Konik uciekł
Drogi Święty Mikołaju,
Piszę do Ciebie ten list, bo chciałem Ci powiedzieć, że w tym roku byłem wyjątkowo niegrzeczny… Ale było warto, ty stary grubasie!!!
Faktycznie, czasem warto być niegrzecznym. Choćby po to, żeby skorzystać z rzeczy, które dla grzecznych są niedostępne, a takie przyjemne… A jeśli chodzi o prezenty, to można do nich mieć podejście optymisty albo pesymisty. Jest taka bajka Jana Brzechwy o dwóch chłopcach: pesymiście i optymiście.
„Jeden dostał od wróżki (był to czas metafor)
Kolej, do tego szyny, stację i semafor.
Drugi chłopczyk otrzymał, choć miał zalet szereg,
- końskie zawinięte w różowy papierek.”
I cóż: ten pierwszy narzekał, że kolej nie jest elektryczna, a parowóz zaraz się zepsuje. I krytykował wróżkę. Za to optymista „skakał ze szczęścia i fikał:
„Ja dostałem od wróżki pięknego konika!
Ileż z takim konikiem radości i uciech!
Ja dostałem konika… tylko konik uciekł.”
Zatem, jeżeli dostaniemy od żony „praktyczny” prezent typu kolejna para skarpet pomyślmy sobie, że faktycznie była to jakaś wymarzona przez nas rzecz, ale… konik uciekł. Żona z kolei, zamiast ciskać się na męża, otrzymawszy totalnie nie pasującą do jej wyglądu bluzkę albo perfumy o zapachu nie do zniesienia niech przypisze mężowi jak najlepsze intencje (którymi jak wiadomo piekło jest wybrukowane, ale…) i niech pomyśli, że to, co chciała, to właśnie ten konik. Jeśli szef da podwyżkę nielubianemu koledze, a nam nawet ręki nie uściśnie – cóż, konik uciekł.
Można w zamian iść w druga stronę. Kupić żonie konika – tfu! wymarzoną bransoletkę. Pogratulować koledze z maksymalna szczerością i szerokim uśmiechem – jeśli wie, że go nie lubimy, wyraz jego twarzy – bezcenny! Nie dość, że konik, to jeszcze z jaką dla nas satysfakcją!
Przemysław Szubański