W bankach mniej elektronicznej gotówki

W bankach mniej elektronicznej gotówki
Fot. stock.adobe.com / Andrea Izzotti
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Bogaty świat pływał od kilkunastu lat w oceanie elektronicznej gotówki wyprodukowanej przez banki centralne jako ich rezerwy. Czas przeszły odnosi się jednak nie do pływania, a do oceanu, który kurczy się (zbyt powoli) do rozmiarów morza, pisze Jan Cipiur.

Bank Rozliczeń Międzynarodowych BIS podał ostatnio, że wskutek działań redukcyjnych pn. quantitative tightening (QT) bilanse banków centralnych państw bogatych są obecnie równe mniej więcej połowie ich skumulowanych PKB, podczas gdy w 2021 roku ta sama proporcja wynosiła 70 proc.

Droga do historycznej normalności zwanej status quo ante jest jednak bardzo daleka, jako że przed kryzysem finansowym sprzed 15 lat dobrze działające norma wynosiła ok. 10 proc.

W ujęciu globalnym i w wielkościach bezwzględnych w 2002 r. aktywa wszystkich banków centralnych świata miały wartość 4,7 bln (4 700 mld) dolarów. Rekord w wysokości 44,1 bln (44 100 mld) dolarów padł w 2021 roku, ale w wyniku fali QT w 2022 roku spadły do 39 bln (39 000 mld) dolarów.

W 2002 roku aktywa banków centralnych stanowiły 13,5 proc. produktu brutto całego (nie tylko bogatego) świata, w 2021 roku – 45 proc. Aktywa wzrosły ponad 9-krotnie, PKB jedynie mniej niż trzykrotnie, tj. z 35 bilionów do 97, 5 bilionów dolarów.

W tym samym 2002 roku aktywa amerykańskiej Rezerwy Federalnej miały wartość wręcz symboliczną – 731 mld dolarów, żeby wiosną 2022 roku wspiąć się na niebotyczną (jak na razie?) wysokość 9 bilionów dolarów.

Na początku stulecia aktywa Fed stanowiły zaledwie ok 7 proc. ówczesnego PKB USA, podczas gdy w 2022 roku – 35 proc. W tym samym czasie PKB urósł mniej niż dwuipółkrotnie, natomiast aktywa 14-krotnie.

Czytaj także: Raport oceny ryzyka EBA: podwyższona niepewność

Kamień z Rosetty a polityka monetarna

Dla zupełnych laików, a tacy stanowią 99,99 proc. czynnych pracodawców tworzących produkt brutto, wielkie namnożenie gotówki zdaje się być aberracją, która miała swój krótkotrwały sens, gdy trzeba było ratować płynność zastygającą najpierw wskutek kryzysu finansowego, a potem pandemii, ale stała się stanem zwyczajnym – czytaj: nienormalnym.

Nie trzeba być mistrzem nauk o bankowości w ogóle i centralnej w szczególe, żeby dostrzec, że podaż pieniędzy w systemie finansowym świata pędziła naprzód jak ferrari, podczas gdy gospodarka i handel tylko szły sobie naprzód.

Nadmiar pieniędzy musi być „inflacjopędny”, a to właśnie inflacja spędza od kilku lat sen z oczu maluczkich oraz uczonych w ekonomii. Nadmiar efektywnej płynności w stosunku do rozmiarów gospodarki światowej pobudza gorączkę rozwoju rynków finansowych, który jest w dużym stopniu chorobliwy, wręcz kancerogenny. Efektem jest wielki stopień skomplikowania, niewiedzy „co z czym i dlaczego”, a wraz z tym – skonfundowania i niepewności, co bardzo źle służy nastrojom w gospodarce i w ogóle.

„Chłopski rozum” jest wyśmiewany przez monetarne gołębie, które są dziś bardziej bitne i drapieżne niż jastrzębie. Tzw. normalny człowiek nie jest jednak w stanie obserwować i oceniać sporów i wniosków tego ptactwa. Materia jest zbyt trudna i zagmatwana. W rezultacie nie jesteśmy w stanie racjonalnie przeciwdziałać zawsze groźnej ekstrawagancji w tę lub drugą stronę.

Wielka jest zatem potrzeba szukania przystępnych słów, języka i opowiadania o tym, co mogą i czego nie mogą banki centralne i co się dzieje, gdy wychodzą poza ustalone kiedyś ramy. Jest bowiem, a nie powinno być tak, że kluczowa sfera dla teraźniejszości i przyszłości gospodarowania jest dla absolutnej większości biznesu abrakadabrą.

Staroegipskie hieroglify zostały odczytane dzięki znalezieniu Kamienia z Rosetty. Namawiam do usilnego poszukiwania takiego kamienia objaśniającego politykę monetarną.

Czytaj także: Ranking S&P Global największych banków Europy według aktywów

QT – wybujałe bilanse banków centralnych są nie do utrzymania

Tymczasem, zdawać się musimy na autorytety powołane do panteonu przez profesję finansową. Na szczęście, czołówka bankowości centralnej zdaje sobie sprawę, że wybujałe bilanse banków centralnych są nie do utrzymania. Nastąpił zatem zwrot w stronę QT. Idzie to jednak opornie.

Wśród tych, którzy dowodzą, że banki centralne powinny powrócić na obszar powściągliwości monetarnej jest Claudio Borio z BIS (m.in. członek komitetu wykonawczego Banku).

Isabel Schnabel z Europejskiego Banku Centralnego zaleca przejście od systemu kierującego się podażą zamiast zależności od popytu. Rezerwy banków centralnych byłyby zatem określane przez banki komercyjne, a ich apetyty na gotówkę regulowane racjonalnymi stopami procentowymi banków centralnych.

Zbiorowa mądrość biznesowa jest ani mniejsza, ani większa od zbiorowej mądrości politycznej, jednak ta druga ulega bardzo często bardzo pokrętnym motywacjom.

Podaż pieniądza pod kontrolą potrzeb banków komercyjnych to zatem lepsze rozwiązanie niż gdy jest zależna przede wszystkim od woli politycznej.

Czytaj także: Banki europejskie raportują stabilność i wyhamowanie ryzyka

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym.
Źródło: BANK.pl