Fałszywa nuta

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Nie przebrzmiały jeszcze echa raportu Najwyższej Izby Kontroli dotyczącego finansowania przez resort kultury niepublicznych szkół artystycznych. Słowo finansowanie jest w tym przypadku jak najbardziej umowne, skoro, jak się okazało zapisane w budżecie na ten cel kwoty nie trafiały do zainteresowanych, co więcej nie mogli sprawdzić, ile i komu się należy..

Okazuje się, że w kraju Chopina podobnych absurdów jest więcej. Kai Bumann – niemiecki dyrygent o międzynarodowej renomie, gdański i powiem więcej polski patriota, nagradzany wieloma prestiżowymi wyróżnieniami, uwielbiany przez orkiestrę i publiczność Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, w obliczu mizerii organizacyjnej i finansowej, oraz niezrozumiałej polityki repertuarowej Dyrekcji tejże, po wielu bezskutecznych próbach interwencji u osób odpowiedzialnych w imieniu Marszałka Województwa za nadzór nad poczynaniami kierownictwa poddał się i znalazł inne miejsce dla realizacji życiowych i zawodowych pasji.

„Rozumiał kulturę jako rzeczywistość obejmującą całą sferę życia człowieka – komentował w wypowiedzi dla Dziennika Bałtyckiego Jego działalność ksiądz Krzysztof Niedałtowski, duszpasterz środowisk twórczych, animator Gdańskich Areopagów, na których Kai Bumann pojawiał się jako uczestnik debat. „- Swoim cyklem spotkań „Polska kraj nadziei” chciał przeciwstawić się potocznemu poglądowi, że Polska jest jakimś beznadziejnym miejscem. On dostrzegał w Polsce i Polakach ogromny potencjał. Powtarzał, że na tle społeczeństw Zachodu jesteśmy krajem ducha”.

Przypadek ten nie jest bynajmniej odosobniony. W królewskim, stołecznym mieście Krakowie włodarz tamtejszej Filharmonii, nota bene reżyser teatralny, postanowił zafundować orkiestrze i publiczności psychodramę „ja tu rządzę, czy raczej urządzę” zrywając kontrakt z kierownikiem artystycznym i dyrygentem orkiestry, młodym, ale już – zasłużenie głośnym Michałem Dworzyńskim.-  Tym razem jednak sprawa ma ciąg dalszy bowiem w tym przypadku muzycy stanęli murem za swoim maestro, w wyniku czego decyzje podejmą miarodajne w takich przypadkach czynniki. Pozostaje kwestią otwartą, czyje racje, od ratio rozum, zwyciężą.

Wypada mieć nadzieję, że Kraków stać na dokonanie właściwego wyboru, zwłaszcza, że konia z rzędem temu, kto znajdzie drugiego dyrygenta po sławnych londyńskich szkołach, docenianego na wszystkich liczących się scenach muzycznych, skłonnego zmagać się z oporem naszej szarej i zgrzebnej codzienności.