GENIUS bierze się za stablecoiny

GENIUS bierze się za stablecoiny
Fot. stock.adobe.com / WhataWin
Od 2009 roku, gdy pojawił się pierwszy bitcoin, system finansowy przechodzi przyspieszoną ewolucję. Jak zwykle, nie wiadomo jednak czy wyrosną mu w końcu rogi zadające rany, czy złotodajne wymiona dostępne dla każdego, codziennie, całą dobę.

Kolejny etap tej ewolucji to błogosławieństwo ustawowe dla tzw. stablecoinów udzielone bez awantur przez Kongres USA, podzielony przecież w niemal wszystkich innych kwestiach.

Ustawa znana jest pod bombastycznym skrótem GENIUS, który rozwija się w: „Guiding and Establishing National Innovation for US Stablecoins”. Po naszemu tytuł tego historycznego zapewne aktu brzmi chropowato: „Kierowanie i ustanawianie krajowych innowacji dla amerykańskich stablecoinów”.

Chropowato – czy nie, cieszymy się wspólnie z prezydentem Donaldem Trumpem, że akronim oddaje nadzwyczajną świetność jego osoby, bo spróbowałby kto w to wątpić.

Dla porządku zaznaczyć trzeba, że słowo stable w nazwie sugeruje stabilność, a coin to moneta. W ich nieprzypadkowym połączeniu zawarta jest aluzja bezpiecznego pieniądza.

Sugestia jest zwodnicza, ponieważ doskonale bezpiecznych pieniędzy świat jeszcze nie wymyślił, a stablecoiny mogą być wyłącznie jak łódki mniej wywrotne od kajaków wyczynowych.

Państwo amerykańskie na straży stablecoinów

Dzięki ustawie GENIUS, stablecoiny regulowane będą od początku 2026 r. przez amerykańskie państwo na szczeblu federalnym i/lub stanowym. Nowe prawo otworzyć ma uniwersum krypto przed osobami nieufnymi, ostrożnymi i nie dość „kumatymi”.

Czarodziejska różdżka rodem z budynków federalnych i stanowych to przede wszystkim obietnica dobrego regulowania tej odmiany kryptowalut, w przeciwieństwie do bezhołowia w przypadku całej ich reszty.

Spokój duszy obecnych posiadaczy i nowych nabywców, których mają być wkrótce wielkie tłumy, zapewnić ma zasada, że stablecoiny będą miały pełne pokrycie w płynnych aktywach dolarowych, w tym w zwłaszcza w krótkoterminowych papierach dłużnych rządu USA (Treasuries) i depozytach bankowych.

Jednak zabezpieczenia zaczną przybierać także formę składanek z różnych walorów, tak jak to było z osławionymi papierami CDO, tj. zabezpieczonymi zobowiązaniami dłużnymi, gdzie gwarancją bezpieczeństwa były m.in. miliony niespłacalnych kredytów mieszkaniowych. Przypomnijmy, że CDO stały za wielkim kryzysem finansowym 2007-2008.

Czytaj także: Kryptowaluty za kadencji Donalda Trumpa

Czym wyróżniają się stablecoiny na tle innych kryptowalut?

Bitcoiny i ich tysiące naśladowców wydobywanych dzięki matematyce z przestrzeni tworzonej z komputerów i serwerów są indywidualną „inicjatywą prywatną”, podejmowaną z myślą o szybkim i wielkim bogactwie.

Stablecoiny są z tej samej hodowli, ale wskutek uwzględniania doświadczeń z pierwszymi „miotami” mają lepsze cechy.

Kryptowaluty są cenowo bardzo chwiejne, stablecoiny trzęsą się mniej i rzadziej. Za kryptowalutami nie stoi nic, poza wiarą, że są cenne, bo bardzo trudno je „wykopać”. Ze stablecoinami jest jak wyżej, więc o niebo lepiej.

Stablecoiny mają wysoką użyteczność w codziennym życiu. Służą do dokonywania płatności, jak gotówka, karty płatnicze, „BLIKI”… Można je wysyłać za granicę bez żadnej mitręgi.

Bitcoiny i im podobne są głównie tezauryzowane, czyli są jak studolarówki chowane kiedyś w bieliźniarkach między poszewkami. Ponieważ liczba ich posiadaczy jest bardzo ograniczona nie można za nie kupić obiadu w restauracji, ale z drugiej strony bardzo trudno śledzić ich drogi i przystanki w zaułkach, więc są za darem od boga dla środowisk szemranych i jeszcze gorszych, rozliczających się w milionach.

Standardowe kryptowaluty w rodzaju bitcoinów, ethereum itd. umożliwiły powstanie tzw. dApps, tj. zdecentralizowanych aplikacji, czyli mniejszych sieci, za których murami „róbta co chceta” – kupujcie, sprzedawajcie, pożyczajcie sobie nawzajem, poręczajcie itd. Wszystko poza zasięgiem fiskusa i „federalnych”.

Cena stablecoinów nie zmienia się z dnia na dzień i z tygodnia na tydzień, chociaż zmieniać się będzie wraz z korygowaniem stóp procentowych i wpływem takich ruchów na depozyty bankowe, czy też w wyniku zmiany warunków emisji Treasuries.

Czytaj także: Bankowość i Finanse | Kryptowaluty | Czy bitcoin zastąpi dolara?

Kryptowaluty i stablecoiny różni także cel i powstawania i istnienia. Pierwsze mają być zdecentralizowaną (ponadpaństwową) walutą cyfrową niezależną od wpływów wszelkich władz. Drugie to kolejna, tym razem cyfrowa, forma walut fiat tworzonych z niczego i kontrolowanych przez banki centralne.

Dla wielu słowem kluczem jest tworzenie (kreowanie). Skoro banki mogą tworzyć pieniądz „out of thin air” i wg własnego widzimisię, a kryptowaluty trzeba kopać z mozołem, to bitcoiny są o rzędy wielkości odporniejsze na skutki inflacji niż dolary, euro i złote.

Na obu odmianach można się przewieźć w wyniku przestępstw, ale w przypadku stablecoinów ryzyko jest – jak twierdzą – mniejsze. Czy naprawdę i o ile, pokaże tzw. dalsza przyszłość.

Czytaj także: EBC obawia się, że amerykańskie regulacje kryptowalut zdestabilizują europejskie finanse

Kto za, kto raczej przeciw

Europa grymasi ustami szefa Bank of England i szefowej Europejskiego Banku Centralnego.

Oboje uważają, że stablecoiny też są bardzo podatne na przekręty, źle służą stabilizacji na rynkach finansowych, mogą przekształcić się w końcu w pieniądz prywatny na szkodę tradycyjnej bankowości.

Konserwatyzm Europy to przeciwieństwo szarżującej Ameryki.

Europa nie widzi alternatywy dla tradycyjnej bankowości, Ameryka jej szuka. Wprawdzie bezładnie, ale jednak.

W USA wychodzą zapewne z założenia, że świat długo żył bez banków i wcale nieźle funkcjonował.

Może zatem czas w finansach na zmianę podobną do wyłączania elektrowni węglowych i przestawiania się na atom i OZE.

Na mocne zdanie w tej kwestii jest chyba za wcześnie. Cieszyć się natomiast trzeba, że nie jest to rewolucja, bo po każdej jednej przybywa tysiącami nowych cmentarzy dla Bogu ducha winnych…

Czytaj także: BIS za tokenizacją rezerw banków centralnych, ale przeciw stablecoinom

Jan Cipiur
Jan Cipiur, dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym. Jest członkiem Towarzystwa Ekonomistów Polskich (TEP).
Źródło: BANK.pl