Uczył Marcin Marcina…

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Nauczycieli, przewodników, guru różnej maści tylu wokół nas, że normalnego człowieka niemal ze świecą szukać. A każdy za główne swe zadanie przyjmuje nauczanie innych. Ot, takie czasy...

Z zasady staram się nie oglądać seriali. Cenię swój czas, a gdyby taki serial - nie daj Boże - wciągnął mnie, regularnie traciłbym miesięcznie kilka godzin, które mógłbym poświęcić, na przykład, na czytanie. Dlaczego na czytanie? Po pierwsze - bo lubię; a po drugie - bo jest dziś rzeczywiście wiele do poczytania.


Dla człowieka, który lubi czytać – co wiedzą wszyscy ci, którzy lubią – właściwie nie ma znaczenia długość tekstu, jaki przyjdzie im pochłonąć. Niektórzy twierdzą wręcz, że im dłuższy, tym lepszy. Może i mają rację, z jednym wszak zastrzeżeniem – wszelkiego typu instrukcje, instruktaże, przewodniki po itp. nie powinny porażać swą objętością. Chyba że producent urządzenia, zasady korzystania z którego wykłada w instrukcji, założył z góry, że zarabiać będzie nie tylko na urządzeniu, ale i na jego uruchamianiu. I stworzył w tym celu instrukcję, której średnio inteligentny człowiek nie jest w stanie przeczytać. Inni, może bardziej uczciwi, a może mniej zapobiegliwi – to zależy od podejścia do zagadnienia – starają się drukować zwarte i sensowne przewodniki, które i przyjemnie się czyta, i z którymi w ręku można krok po kroku urządzenie uruchomić. Lekarz, gdy wypisuje receptę, podając sposób użycia, zaznacza na przykład: trzy razy dziennie po jednej tabletce, lub łyżce stołowej. Nie dopisuje, że tabletki należy popić, a syropu nie – zakłada, że inteligentny człowiek sam to wie.

Długie, długachne, najbardziej długachne instrukcje tworzone są dla konsumentów amerykańskich. Tam bowiem wszystko musi być wyłożone kawa na ławę. Czasem to nawet nie wiadomo już, czy tworzący je uważają czytających za niezbyt rozgarniętych, czy też sami do niezbyt rozgarniętych się zaliczają. Prawda być może leży pośrodku. Gdy widzę coś takiego, staje mi przed oczami pewna scenka z „Kubusia Puchatka”:

Czy wiesz, co to jest?

– Nie – rzekł Prosiaczek.

– To jest A.

– O – rzekł Prosiaczek.

– Nie O, tylko A – skarcił go Kłapouchy surowo.