Główny ekonomista Pracodawców RP wyjaśnia na czym polega problem z inwestowaniem w Polsce

Główny ekonomista Pracodawców RP wyjaśnia na czym polega problem z inwestowaniem w Polsce
Kamil Sobolewski, Źródło: Pracodawcy RP,
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Średnia stopa inwestycji w Unii Europejskiej przekracza 22%, co jest wyraźnie ponad 5 punktów procentowych wyżej niż w Polsce. Natomiast w krajach naszego regionu w Czechach, Rumunii i na Węgrzech stopa inwestycji osiąga lub przekracza 25%. A zatem strukturalnie w polskiej gospodarce jest coś nie tak, jest ona jedną z trzech gospodarek w Unii Europejskiej, w których inwestuje się najmniej” – mówił Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP podczas webinarium Programu Analityczno-Badawczego poświęconego kredytom i innym źródłom finansowania MSP.

Jak zauważył Kamil Sobolewski problem niskiego zapotrzebowania sektora przedsiębiorstw na kredyt inwestycyjny dotyczy zarówno firm dużych, jak i małych oraz średnich przedsiębiorstw.

Wyraźne załamanie popytu na kredyt inwestycyjny nastąpiło już w 2018 roku.

„Chciałbym zwrócić państwa uwagę na dosyć niesamowitą sytuację, z którą mamy do czynienia w ostatnich kwartałach. Mianowicie z jednej strony firmy mają rekordowe zyski, z drugiej strony rekordowo mało inwestują, a z trzeciej strony zwiększają zapotrzebowanie na kredyt obrotowy” – stwierdził główny ekonomista Pracodawców RP.

Jak zauważył – popyt firm na kredyt obrotowy jest efektem rekordowej inflacji. Wyjaśnił to na przykładzie firmy, która kupiła surowce po określonej cenie. W międzyczasie na skutek inflacji ceny surowców wzrosły i w efekcie produkt wytworzony z tych surowców został sprzedany znacznie drożej. Firma ma istotnie wyższe zyski. Jednak płaci od tego zysku CIT 19%. Aby dalej produkować musi jednak kupić surowce, ale teraz już droższe. I tu może sięgnąć po kredyt obrotowy lub… zmniejszyć produkcję, aby nie ponosić wysokich kosztów nabycia surowców. To jednak powoduje, że większy udział kosztów stałych w firmie wpływa negatywnie na jej wynik finansowy.

Dlaczego firmy nie inwestują?

Dzisiejsze wstrzymywanie inwestycji będzie miało negatywne konsekwencje w kolejnych latach, choć w obecnej chwili w sytuacji firmy może być niewidoczne – wynika z prezentacji Kamila Sobolewskiego.

Jak stwierdził – ważne jest zdiagnozowanie dlaczego inwestycji nie ma? W jego opinii odpowiedź na to pytanie jest ważna nie tylko z perspektywy banków, ich portfela aktywów kredytowych, ale przede wszystkim z punktu widzenia tempa wzrostu gospodarczego.

„Jest to moja autorska kompilacja na bazie wiedzy ekonomicznej oraz licznych rozmów ze środowiskami świata biznesu” – powiedział przystępując do odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie.

W jego ocenie na niski popyt firm na kredyt inwestycyjny wpływa w tym roku szereg czynników.

Wskazany już wcześniej czynnik inflacyjny, który drenuje bieżącą płynność i zniechęca do inwestycji – tym bardziej im są wyższe zapasy utrzymywane przez firmę, im niższy jest poziom marży operacyjnej i im wyższa jest dynamika cen surowca.

Kolejny czynnik to niepewność ogólnej sytuacji gospodarczej, która zachęca do wstrzymania lub opóźnienia inwestycji. Główny ekonomista Pracodawców RP wskazuje tu na niepewność sytuacji konsumenta, popytu, na niepewność cen i dostępności dostaw, niepewność kosztu i dostępności finansowania i niepewność nadwyżki zwrotu z inwestycji ponad koszt finansowania.

Zauważał również niepewność polityki gospodarczej państwa i lawinę nowych regulacji. Mówił jak działają na przedsiębiorców zmiany przepisów gospodarczych realizowane bez planu, konsultacji społecznych, OSR, okresów przejściowych.

Zwracał uwagę, że unijne regulacje w dobie konfliktu z UE wchodzą jako zaskoczenia (goldplating) – a nie efekt prac i przygotowań, Wskazywał, że opresyjność organów państwa rozciąga się na ludzi, uderza inwestorów zagranicznych, w tym fundusze inwestycyjne.

„Siedząc w organizacji biznesu widzę, że przykłady z różnych branż można porównać do sytuacji w sektorze bankowym, gdzie wprowadzono podatek bankowy, wakacje kredytowe – z dnia na dzień. Takie procesy spotykają coraz więcej branż, decyzje są podejmowane z całkowitego zaskoczenia, nie dają branżom w zasadzie szansy nie tylko na przedstawienie argumentów, ale nawet na bycie wysłuchanym. Po prostu przepisy powstają bez prawa firm do zajęcia stanowiska w ich sprawach” – ilustrował tym porównaniem swoją prezentację.  

Mówił także o zarządzaniu gospodarką przez władzę, która kieruje się krótkookresowymi celami, reaguje na bieżące zagrożenia, a nie wybiega dalej w przyszłość.

Publiczne wsparcie i „praca u podstaw”

Zwracał uwagę, że publiczne programy wsparcia silniej determinują sukces przedsiębiorstw niż ich „praca u podstaw”, a etatyzm wypycha merytokrację, wspiera zaś klientelizm i osłabia konkurencję ceną lub jakością.

„Programy wsparcia silniej determinują sukces niż praca u podstaw. Na przykład wpisanie na listę odbiorców energii tych, którzy będą preferencyjnie traktowani może mieć większe znaczenie niż na przykład podpisanie we właściwym czasie kontraktu długoterminowego albo dbanie o energooszczędność zakładu, bo ten wysiłek regulacyjny po prostu może skuteczniej ograniczyć ceny prądu niż realny wysiłek biznesowy” – doprecyzował prelegent.

Jak wrażliwą jest kwestia inwestowania Kamil Sobolewski wyjaśnił w bardzo obrazowy sposób:

„Proces inwestycyjny rozciąga się na lata. Przypomina tworzenie drzewka owocowego z jakiegoś ziarenka czy sadzonki. Ten pierwszy okres to jest tylko i wyłącznie okres pracy. To znak, że my przygotowując jako przedsiębiorstwo inwestycje w zasadzie nie mamy z tego żadnych korzyści. Wręcz przeciwnie – musimy wkładać w to środki finansowe, musimy wkładać w to pracę, angażować zasoby, a na razie nie ma z tego żadnego pożytku. Moment, w którym drzewo zacznie przynosić owoce może być odległy i bardzo zależy od rodzaju inwestycji.”

Z jego wywodu wynika, że w sytuacji niepewności trudno jest podejmować decyzje, o których nie wiadomo czy i jak zaowocują w bliższej lub dalszej przyszłości.

Za słaby rynek kapitałowy

W dalszej części swojej prezentacji Kamil Sobolewski wskazywał, że Polsce firmy startujące z nowymi pomysłami (od ziarna lub sadzonki) mają problem z uzyskaniem finansowania.

Jak wskazywał kredyt bankowy wkracza tam, gdzie bank ma zapewnione bezpieczeństwo.

„Jeżeli przez długi czas ograniczymy finansowanie projektów do kredytu bankowego, to zmniejszy się odsetek przedsięwzięć ryzykownych, niepewnych. Jeśli rozwój start-upów i innowacji sprowadzimy do urzędniczych kryteriów, to znika biznesowa potrzeba zrealizowania wysokich stóp zwrotu z ryzykownych inwestycji, innowacje tworzą mniej realnych sukcesów” – mówił podczas swojej prezentacji.

Odpowiedzią na tę potrzebę powinien być jego zdaniem silny rynek kapitałowy. Tymczasem słabo rozwinięty rynek kapitałowy w Polsce nie zapewnia dostatecznie silnych bodźców do finansowania projektów przez inwestorów, dla których IPO to warunek wyjścia z inwestycji.

Jego zdaniem innowacje tworzone pod parasolem ochronnym i wsparciem sektora publicznego tworzą mniej realnych sukcesów niż innowacje powstające przy wysokim ryzyku, które są finansowane z powodów czysto biznesowych.

Jak zauważył – fundusze venture capital, wyspecjalizowane w zapewnianiu kapitału na rozwój bez gwarancji sukcesu czy bezpieczeństwa, w oparciu o merytoryczną ocenę kadr, pomysłów, narzędzi, funkcjonują w Polsce w skali 0,02% PKB. W Unii Europejskiej jest to 0,11% PKB, a w Korei, USA czy Izraelu ponad 0,30% PKB.

Światełko w tunelu

Jak zauważył Gospodarka 4.0 nie karmi się wyłącznie własnością państwową, urzędniczym wsparciem, wskazywaniem perspektywicznych sektorów czy dotacjami z NCBiR.

Innowacja nie zachodzi najlepiej w firmach obsadzonych z klucza politycznego, w których rotacja na stanowiskach w zarządzie następuje nawet kilka razy w roku.

Innowacyjność i pęd do mądrych, długofalowych, rozwojowych inwestycji wymagają przewidywalnej perspektywy biznesowej, merytokracji, przyjaznego firmom prawa, rzetelnej i powściągliwej legislacji.

Wymagają opinii publicznej świadomej roli firm-producentów dla dobrobytu, stawiającej odnoszących sukcesy przedsiębiorców i menedżerów za wzór, a nie za dowód niesłusznych nierówności, za cel „progresji” podatkowej.

Rozwój kraju zależy od wewnętrznej chęci ludzi świata biznesu, motywacji właścicieli i menedżerów firm do poświęcania swojego czasu (choć stać ich, by tego już nie robić) do podejmowania ryzyka biznesowego, do podnoszenia się z porażek i do dumnego świętowania ewentualnych sukcesów.

„Średnia stopa inwestycji w Unii Europejskiej przekracza 22%, co jest wyraźnie ponad 5 punktów procentowych wyżej niż w Polsce. Natomiast w krajach naszego regionu – w Czechach, Rumunii i na Węgrzech stopa inwestycji osiąga lub przekracza 25%. A zatem strukturalnie w polskiej gospodarce jest coś nie tak, jest ona jedną z trzech gospodarek w Unii Europejskiej, w których inwestuje się najmniej” – zaznaczył Kamil Sobolewski.

Na koniec prezentacji stwierdził, że jest światełko w tunelu. Wskazał na pozytywny feedback z rynku finansowego, gdzie po wyborach parlamentarnych umacnia się złoty.

Jak zauważył – wyraźnie słychać pozytywne sygnały ze środowisk biznesowych, które rozważają inwestycje bezpośrednie w Polsce albo z takich firm, które już mają swoje często potężne przyczółki w naszym kraju.

Jak mówił – jest ogromny kredyt zaufania, nadzieja na to, że zmienią się specyficzne dla Polski czynniki, czyli sposób stanowienia prawa, jakość dialogu społecznego, przewidywalność warunków prowadzenia biznesu, jeśli chodzi o otoczenie prawne, jeśli chodzi o politykę gospodarczą, jeśli chodzi o jakość instytucji.

Źródło: BANK.pl