Rekordowa liczba upadłości w Wielkiej Brytanii wpłynie na polskich eksporterów?
O 63 proc. wzrosła w październiku 2021roku liczba niewypłacalności firm w Anglii i Walii w porównaniu do tego samego miesiąca ubiegłego roku. O 58 proc. więcej bankructw zarejestrowano w Szkocji, zaś w Irlandii Północnej – aż o 75 proc.
To oficjalne dane, które pokazują, że o ile przez okres pierwszego lockdownu i brexitu brytyjski biznes przeszedł lepiej niż powszechnie oczekiwano, to w najbliższej przyszłości liczba upadłości może się bardzo szybko zwiększać. A to oznacza problemy dla części polskich firm obecnych na tamtejszym rynku.
Jak to wytłumaczyć w sytuacji, gdy przecież w 2020 roku brytyjska gospodarka zanotowała rekordowy spadek PKB o 9,8 proc., ale prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego zapowiadają wzrost w 2021 roku o 6,8 proc. i w 2022 roku o 5 proc.?
Sądzimy, że wiele firm przetrwało wbrew prawom rynku.
Czytaj także: Poradnik dla przewoźników po brexicie
Efekt „zombie” opóźnił falę upadłości
Odsunięcie w czasie ogłoszenia upadłości przez wiele przedsiębiorstw z Wielkiej Brytanii należy łączyć z programami pomocowymi dla biznesu, które zostały wprowadzone przez brytyjski rząd.
To dzięki zwiększonemu wsparciu w postaci różnego rodzaju kredytów i gwarancji spore grono brytyjskich przedsiębiorstw przetrwało kłopoty rynkowe wywołane przez pandemię. Dodatkowo pomogło im to, że w kraju wprowadzono tymczasowe ograniczenia w zakresie procedur likwidacyjnych. W efekcie na Wyspach znacząco wzrosła liczba firm, które ekonomiści określają mianem „zombie”.
Brytyjski think tank „Onward” definiuje te przedsiębiorstwa jako podmioty, które są obciążone tak wielkimi długami, że w najlepszym razie mogą pozwolić sobie tylko na spłacanie odsetek od zadłużenia. Analitycy szacują, że nawet co piąta firma w brytyjskiej gospodarce mogła ulec takiej „zombifikacji”.
Dodają, że bez rządowego wsparcia należałoby się liczyć z poważnym kryzysem na brytyjskim rynku pracy, który wywindowałby stopę bezrobocia do poziomu 18,8 proc., a więc najwyższego od II wojny światowej.
(Zombie) przedsiębiorstwa (…), które są obciążone tak wielkimi długami, że w najlepszym razie mogą pozwolić sobie tylko na spłacanie odsetek od zadłużenia
Jednak teraz, gdy programy wsparcia się kończą, firmy zombie staną się realnym problemem dla gospodarki Wielkiej Brytanii, ale też dla swoich kontrahentów.
Brexit nie zahamował eksportu, ale warto baczniej weryfikować kontrahentów
Wielka Brytania od lat pozostaje jednym z głównych kierunków eksportowych dla polskich firm. Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, w 2019 i 2020 roku była na trzecim miejscu, zaś po trzech kwartałach 2021 roku wyprzedziła ją Francja.
Po brexicie Wielka Brytania pozostała krajem pierwszego wyboru dla polskich firm rozwijających lub rozważających wyjście ze sprzedażą poza granice Unii Europejskiej.
W okresie od stycznia do października 2021 roku wartość polskiego eksportu na Wyspy przekroczyła aż 54,4 mld zł (+10,2 proc. r/r).
Chociaż – jak widać – wyjście Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty nie zahamowało polskiego eksportu, to polscy przedsiębiorcy powinni zwrócić szczególną uwagę na rosnące ryzyko upadłości brytyjskich firm zombie w 2022 roku.
W efekcie w całej branży ubezpieczeń należności zdecydowanie baczniej weryfikuje się teraz polskie firmy, które ubezpieczają kontrakty eksportowe na tamtejszym rynku. Dużą niewiadomą jest bowiem to, jak będzie wyglądać kondycja finansowa ich brytyjskich partnerów za kilka miesięcy.
Po brexicie Wielka Brytania pozostała krajem pierwszego wyboru dla polskich firm
Gdy dokładniej spojrzymy na przytoczone wyżej dane o niewypłacalności przedsiębiorstw, to okaże się, że przykładowo problem w ogromnej mierze dotyczy firm z branży budowlanej. Aż 18 proc. angielskich i walijskich podmiotów z tego sektora stało się niewypłacalnych w trzecim kwartale 2021 roku. Kluczowe pytanie brzmi teraz, czy problemy branży budowlanej na Wyspach mogą uderzyć w inne gałęzie gospodarki?
Pewne jest to, że obecna sytuacja nakazuje polskim eksporterom przywiązywanie szczególnej wagi do profesjonalnego zarządzania ryzykiem.
Co można zrobić? W naszej opinii przede wszystkim warto:
– Możliwie dokładniej weryfikować odbiorców z Wielkiej Brytanii. Dotyczy to zwłaszcza nowych partnerów, z którymi polski dostawca nie miał jeszcze okazji współpracować.
– Ubezpieczać należności. Koszt takiej polisy to ułamek wartości kontraktu eksportowego. W zamian dostawca z Polski może liczyć na pomoc w windykacji należności i wypłatę odszkodowania w sytuacji, gdyby odbiorca upadł i nie udało się odzyskać należnych środków.
– Uważać na ryzyko fraudów. Informacje KUKE, która zajmuje się ubezpieczaniem należności, wskazują na dużą skalę prób wyłudzeń (w niektórych wypadkach skutecznych) ze strony oszustów podszywających się pod zarejestrowane i oficjalnie działające podmioty w Wielkiej Brytanii. Zdarzały się przypadki, w których polski eksporter był przekonany, że podpisał kontrakt z dużą siecią handlową, wysłał towar, a później okazywało się, że prawdziwy odbiorca nic o sprawie nie wie.
– Kontrolować przepływy pieniężne, między innymi stosując system szybkich płatności.
Czytaj także: Od połowy października wyższy limit płatności zbliżeniowych bez PIN w Wielkiej Brytanii
Szybkie płatności, najlepiej w funtach, to klucz to rozwoju handlu w Wielkiej Brytanii
Brytyjscy odbiorcy towarów z UE mają świadomość tego, że pandemia w połączeniu z brexitem stawia ich położeniu, w którym dostawcy baczniej się im przyglądają i oczekują krótkich terminów płatności. Firmy z Wysp obawiają się, że jeżeli nie uregulują faktury w terminie, to zostaną odcięte od kolejnych dostaw. To może rodzić dla nich szereg kolejnych problemów. Dla firmy handlowej nie ma nic gorszego niż utrata źródeł dostaw.
By ułatwić sobie współpracę z brytyjskimi partnerami właśnie na polu rozliczeń, polscy eksporterzy mogą korzystać z przyjmowania płatności w funtach na rachunki zakładane w Wielkiej Brytanii.
Z punktu widzenia brytyjskiego importera takie rozwiązanie jest bardzo korzystne, bo nie ponosi on wysokich kosztów transakcji zagranicznych – płaci jak za zwykły przelew krajowy. Z kolei polski dostawca, dzięki włączeniu jego rachunku do brytyjskiego systemu Faster Payments, otrzymuje środki na konto właściwie w ciągu kilku chwil po zrealizowaniu transakcji przez brytyjskiego partnera.
Polscy eksporterzy mogą korzystać z przyjmowania płatności w funtach na rachunki zakładane w Wielkiej Brytanii
Już samo przejście na rozliczenia w funcie szterlingu może obecnie stanowić argument dla brytyjskiego importera za nawiązaniem współpracy z polskim dostawcą. Ostatnie doświadczenia Ebury pokazują bowiem, że brytyjscy klienci coraz częściej chcą rozliczać kontrakty w funtach, pragnąc wyeliminować ryzyko kursowe. A z tym mają do czynienia, gdy rozliczają się z dostawcami w powszechnym dotychczas euro.
Warto się na to zgodzić, zwłaszcza że polski eksporter może wyeliminować ze swojego biznesu ryzyko walutowe, zabezpieczając kurs wymiany GBP/PLN. W rezultacie nie ryzykuje utraty marży w momencie niekorzystnej dla siebie zmiany kursu walut.
Eksport na Wyspy ma potencjał pomimo trudności
Chociaż od brexitu minął już prawie rok, Wielka Brytania wciąż nie wprowadziła wszystkich zapowiadanych wcześniej przepisów, które miały na celu zwiększenie kontroli nad transportowanym do brytyjskich odbiorców towarem.
Można przypuszczać, że jednym z powodów tej sytuacji jest uzależnienie brytyjskiej gospodarki od importu, zwłaszcza żywności. Według oficjalnych danych brytyjskiego urzędu statystycznego (ONS) w 2020 roku około połowa żywności na Wyspach pochodziła z importu.
Do zagospodarowania przez polskich dostawców pozostaje nisza powstała po wycofaniu się części firm z Europy Zachodniej ze sprzedaży towarów do Wielkiej Brytanii
W 2022 roku zostaną już jednak wprowadzone nowe regulacje, które zarówno od eksporterów, jak i importerów będą wymagać wypełnienia kolejnych procedur biurokratycznych.
Pomimo dodatkowych barier – wciąż tworzonych wskutek brexitu, a także zwiększonego ryzyka biznesowego – handel na kierunku brytyjskim może być dla polskich eksporterów bardzo opłacalny.
Należy pamiętać, że Wielka Brytania to wciąż ogromny i bogaty rynek. I co ważne, a może i jeszcze ważniejsze – do zagospodarowania przez polskich dostawców pozostaje nisza powstała po wycofaniu się części firm z Europy Zachodniej ze sprzedaży towarów do Wielkiej Brytanii.