Zakaz handlu w niedzielę to zły pomysł
Związkowcy z "Solidarności" zebrali 350 tys. podpisów pod projektem ustawy zakazującej handlu w niedzielę. Dzisiaj trafi on do Sejmu.
Każde ograniczenie pracy w niedzielę skutkuje zmniejszeniem zatrudnienia i dochodów. Na przykład, gdyby ograniczyć prowadzenie w niedzielę zajęć ze studentami na studiach zaocznych to część pracowników naukowych straciłaby pracę, a wielu zarabiało mniej. Gdybyśmy zakazali pracy w niedzielę to centra obsługi korporacyjnej, które masowo przenoszą się do Polski, wybierałyby inne kraje.
Jesteśmy przeciwni wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę ze względu na skutki ekonomiczne. Spowoduje on, że centra handlowo-usługowe będą pracowały o 40 dni w roku krócej. Ograniczenie zatrudnienia dotknie nie tylko osoby pracujące w sklepach, ale również w kinach, restauracjach, czy w ochronie mienia i przy sprzątaniu.
Tylko część towarów zostanie sprzedana w pozostałe dni tygodnia. O ile sprzedaż artykułów pierwszej potrzeby, np. żywności przeniesie się na pozostałe dni tygodnia, o tyle właściciele sklepów, np. ze sprzętem sportowym, artykułami wyposażenia wnętrz, będą mieli problem.
Trudno się spodziewać, żeby „odrobili” sprzedaż z niedzieli (przynosi 20 proc. dochodów) w inne dni tygodnia. Osoby intensywnie pracujące często robią zakupy właśnie w niedzielę. W wielu sklepach usytuowanych w galeriach handlowych sprzedaż w niedzielę jest wyższa niż w dni powszednie. Zmniejszy się więc zatrudnienie również w firmach produkcyjnych. Ogółem pracę może stracić kilkadziesiąt tysięcy osób w handlu i usługach z nim powiązanych.
Zakaz handlu w niedzielę naruszy zasady równej konkurencji albowiem np. stacje benzynowe będą mogły sprzedawać alkohol i papierosy, a konsumenci zapłacą za te produkty więcej niż w tradycyjnych sklepach.
Jeżeli związkowcy nie chcą, żeby zmuszano pracowników do pracy w niedzielę, to warto rozważyć pewien kompromis. Propozycji pracy w niedzielę nie otrzymywałyby na przykład osoby, które mają dzieci.
Jeremi Mordasewicz,
Konfederacja Lewiatan