Nieomylni
Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? Czy nie pędzi on dni jak najemnik? - czytamy w Księdze Hioba (7,1). Czas leci jak tkackie czółenko i przemija bez nadziei (7, 6). Zwłaszcza wtedy, gdy dokoła niego sami nieomylni się trafiają.
Komóż z nas nie zdarzyło się, a niektórym jeszcze zdarza, pracować z nieomylnymi. Przyjemność to taka, jak – nie przymierzając – radzenie sobie z kacem na rozpalonej słońcem pustyni. Na tej pustyni zresztą zawsze jest przynajmniej cień szansy na to, że spadnie jakiś deszcz i choć na chwilę wytchnienie da. A tu ani deszczu, ani nadziei.
I nie zawsze da się wcielić w życie radę Willy’ego Rusella (angielskiego dramaturga, autora tekstów, kompozytora): jak zawsze mówiła babcia – niewiele jest w życiu rzeczy pewnych, ale z pewnością należy unikać ludzi, którzy są pewni, że są pewni.
Można, rzecz jasna, próbować nieomylnego zachęcać, by zechciał zrewidować swoje stanowisko i założył, że jednak może – tak w drodze wyjątku – w tym jednym przypadku akurat nie mieć racji. Można nawet za Erikiem-Emmanuelem Schmittem (francuskim filozofem i literatem) powtarzać: idiota, który wątpi, jest mniej niebezpieczny niż imbecyl, który wie. Wszyscy się mylą, zarówno geniusz, jak umysłowo niedorozwinięty, i to nie błąd jest niebezpieczny, lecz fanatyzm kogoś, kto sądzi, że jest nieomylny. Z drugiej jednak strony, jak powiada Święta Księga, w „Mądrości Syracha”: nie wadź się o rzecz, która ci nie jest konieczna (Syr 11, 9).
No bo właściwie, czy to warto próbować tłumaczyć nieomylnemu, że jednak się myli. Wszak Terry Pratchett (angielski pisarz fantasy i science fiction, najbardziej znany jako autor cyklu „Świat Dysku”), który stwierdził onegdaj: zawsze bierz pod uwagę fakt, że możesz się mylić; zaapelował też: nie kop się po tyłkach z jeżozwierzem.
I zapewne miał rację…