Jak wojny celne mogą wpłynąć na funkcjonowanie gospodarki i rynków finansowych? – komentarze

Prof. dr hab. Witold Orłowski: Wojny handlowe to fatalna wiadomość dla światowej gospodarki. Cały czas jednak nie wiemy, czy do nich dojdzie. USA zawiesiły dalsze wprowadzanie ceł, podnosząc je o 10% (wyżej dla wybranych produktów). Tylko w handlu z Chinami zaczęła się wymiana wzajemnych ciosów, choć i w tym przypadku negocjacje mogą jeszcze częściowo cofnąć to, co się stało. Zaskakująca dla rządu USA, negatywna reakcja rynku giełdowego na wprowadzenie ceł odwetowych wobec całego świata, najwyraźniej była dla niego sporym szokiem i zwiększyła szanse uniknięcia eskalacji konfliktu. Gdyby zaostrzenie polityki USA zostało ograniczone do dotychczas wprowadzonych podwyżek ceł (z umiarkowanymi działaniami odwetowymi partnerów), a konflikt między USA i Chinami udało się opanować i obustronnie obniżyć zaporowe cła, efekty dla rynków finansowych byłyby umiarkowane. Sądzę, że dolar uległby pewnemu wzmocnieniu (wbrew oczekiwaniom rządu USA), a giełdy rosłyby wolniej w ślad za wolniejszym rozwojem światowej gospodarki. Gdyby jednak, po chwilowym zatrzymaniu, wojny handlowe na linii USA-UE i USA-Daleki Wschód rozwinęły się na nowo, efekty mogłyby być katastrofalne. Globalna gospodarka mogłaby wpaść w recesję, na rynkach finansowych zapanowałby chaos. Dolar zapewne znacznie by się wzmocnił, a wiele walut rynków wschodzących znalazłoby się pod silną presją, która mogłaby nawet doprowadzić do lokalnych kryzysów finansowych.
Mariusz Zielonka
główny ekonomista, Konfederacja Lewiatan: Donald Trump swoją polityką międzynarodową wywołuje wszechobecny chaos. W pierwszym rzędzie chaos komunikacyjny, ale zarazem i tak już dużą niepewność na rynkach. Mieliśmy tego najlepszy przykład w tzw. czarny kwietniowy poniedziałek, kiedy to wszystkie rynki kapitałowe zanurkowały. Wystarczyły w zasadzie same zapowiedzi wdrożenia ceł, aby inwestorzy w paniczny sposób wycofywali się z rynków, w szczególności z Wall Street. Większość pozycji była zlewarowana zapewne w złocie. Dlatego też w pierwszym momencie nastąpiły spadki cen tego kruszcu. Na szczęście sytuacja wróciła do normy. Teraz jednak rozpoczynają swoje prace specjalne komisje, które będą badać potencjalne nadużycia giełdowe. Sam prezydent Stanów Zjednoczonych wypowiedział się, że to idealny czas żeby pójść na zakupy.
Wojny celne będą miały zatem wpływ krótkoterminowy na rynki kapitałowe. Inwestorzy chyba zaczynają coraz mniej poważnie brać do siebie kolejne zapowiedzi wprowadzania lub wycofywania ceł. Oczywiście poszkodowanymi w dłuższym terminie mogą być spółki z dużą ekspozycją na import towarów, czego przykładem jest Nvidia, która notuje w ciągu ostatniego półroczna spadek wartości o ponad 25%.
Im dłużej temat wojen celnych jest na tapecie, tym mniejsze on będzie miał konsekwencje dla inwestorów.
Dr Krzysztof Spirzewski
adiunkt w Katedrze Finansów i Rachunkowości Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego: Wojny celne przyczyniają się do niepewności na rynkach finansowych, obejmującej wiele aspektów ich funkcjonowania. To m.in. rosnące ryzyko kredytowe, które dotyka zarówno firmy, jak i finansujące je banki. Dotyczy to branż, zaangażowanych w wymianę zagraniczną, ale i ich poddostawców, przykładem polskie firmy produkujące komponenty do aut dla zachodnioeuropejskich fabryk. Obłożenie samochodów z UE cłami może ograniczyć eksport do USA, a w konsekwencji zmniejszenie zapotrzebowania na komponenty. To dotknie nie tylko polskiego podwykonawcę, ale również kredytujący go bank, i to na dwa sposoby – obok możliwego pogorszenia kondycji producenta i spadku zdolności kredytowej należy liczyć się z ograniczeniem produkcji, co przełoży się na mniejsze zainteresowanie finansowaniem zewnętrznym. Do tego dochodzą konsekwencje wojen celnych dla rynków energii, które determinują funkcjonowanie pozostałych segmentów gospodarki. Beneficjentem obecnej sytuacji może być natomiast rynek instrumentów pochodnych, wraz ze wzrostem ryzyka mamy do czynienia z presją na zabezpieczenia cen z wykorzystaniem derywatów. Z drugiej strony spadający kurs dolara sprzyja eksportowi na rynek amerykański, co ewidentnie nie było intencją pomysłodawców ceł. Cały czas trwają jednak negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi i trudno prognozować, jaki przyniosą one efekt, a od tego zależą długofalowe konsekwencje obecnej polityki USA.