NFP wyznaczy nastroje na rynku walutowym. Oczekiwanie na piątkowe dane szansą na stabilizację na eurodolarze.

NFP wyznaczy nastroje na rynku walutowym. Oczekiwanie na piątkowe dane szansą na stabilizację na eurodolarze.
Joanna Bachert, Fot. PKO Bank Polski
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Poniedziałek na rynku walutowym rozpoczynamy w okolicach poziomów zamknięcia ub. tygodnia, po tym jak zgodnie z oczekiwaniami piątek nie przyniósł zmiany dotychczasowego obrazu ani eurodolara, ani złotego. Jeszcze w pierwszych godzinach handlu dolar umacniał się wobec większości głównych walut, kontynuując zwyżki z poprzedniego dnia, spychając notowania EURUSD poniżej 1,08 i kończąc tydzień o dwa centy wyżej niż go rozpoczynając.

Nietrudno się domyślić, że wsparciem dla dolara nadal stają się docierające na rynek sygnały z Fed nasilające oczekiwania na podwyżki stóp w USA w tym roku. Zarówno szef oddziału Fed w St Louis, jak i w Atlancie wskazywali w zeszłym tygodniu, że w obliczu systematycznie poprawiającej się sytuacji w amerykańskiej gospodarce konieczne będzie dostosowanie polityki monetarnej. Takie wypowiedzi, wraz z solidnymi danymi z rynku pracy (initial jobless claims) i sektora usług (wskaźnik PMI) w USA, pomogły dolarowi odrobić straty po spadku o ok. 5,0% wobec koszyka głównych walut od czasu marcowego posiedzenia FOMC.

W piątek po południu euro zaczęło jednak odrabiać straty. Na rynek napływały komentarze pomniejszające siłę wpływu obecnych działań w Jemenie na podaż ropy, wskazujące, że kraj ten jest małym eksporterem surowca, a w razie zaostrzenia sytuacji tankowce mogą omijać jego wody terytorialne, żeby dostać się do swoich portów docelowych. Do tego opublikowane dane z USA dot. dynamik PKB w 4q14 minęły się z oczekiwaniami rynkowymi wskazując na wzrost o 2,2% podczas gdy ekonomiści zakładali 2,4%. Zgodny z oczekiwaniami okazał się zaś bazowy wskaźnik PCE (na poziomie 1,1%) najlepiej w ocenie Fed odzwierciedlający presję cenową w gospodarcze amerykańskiej, choć wciąż daleki od pożądanych poziomów.

W kraju od czwartkowego popołudnia eurozłoty wyraźnie wyhamował trend spadkowy tak, że w piątek od pierwszych godzin handlu rósł docierając w okolice 4,10. Złoty zarówno ub. tydzień, jak i cały kwartał prawdopodobnie zakończył więc w okolicach poziomu 4,10. Deprecjacja PLN nie jest jednak silna. W ostatnich dniach wsparciem dla naszej waluty mogły stać się m.in. sugestie A. Rzońcy (członka RPP), iż polityka pieniężna nie powinna być podporządkowana kursowi walutowemu. Jest to kontra do wcześniejszych wypowiedzi innych członków Rady, w tym m.in. prezesa M. Belki. Po marcowym posiedzeniu RPP część jej członków zaczęła wskazywać na ryzyko związane z przepływem globalnego kapitału do Polski determinowanego przez politykę pieniężną EBC. Wyraźne umocnienie złotego teoretycznie mogłoby stać się argumentem za dalszym poluzowaniem polityki pieniężnej (poprzez efekt dezinflacyjny i negatywny wpływ na eksport).

Jak jednak zauważyła E. Chojna-Duch (RPP) „cięcie w reakcji na turbulencje nie zawsze jest celowe i skuteczne”. Jeśli w kolejnych tygodniach techniczne wsparcie na 4,08 wybroni się oczekiwać należy korekty w kierunku 4,12-4,14. Jeśli zaś globalne nastroje będą na tyle dobre, by pozwolić na spadek euro poniżej wspomnianego wsparcia na 4,08 PLN wówczas nie można wykluczyć ataku na 4,05. W najbliższym czasie istotne dla nastrojów rynkowych będą rządowe dane z rynku pracy w USA (piątek). Jak już wspominaliśmy w naszych wcześniejszych dziennikach, jeśli marcowy NFP zaskoczy mocno pozytywnie przywróci blask dolarowi, jeśli zaś rozczaruje wywrze presję na „zielonego” stając siępożywką dla gołębiego skrzydła Fed.

150330.rynek.walutowy.01.550x

150330.rynek.walutowy.02.550x

150330.rynek.walutowy.03.550x

 

Joanna Bachert
Biuro Strategii Rynkowych
PKO Bank Polski