Karol Jerzy Mórawski

Blogi

Filister powraca. W samą porę

Na pierwszy rzut oka wszystko układa się całkiem przewidywalnie. Dwaj kandydaci popierani przez rywalizujące partie zajmujące większą część sceny politycznej, słaba lewica i folklor po przeciwnej stronie – do tej konfiguracji zdążyliśmy się od pewnego czasu przyzwyczaić. A jednak atmosfera przedwyborcza A.D. 2015 wskazuje na pewną istotna, by nie rzec: fundamentalną zmianę – i nie chodzi tu bynajmniej o niespodziewany debiut rockowego muzyka w roli „kandydata antysystemowego”. Prawdziwa przemiana dokonuje się bowiem nie po biernej, ale po stokroć ważniejszej, czynnej stronie prawa wyborczego.

Blogi

Garażowe piractwo, korporacyjny absurd

Zdarza się – choć ma to miejsce niezmiernie rzadko – że szara rzeczywistość jest w stanie wprawić w zakłopotanie zwolenników najbardziej złowieszczych „spiskowych teorii dziejów”. Tropiciele nowego światowego rządu, poszukiwacze masońskich sprzymierzeń, naoczni świadkowie lądowania Marsjan na polu pod Rykami, ba! nawet zwolennicy tezy o ograniczaniu populacji ludzkiej przez zrzucanie z samolotów różnych toksycznych substancji muszą wtedy uderzyć się w pierś i powiedzieć: czegoś TAKIEGO nawet my, w naszej chorej wyobraźni, nie byliśmy w stanie wymyślić! Oczywiście, nie stanowi to bynajmniej powodu do chluby dla tych, za sprawą których spaczona wizja rzeczywistości staje się naszym udziałem.

Blogi

Prezent od Zgrywusa

Bohater ponadczasowej bajeczki o Smerfach – niejaki Zgrywus – miał w zwyczaju wręczać komu popadnie pokaźnych rozmiarów pudełko z równie wielką kokardą. Biada obdarowanemu, który pociągnąl za wstążkę, w nadziei na sowity upominek! Wewnatrz opakowania ukryta była bowiem petarda, której wybuch okrywał nieszczęśnika tumanami sadzy – wywołując równoczesny paroksyzm śmiechu u niebieskiego huncwota. Stokroć śmieszniejszy od samego „upominku” był wszakże jeden fakt: wyczyny Zgrywusa i jego wybuchowe prezenty znane były w całej wiosce smerfów od niepamiętnych czasów – a jednak każdy z bohaterów, próbując otworzyć pudełko miał taką minę, jakby naprawdę spodziewał się, że TYM RAZEM trafi na coś innego niż do tej pory…

Blogi

Czy prawo zawsze prawo znaczy?

Wyroków trybunałów się nie komentuje – głosi stara zasada, toteż i ja powstrzymam się od oceny wtorkowego werdyktu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie BTE. Rzecz w tym, że wyroki sądowe – wbrew tyleż powszechnemu, co mylnemu rozumieniu twierdzenia o niezawisłości sądów – nie są wydawane przez przybyszy z innej planety, kompletnie niezorientowanych w realiach panujących w danej społeczności. Istnieje wszak takowe zjawisko jak „kultura prawna”, która – czy tego chcemy, czy też nie – wywiera potężny wpływ na całokształt funkcjonowania systemu prawnego państwa, w tym również na wyroki wydawane przez sądy.

Blogi

Precz z preczem!

Czwartkowa wizyta na Poznań Motor Show utwierdziła mnie w jednym – jakże smutnym – przeświadczeniu: gdyby prezentowane na targach polskie superauto miało dorównać poziomem  naszej narodowej specjalności – czyli hejtowi i narzekaniu – musiałoby osiągać prędkość powyżej 2 machów, mieć karoserię pokrytą 24 karatowym zlotem, wnętrze wysadzane brylantami i kosztować – bagatela – jakieś kilkadziesiąt milionów euro. Dotyczy to zresztą każdego rodzimego produktu, który – chcąc osiągnąć poziom wyznaczany przez wszechobecnych nad Wisłą hejterów – musiałby zostać wyposażony w fajerwerki, jakich na całym świecie nie planuje się stosować przez najbliższych 50 lat. Taki poziom zaawansowania gwarantowałby, że na forach internetowych pojawią się – a jakże by inaczej – krytyczne głosy innego sortu: po kiego grzyba tyle forsy (dodajmy – z naszych podatków, niezależnie od tego, czy producent w ogóle otrzymał jakąkolwiek dotację) wpakowano w tak niepotrzebne gadżety…

Blogi

Czy lodówka nas zawstydzi?

Internet rzeczy – to pojęcie robi w ostatnim czasie karierę nie mniejszą niż 20 lat temu raczkujący sam Internet, raczkujący nad Wisłą. I nie jest to tylko wizja rodem z filmów science-fiction; wystarczy zapoznać się z funkcjonalnością nowoczenej pralki, telewizora czy aparatu fotograficznego by dojść do jednego wiosku; inteligencja w branży RTV/AGD przestaje być tylko domeną smartfona i laptopa. Wprawdzie najlepszej lodówce wiele jeszcze brakuje, aby była ona w stanie z powodzeniem zdać test Alana Turinga, a z odkurzaczem raczej nie zagramy w szachy, niemniej świat, w którym sprzęt domowy przejmie za nas w całości żmudne i powtarzalne obowiązki domowe wydaje się być wizją tyleż realną, co całkiem nieodległą.

Blogi

Samotność długodystansowca

„Co Polacy wiedzą o swoich finansach, a co powinni wiedzieć?” – to nieco przewrotne pytanie było rozwinięciem tytułu debaty eksperckiej poświęconej oszczędzaniu naszych rodaków, zorganizowanej podczas tegorocznego spotkania koordynatorów i wykładowców programu „Nowoczesne Zarządzanie Biznesem”. Przysłuchując się debacie – jakże odmiennej od tyleż licznych, co dość standardowych, by nie powiedzieć: sztampowych raportów poświęconych gospodarności Polaków – doszedłem do jednego wniosku: dyskusje w podobnym duchu, choć z przyczyn oczywistych niekoniecznie w tak znamienitym gronie, powinny się toczyć regularnie w każdej polskiej szkole średniej, podstawówce – a być może i przedszkolu.

Blogi

Je (ne) suis (pas) Wardęga

Nawiasy w tytule dzisiejszego posta nie są bynajmniej przypadkiem; ostatnich skandali, wywołanych przez osławionego polskiego performera nie da się mierzyć jedną miarą. Decyzję sądu, który skwitował niedawne wybryki Wardęgi w centrum handlowym, ocenić należy wyłącznie z jak największą aprobatą – i nie ma znaczenia, czy główny bohater całego zajścia biegał w dezabilu, czy też – jak on sam twierdzi – przezornie przebrał się w kąpielówki. Bo też wcale nie chodzi tu o skandal natury obyczajowej, jak to raczą sugerować co poniektórzy „obrońcy moralności”.

Blogi

Nie strzelać do pticy!

Twórca Czterech Pancernych i Psa, Janusz Przymanowski, przywołał swego czasu frontową anegdotkę o załodze polskiego czołgu, która podczas walk o Przyczółek Warecko-Magnuszewski napotkała nagle na ostrzał karabinowy – powtarzający się, gdy którykolwiek z Polaków próbował tylko wychylić głowę z włazu. Co najciekawsze – atakującym był… radziecki szeregowiec, a zatem – jakby na to nie patrzeć – sojusznik. Skąd ta nagła zmiana frontu? Po całym incydencie, który na szczęście zakończył się bez ofiar, inkryminowany strzelec z rozczulającą szczerością oświadczył, iż naczalstwo rozkazało „strielat’ k’ pticu”. Różnice pomiędzy teutońską gapą, wskazaną jako cel potencjalnego ataku a „pticą” ozdabiającą wieżyczki polskich czołgów nie miały dla mołojca – jak widać – większego znaczenia…

Blogi

Zanim kupisz, sprawdź dwa razy

Przesławny Stańczyk przed wiekami stwierdził, iż w Polsce najliczniejszą grupę zawodową stanowią lekarze. Idąc tym tropem, należałoby kolekcjonowanie antycznych aut uznać za najpopularniejsze hobby Polaków A.D. 2015. Rzut oka na najpopularniejsze portale aukcyjne i ogłoszeniowe nie pozostawia cienia wątpliwości: wszystko, co do niedawna gniło i rdzewiało w najlepsze za stodołą, w szopie czy na osiedlowym parkingu (właściwe podkreślić), jest dzisiaj – dosłownie – na wagę złota.

Blogi

Ręce precz od Warszawy I!

Ile czasu potrzeba na zbudowanie radia od podstaw? Wystarczy… pół godziny, nawet jak się nie ma wprawy. Wiem, co mówię – przeszło 30 lat temu zdarzyło mi się zmontować takowe ustrojstwo, podczas zajęć z elektroniki w niezapomnianym Pałacu Młodzieży. Odbiornik wprawdzie w niczym nie przypominał ani tego, co dziś znajdziemy w supermarkecie w dziale „Sprzęt audio”, ani też eleganckiej, wiekowej superheterodyny na siedmiu lampach.

Blogi

Najwyższy Polak kończy 60 lat!

Stał się symbolem Warszawy, centralnym punktem miasta i świadkiem najważniejszych wydarzeń w najnowszej historii Polski. W swej sześćdziesięcioletniej historii był natchnieniem dla Jana Brzechwy, Tadeusza Konwickiego, Elektrycznych Gitar i przeszło tuzina reżyserów. Dziś, choć centrum Warszawy coraz bardziej przypomina amerykański downtown, a w architekturze wciąż dominuje tylko jedna zasada – wyżej! – Pałac Kultury i Nauki wciąż nie chce oddać pierwszego miejsca na liście najwyższych gmachów w Polsce.

Blogi

Komornik na traktorze

W niezapomnianej bajce dla dzieci Igora Sikiryckiego w sukurs niejakiemu Jackowi, mającemu problem z rozłupaniem orzecha przybył Stach – traktorzysta. Dziś role się odwróciły; sam traktorzysta może mieć twardy orzech do zgryzienia gdy komornik zabierze mu ciągnik – choć rzeczony włościanin bynajmniej nie jest nikomu nic winien. Nie wiemy, czy rzekomy ciągnik był czarny i czy miał pojemność 2400, jak w słynnej piosence Blendersów – wiele wskazuje jednak na to, że ktoś wziął sobie do serca słowa tego przeboju „Zawsze chciałem mieć takie coś”, a przedstawiciel prawa posłużył jako środek do realizacji tegoż marzenia. Historię w trzech aktach na temat ciągnika z łódzkim asesorem w tle wałkowano już ostatnio tyle razy, że nawet nie ma potrzeby jej tu przytaczać, podobnie jak głosów świętego oburzenia na temat egzekutora, który – co dobitnie wykazuje podjęte ostatnio prokuratorskie postępowanie – w najlepszym razie niedopełnił swych obowiązków w sposób rażący.

Blogi

Kolumnę Zygmunta tanio sprzedam

W starożytnej Fenicji zawód złodzieja wykonywany był całkowicie legalnie – taką wizję zawarł na łamach „Faraona” Bolesław Prus. Jesli wierzyć genialnemu pisarzowi, feniccy protoplasci Szpicbródki mieli nawet swój cech, a także kodeks dobrych praktyk – regulujący zasady działania mistrzów wytrycha. Nie trzeba oczywiście dodawać, iż gros dochodów złodziejskiej braci pochodził ze „znaleźnego, wypłacanego przez okradzionych. Koncepcji takiej – choć we wspólczesnym, cywilizowanym świecie wydaje się ona ze wszech miar niedopuszczalna – trudno omówić jednego: konsekwencji. Złodziejstwo bowiem można albo bezwględnie tępić – albo, jak pradawni Fenicjanie, usankcjonować. Tertium non datur.

Blogi

Menel nasz pan

Na nadmiar zimy latoś nie możemy narzekać – ku utrapieniu narciarzy, górali i radości kierowców. A jednak te kilka mroźnych dni wystarczyło, by w warszawskich autobusach – niczym paniska – rozgościli się bezdomni. Stosy ogromnych, kraciastych toreb, okutana w łachmany postać i… smród. Odór tak potworny, iż pozostali pasażerowie tłoczą się niby śledzie w drugiej części pojazdu – byle jak najdalej od źródła owej woni. Co jakiś czas do pojazdu wsiada nowy pasażer, skuszony mnogością wolnych miejsc siedzących – i po chwili dołącza do sterroryzowanej reszty. Obdarty kloszard jedzie tymczasem dalej, przez nikogo nie niepokojony…

STRONA 3 Z 5