X Kongres Consumer Finance

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

kpf.04.400x267- To już 10 kongres - i do tej liczby mamy sentyment. Ten jubileusz wiąże się z 15. rocznicą funkcjonowania Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych - stwierdził, rozpoczynając obrady tegorocznego Kongresu Consumer Finance Andrzej Roter, dyrektor generalny Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce.

Dziesiąta sesja konferencji – będącej jednym z elementów Europejskiego Kongresu Finansowego – odbywa się na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Zgromadzonych gości przywitali przedstawiciele organizatorów: prof. dr hab. Leszek Pawłowicz, dyrektor Gdańskiej Akademii Bankowej oraz Andrzej Roter.

– Reprezentuję włoski oddział BNP Paribas Group – jest to szósty bank we Włoszech, obsługujący 2,5 mln klientów – tak rozpoczął swoją prezentację Enrico Conti; jednak to nie francuski gigant był tematem referatu, tylko Hello Bank – nowatorska, omnikanałowa instytucja finansowa, uruchomiona w ubiegłym roku na terenie czterech krajów Unii Europejskiej: w Belgii, Niemczech, Francji i we Włoszech. Szefem tego precedensowego przedsięwzięcia jest właśnie Enrico Conti.

Zdaniem prelegenta, Włochy szybko nadrabiają zaległości w dziedzinie internetu – a niemal 70 proc. korzystających z banków w tym kraju to tak zwani klienci wielokanałowi, kontaktujący się z nimi na różne sposoby. Hello Bank nie jest bowiem tylko platformą bankowości elektronicznej czy mobilnej; ten ambitny projekt łączy w sobie nowoczesne i tradycyjne formy obsługi klienta. – Mamy dużo filii – 55 oddziałów na 100 tys. mieszkańców. To dużo, jeśli porównamy z innymi bankami w regionie – zaznaczył Conti.

Sami twórcy określają ten model jako „bank III generacji online”; pierwszą generację stanowić miały instytucje, które na przełomie wieków uruchomiły obsługę przez internet jako eksperyment lub żeby zawłaszczyć nową przestrzeń. Generacja druga, to obecna e-bankowość, tworzenie odrębnych struktur banków funkcjonujących wyłącznie w przestrzeni wirtualnej, nierzadko jako uzupełnienie bankowości tradycyjnej – co szczególnie widoczne jest w przypadku private banking. Generacja trzecia ma w 100 procentach zaspokajać potrzeby nawet bardzo wymagających klientów. – My uważamy się za bank online – dla klienta, który jest bardzo zabiegany, potrzebuje różnych usług i jest gotów uznać nas za bank pierwotny – twierdzi Enrico Conti.

141212.kongres.01.600x450

Czy taki model się sprawdza? Zdaniem przedstawiciela samego banku już można mówić o pierwszym sukcesie. – 1,4 mln klientów w roku 2017 – taki był cel przy otwarciu projektu. Mogę powiedzieć z przyjemnością, że na koniec 2014 r. przekroczyliśmy połowę tej liczby – w 4 krajach mamy 800 tys. klientów – podkreślił.

Nowinką jest również sposób pozyskiwania klienta – wskazujący zarazem, że sojusze pomiędzy branżą bankową a innymi sektorami biznesu nie są tylko przelotną modą. — Od takich firm, jak Apple, Amazon, eBay itp. przyszło ponad 70 proc. naszych klientów – twierdzi Enrico Conti.

Z wizją „banku III generacji” polemizował twórca mBanku i Banku SMART – Sławomir Lachowski, od kilkunastu lat konsekwentnie wyznający ideę, że banki nie potrzebują oddziałów. Koncepcja tej nie podziela część środowiska bankowego. – W dalszym ciągu wiodące banki i bardziej znani bankowcy twierdzą, że klienci będą potrzebować bezpośredniego kontaktu w oddziale. (…) Czy na pewno? Uważam, że nie – stwierdził Lachowski, podkreślając, że według przeprowadzonych analiz co czwarty klient twierdzi, że nie potrzebuje oddziału w kontakcie z bankiem.

– To, że jakaś część klientów będzie tego potrzebować, to inna sprawa; kwestia gdzie będzie większość – zaznaczył prezes Banku SMART, podkreślając, że niebagatelne koszty funkcjonowania oddziałów pokrywają właśnie klienci. – Bankowość internetowa to nie tylko jeden z wielu kanałów. To model, który pozwala zaoferować te same, ale tańsze produkty. (…) Uruchamiając w 2000r. mBank, tworzyliśmy bank dla klientów, którzy chcą obsługiwać się sami, a my podzielimy się z nimi kosztami – podkreślił.

Zdaniem twórcy mBanku doświadczenia BNP Paribas i Hello Banku mają znacznie większe znaczenie z innej przyczyny – tworzenia banku paneuropejskiego. Ma to znaczenie zwłaszcza w globalizującej się Europie, gdzie znaczną część pracowników w niektórych krajach stanowią – wykluczeni z tradycyjnej bankowości – przybysze z innych państw. – Emigrant nie potrafi odpowiednio szybko i sprawnie udokumentować źródeł utrzymania – gdyby był klientem jednego paneuropejskiego banku byłoby łatwiej – zaznaczył Lachowski.

Stefan Kawalec, prezes Capital Strategy, zaprezentował wnioski z raportu poświęconego metodom pozyskiwania dodatkowych oszczędności emerytalnych. – Polska gospodarka potrzebuje długoterminowych oszczędności. Polscy pracownicy potrzebują oszczędności na emeryturę – zaznaczył. Niewiele tu pomogły kolejne programy wspierane przez rząd; oszczędzanie długoterminowe na cele emerytalne cieszy się coraz mniejszym powodzeniem. Efektem jest między innymi słaba międzynarodowa pozycja inwestycyjna Polski. – Udział inwestorów zagranicznych w polskim długu – wśród posiadaczy papierów skarbowych – cały czas rośnie; obecnie to ok. 60 proc. – stwierdził Kawalec. Dodatkowo nowe regulacje Bazylei III w znacznym stopniu ograniczą zamienianie krótkoterminowych depozytów na długoterminowe kredyty.

Brak odłożonych na starość oszczędności będzie miał znaczenie także i dla samych przyszłych emerytów; za lat kilkanaście wypłaty z ZUS i OFE będą znacznie niższe w relacji do średniej płacy. Obecnie emerytura to około 85 proc. wynagrodzenia, podczas gdy w 2040 r. będzie to zaledwie 40 proc.

Jakie rozwiązanie ma szansę odmienić ten stan? Twórcy raportu wskazują na tzw. automatyczny zapis – według tej koncepcji każdy nowy pracownik jest automatycznie zapisywany do trzeciofilarowego funduszu, przez pierwszych kilka tygodni pracy może zrezygnować – jeśli przez ten czas się nie wypisze, to nie ma już możliwości wycofania się. To jednak nie wszystko. – We Włoszech jest automatyczny zapis, a wiele ludzi się wycofuje – zaznaczył Kawalec. Składka musi być finansowana z trzech źródeł: po połowie przez pracodawcę i pracownika (1 proc. w pierwszym roku i 2 proc. w kolejnych) oraz dodatkowo dofinansowana ze środków budżetowych kwotą równą składce pracownika, jednak nie większą niż 40 zł. Po przejściu na emeryturę pracownik miałby prawo do jednorazowej wypłaty 25 proc. zgromadzonych środków, reszta byłaby wypłacana jako renta dożywotnia. Ten system pozwoliłby na emerytury o 20 proc. wyższą aniżeli otrzymuje z systemu obowiązkowego.

Po tym wystąpieniu zajęto się współczesnymi nowinkami na gruncie prawnym. „Sprawność sądów a upadłość konsumencka” – taki był tytuł prelekcji Sylwii Morawskiej ze Szkoły Głównej Handlowej. Dotychczas o upadłości konsumenckiej w Polsce trudno było mówić – od 31 marca 2009 r. złożono 2161 wniosków, sądy ogłosiły upadłość wobec 60 osób. Nowe regulacje, wchodzące w życie 1 stycznia 2015 r., generują z kolei ogromną niepewność dla wierzycieli.

Zdaniem prelegentki, główne problemy wiążące się ze znowelizowanymi przepisami to:

  1. Uznaniowość prawa; przyczyniają się do tego wprowadzone klauzule generalne – „zasada słuszności” i „względy humanitarne”.
  2. Wielość możliwości interpretacji prawa.
  3. Zmiana modelu stosowania prawa – z sylogistycznego na argumentacyjny, bez przystosowania sędziów do tej zmiany.

Zdaniem Sylwii Morawskiej, w obecnych przepisach zbytnio obniżono „próg wejścia” w upadłość konsumencką; sąd odrzuca wniosek w zasadzie tylko wówczas, jeżeli dłużnik doprowadził do swej niewypłacalności lub zwiększył stopień istotnie umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa. Oznacza to, iż upadłość przestaje być środkiem stosowanym w przypadkach szczególnych, stając się formą oddłużenia. Jeszcze bardziej niepokojące są wyłączenia w postaci klauzul generalnych – pozwalają one na upadłość nie tylko częściej niż zamierzone raz na 10 lat, ale także umożliwiają ogłoszenie upadłości nawet osobom, które ukryły majątek przed syndykiem, poświadczyły nieprawdę co do stanu posiadania lub dokonywały czynności z pokrzywdzeniem wierzycieli. Wszystko to w imię „zasady słuszności” lub „kierowania się względami humanitarnymi”. Problemem może być również mało precyzyjnie określona możliwość umorzenia zobowiązań bez ustalenia planu spłaty.

141212.kongres.02.600x450

Największy problem stanowi – jak widać – ryzyko wiążące się ze stosowaniem prawa przez sądy. Zdaniem prelegentki, zanim ustabilizuje się orzecznictwo minie półtora roku – w tym czasie należy liczyć się z pierwszymi orzeczeniami Sądu Najwyższego, które w pewnej mierze doprecyzują również wspomniane klauzule generalne.

Mirosława Szakun, doradca prawny Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce, nie podzieliła wszystkich tych zastrzeżeń. – Pierwsze projekty (ustawy o upadłości konsumenckiej z 2009 r. były gorsze niż to co uchwalono w 2014 r. – zaznaczyła. Jej zdaniem, polska ścieżka wprowadzania upadłości konsumenckiej nie jest najgorsza – jako przykład znacznie gorszych rozwiązań przedstawicielka KPF wymieniła amerykańską ustawę Bankruptcy Reform Act z 1978 r. – Prawo (…) wyłączało z masy upadłości majątek ogromnej wartości. W efekcie (…)czynnikiem lawinowych upadłości była sama regulacja – stwierdziła Mirosława Szakun. Tak demoralizujące prawo funkcjonowało aż do 2005 r.

Polski ustawodawca na początek wprowadził zawężony dostęp do upadłości konsumenckiej – jednak te ograniczenia wynikały nie tylko z powodu przesłanek merytorycznych, ale i z przyczyn formalnych. Przykładem był choćby problem ubóstwa masy – jeśli wnioskodawca nie posiadał odpowiednich środków wniosek był oddalany.

Zdaniem przedstawicielki KPF, również w nowych przepisach zachowana została zasada, że możliwość umorzenia zobowiązań przysługuje tylko uczciwym dłużnikom. – Sądy są przygotowane do rozstrzygania tej kwestii – problem winy rażącego niedbalstwa jest wypracowany w praktyce sądu – twierdzi Szakun, oceniając równocześnie krytycznie zastosowane klauzule generalne. – Słuszność i zasady humanitaryzmu – nie wiadomo co sądy z tym zrobią. Te zasady w ogóle nie dotyczą prawa cywilnego – twierdzi. Na krytyczna ocenę zasługuje także skrócenie planu spłaty do 36 miesięcy.

Prezes firmy windykacyjnej BEST S.A. Krzysztof Borusowski zwrócił uwagę na inny aspekt nowych przepisów: naruszenie pewnej logiki stanowionego prawa. – Porównałbym obieg finansowy do krwiobiegu gospodarki.(…) Wszyscy oczekują, że te zobowiązania, które zostały podjęte będą spełnione. To podejście sprawia że mamy szczelny system – jeśli ktoś pożycza to liczy, że pieniądze do niego wrócą – stwierdził Borusowski.

Zdaniem prezesa BEST, istnieją trzy zasady fundamentalne dla zobowiązań finansowych: pierwsze to równość świadczeń, drugie – powszechność, czyli każdy płaci, i wreszcie trzecie – nieuchronność: każdy wie, że musi zapłacić. – Jeżeli przełożymy do tego nowe prawo o upadłości konsumenckiej, to ono nie spełni żadnego z tych elementów – zauważył Borusowski.

Ustawa w obecnym kształcie staje się szansą nie tylko dla życiowych pechowców, ale przede wszystkim dla osób potrafiących wykorzystać wszelkie kruczki prawne, aby uniknąć spłaty zaciągniętych zobowiązań. – To nie jest tak, że spłacają ci, których stać. Często spłacają ci, którzy żmudnie odkładają pieniądze, a ci co mają z czego wykorzystują aparat prawny do swoich celów – podkreślał Krzysztof Borusowski. – Nieprecyzyjna ustawa to młyn na wodę wszelkich interpretacji.

Kolejna sprawa, to oczywiście koszty stosowania nowego prawa. – Cały sektor finansowy operuje na dużych liczbach, liczy się sprawność. Proces jest zautomatyzowany – jeśli windykacja wróci do ręcznego procesu, spowoduje to więcej strat niż realnych korzyści – twierdzi prezes BEST.

Pierwszy dzień obrad Kongresu zakończyła debata zatytułowana „Krótkookresowe perspektywy rozwoju konsumpcji w oczach makroekonomistów”. W panelu, moderowanym przez Małgorzatę Starczewską-Krzysztoszek, główną ekonomistkę Konfederacji Lewiatan, wzięli udział: Mirosław Gronicki, minister finansów w latach 2004-2005, Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu oraz Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao S.A. Panel rozpoczęła Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, prezentując prognozy PKB na 2014 i 2015 r.

Jakie czynniki wpływają na skłonność gospodarstw domowych do konsumpcji? Zdaniem Janusza Jankowiaka będą to w pierwszej kolejności czynniki:

  • Ile mogę wydać?
  • Ile mogę pożyczyć?
  • Ile muszę zwracać długu?

– Skoro mówimy o tym ile zarabiamy jest jeszcze jeden element – jakie posiadamy aktywa – stwierdził Mirosław Gronicki. Jego zdaniem, kluczowe znaczenie ma tu również pewność pracy, a także kondycja sektora bankowego, przede wszystkim koszty kredytów. – Decyzja o tym czy będziemy konsumować, czy nie uwarunkowana jest też względami kulturowymi.

Nie możemy pomijać aspektu międzynarodowego – zauważył z kolei Marcin Mrowiec. To nie tylko kwestia konfliktu na Ukrainie czy sytuacji w Rosji, ale także problemy wewnątrz samej Unii. – Większa część problemów makroekonomicznych nie została rozwiązana tylko zasypana tanim pieniądzem – stwierdził prelegent. Na sytuację może przełożyć się również rosnąca w niektórych krajach popularność partii populistycznych, w tym eurosceptycznych. Wszystkie te aspekty niosą za sobą ryzyko spowolnienia.

W dalszych punktach debaty paneliści poruszyli między innymi kwestie związane z perspektywą płac realnych w najbliższych latach, prognozowanej inflacji i jej wpływu na rynek dóbr konsumpcyjnych oraz kwestię zadłużania się gospodarstw domowych.

Karol Jerzy Mórawski