Państwo pomoże w odkładaniu na własne M?
Za miesiąc wchodzą w życie kolejne regulacje znowelizowanej Rekomendacji S. Kupując mieszkanie trzeba będzie posiadać 10 proc. wkładu własnego. Minister gospodarki zapowiada jednak wsparcie przy oszczędzaniu na mieszkanie. Czy powrócą kasy mieszkaniowe?
Tylko miesiąc pozostał na zakup mieszkania ze wsparciem kredytu w wysokości 95 proc. wartości nieruchomości. Od 1 stycznia 2015 r. każdy kredytobiorca musi posiadać 10 proc. wkładu własnego. W ciągu kolejnych lat czekają nas jednak następne ograniczenia w dostępie do kredytów hipotecznych. Od 2017 r. obligatoryjny udział środków własnych przy nabywaniu mieszkania wzrośnie do 20 proc. O ile 5 proc. wkładu własnego nie było zwykle problemem dla klientów kupujących swoje pierwsze mieszkanie, ponieważ posiadali takie oszczędności lub otrzymywali wsparcie finansowe od bliskich, to już obowiązek posiadania wyższego wkładu własnego może stanowić coraz większą barierę w dostępie do rynku mieszkań.
Mając na uwadze średnie ceny transakcyjne kupując mieszkanie należy posiadać oszczędności od 9300 zł w przypadku Łodzi, gdzie średnie ceny mieszkań oscylują w granicach 3500 zł za m kw. aż do 20,6 tys. zł w przypadku zakupu lokalu w stolicy. Po zmianach na rynku kredytów w większości największych miast należy przygotować się na udział własny w wysokości ponad 20 tys. zł. Wyjątkiem jest Warszawa, gdzie przeciętny nabywca mieszkania będzie musiał posiadać nawet ponad 40 tys. zł oszczędności.
Z myślą o kupujących
To właśnie z myślą o osobach planujących w bliskiej przyszłości zakup mieszkania pojawił się pomysł przywrócenia do życia kas mieszkaniowych, które mają ułatwić oszczędzanie na własne M. Wicepremier Janusz Piechociński potwierdził, że obecnie prowadzone są zaawansowane prace nad szeregiem rozwiązań, które będą przedstawione do publicznej dyskusji „między lutym i marcem przyszłego roku”. Choć nie ma choćby wiele danych na temat mechanizmu funkcjonowania kas, z informacji przekazanych przez wicepremiera wynika, że ma to być „powrót do kas mieszkaniowych z premią za systematyczne oszczędzanie i być może powiązanie tego ubezpieczenia, np. z trzecim filarem”. Z wypowiedzi również wynika, że takie kasy mieszkaniowe mogłyby promować oszczędzanie na mieszkanie poprzez wprowadzenie odpowiedniej premii wypłacanej z krajowego funduszu mieszkaniowego. Premia ta byłaby należna osobom, które przeznaczają zdeponowane środki (np. kilkaset złotych miesięcznie) na zakup lokalu.
– Idea oszczędzania na własne mieszkanie nie jest pomysłem nowym. Może on stanowić pewien sprawdzian woli dla właściciela rachunku, który co miesiąc będzie musiał odłożyć część wynagrodzenia na poczet przyszłego wkładu własnego, mówi Mariusz Kania, prezes zarządu Metrohouse. – Taka forma oszczędzania ułatwi mu w przyszłości świadome podjęcie decyzji o zaciągnięciu zobowiązań kredytowych i przygotuje na comiesięczną spłatę kredytu. Popularność takiej formy oszczędzania będzie zależeć od towarzyszących jej profitów.
W tyle za sąsiadami
Pomysł powołania do życia kas mieszkaniowych pojawiał się już w ostatnich latach. W Sejmie przepadł projekt ustawy o kasach oszczędnościowo-budowlanych i wspieraniu przez państwo oszczędzania na cele mieszkaniowe. W założeniach projektu kasy miały przyjmować wkłady oszczędnościowe od osób fizycznych, a zdeponowane środki byłyby przeznaczane na udzielanie kredytów na realizację celów mieszkaniowych. W zamierzeniu kredyty te miały charakteryzować się niskim i niezmiennym oprocentowaniem przez cały okres kredytowania. Zachętą do oszczędzania w kasach byłaby premia wypłacana corocznie z budżetu państwa w wysokości 20 proc. zgromadzonych w danym roku środków (obliczana od kwoty oszczędności nie większej niż 18 tys. zł). Premia miałaby być zwolniona od podatku dochodowego od osób fizycznych.
Podobne rozwiązania są bardzo popularne w Niemczech, a także u naszych południowych sąsiadów – w Czechach i na Słowacji (ponad 6 mln rachunków oszczędnościowych na łączną kwotę ponad 250 mld zł), a także na Węgrzech.
Marcin Jańczuk
Metrohouse S.A