska TV, zniżkowały nawet o 50%.

Czy tak duże spadki mają fundamentalne uzasadnienie?

W części przypadków tak, jako że zyski spółek nie sprostały silnym ubiegłorocznym wzrostom cen akcji. Zdarza się również, że o przecenie decyduje czynnik „selekcyjno-płynnościowy”, wynikający z naturalnej rywalizacji instytucji finansowych o jak najlepszy wynik dla klienta. Widać to szczególnie w sytuacjach, gdy jakaś spółka nie jest szczególnie atrakcyjna fundamentalnie, a konkretne fundusze posiadają w niej dominujące udziały.

Chodzi o OFE?

Też – ponieważ niektóre fundusze emerytalne mają duże udziały małych spółkach – ale nie tylko. W kontekście wpływu OFE na polski rynek akcji nie sposób natomiast nie wspomnieć o implikacjach nowej interpretacji pojęcia „spółka zagraniczna”, narzuconej przez KNF.

Na czym polega zmiana?

Dotychczas liczyło się miejsce notowania danej spółki. Dla przykładu akcje UniCredit, z uwagi na fakt notowania na GPW w Warszawie, traktowano jako papiery polskie. Po zmianach o klasyfikacji decyduje waluta, w jakiej jest denominowany kapitał danej spółki.

Jakiś przykład?

Spółkę AmRest, operatora marek KFC i Pizza Hut na Europę Wschodnią, zarejestrowano w Holandii. Jednak obecnie – ze względu na kapitał denominowany w euro – firmę tę uznaje się za spółkę zagraniczną, pomimo że jest notowana tylko w Warszawie.

Jakie są konsekwencje tej zmiany dla rynku?

W świetle nowej interpretacji lista spółek zagranicznych istotnie się powiększyła. Spowodowało to, że niektóre OFE – przede wszystkim te większe – albo zbliżyły się do dopuszczalnego ustawowo 10-procentowego limitu na akcje zagraniczne w zarządzanym przez siebie portfelu, albo wręcz go przekroczyły. Pociągnęło to za sobą konieczność sprzedania części akcji, by zejść poniżej wyznaczonego progu. A podaż, która nie znajduje równie silnego popytu, nieuchronnie prowadzi do spadków.

Jak zatem można ocenić potencjał warszawskiej giełdy w kontekście II półrocza?

W wypadku znacznego grona spółek, niezależnie od branży czy sektora, problem polega na tym, że choć PKB w Polsce rośnie i prognozowany jest dalszy dynamiczny wzrost gospodarczy, nie znajduje to odzwierciedlenia w wynikach finansowych firm. Z kolei brak progresji wyników oznacza brak bodźca do zakupu akcji. Na szczęście zarówno  w Polsce, jak i w regionie można znaleźć spółki, które radzą sobie w tym trudnym środowisku i systematycznie rozwijają swój biznes. Dlatego jeśli w nasz parkiet nie uderzą niepokojące informacje z zagranicy (za taką wiadomość można by uznać hipotetyczne pęknięcie bańki w USA), fundusze akcji powinny jeszcze w tym roku zarobić.

Zbliża się ostateczny termin składania deklaracji w sprawie wyboru OFE. Czy ta kwestia nie stanowi elementu ryzyka dla rynków?

Nie, ponieważ rynek już wie, czego się spodziewać. Następstwem ograniczenia roli OFE stanie się m.in. trudniejsze niż dotychczas plasowanie dużych ofert publicznych. Powód jest oczywisty – OFE będą dywersyfikowały swoje portfele, w tym celu coraz częściej wychodząc za granicę. Choć obecny limit wynosi 10%, to w przyszłym roku wzrośnie do 20%, a w 2016 r. już do 30%.

Na co powinni zwrócić uwagę inwestorzy w najbliższym czasie?

Przede wszystkim na wyniki finansowe spółek za II kwartał. Ich polepszenie to warunek konieczny do poprawy nastrojów na warszawskim parkiecie.

Źródło: Union Investment Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych S.A.