Opowieść o bitcoin ze smutnym zakończeniem

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

valentik.michal.01.250x361Na początku listopada w mediach pojawiły się doniesienia na temat wirtualnej waluty bitcoin. W tym czasie za jeden bitcoin trzeba było zapłacić około 200 dolarów.  Wtedy też wokół tej waluty wystartowało medialne szaleństwo. Media rywalizowały, kto będzie miał więcej scenariuszy dotyczących bitcoin.

To wszystko przyciągało do bitcoinu wielu ludzi, którzy do tej pory nic o nim nie wiedzieli. Następny scenariusz już znamy. Media każdego dnia nadmuchiwały bańkę i bitcoin gwałtownie rósł. Na przełomie listopada i grudnia wirtualna waluta sześciokrotnie podrożała, a jej kurs wyniósł 1200 dolarów za sztukę.

Wszystko jest jak zwykle: większość cenowych baniek notuje tylko wykładniczy wzrost. A jak szybko ceny strzeliły w górę, tak szybko spadły. To doprowadziło nas do dni, kiedy bitcoin śmiało zmierzał do wyników z listopada. Czemu to zawdzięcza? Paradoksalnie mediom. One spowodowały jego wzrost i spadek, jak również jego koniec.

Kiedy o bitcoinie zaczęło się coraz więcej mówić, to oprócz jego wartości, rosła także jego potencjalna siła w sferze finansowej. To na pewno niosło ze sobą obawy wszystkich banków centralnych i władz, które nie miały żadnej kontroli nad wirtualną walutą. Przynajmniej tak twierdziły media, które stawiały tę walutę, jako przeciwwagę wobec banków centralnych.

Prawdziwa moc przejawiła się jednak wkrótce. Chiński bank centralny zakazał wszystkim instytucjom finansowym jakichkolwiek operacji z wirtualną walutą a kurs bitcoinu spadł poniżej 500 dolarów. W Chinach notuje się największy obrót wirtualną walutą. Głównym powodem jest to, że chiński juan nie ma zamiennika, więc Chińczycy szukają alternatywy. Jednak nie tylko Chiny zareagowały na rosnącą sławę cybernetycznej waluty. Amerykańskie ministerstwo finansów, dokładnie oddział przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy ostrzegał przed cyfrową walutą.

Wynik jest jasny, bitcoin był dobry dopóki nie stał się sławny. Zaczął zagrażać domowym walutom, bardzo szybko zareagowały na to władze zakazując jego używania. Prawdziwa siła całkiem wyraźnie została udowodniona. Jest bardziej niż prawdopodobne, że ta waluta zostanie w niepamięci. Używać jej będzie jedynie mała grupa informatyków, która w żaden sposób nie będzie naruszać systemu. Nie byłoby dziwne, gdyby rządy i banki centralne podjęły ich monopol na pieniądze.

Michal Valentík
główny strateg inwestycyjny
Generali PPF Invest