Powrót do przeszłości
We wczorajszym meczu piłkarskiej reprezentacji Polski zakończonym "zwycięskim remisem" ze Szkotami powróciły demony przeszłości i grzechy, które pamiętamy z ostatnich mistrzostw Europy w piłce nożnej.
Kto oglądał inauguracyjny mecz z Grecją, rozpoczęty od stanu jeden zero dla Polski, dodatkowo wzmocnionego czerwoną kartką dla jednego z piłkarzy drużyny przeciwnej, wie o czym mowa. Również i tym razem Szkoci skarcili nas po chwili, by następnie objąć prowadzenie. Błędy w kryciu, niedokładne podania, brak asekuracji, czy powrotu za akcją, to grzechy w dzisiejszym futbolu niewybaczalne, zwłaszcza, gdy przeciwnik jest zdeterminowany, a braki w wyszkoleniu nadrabia twardością, na którą tym razem hiszpański sędzia znany jako drobiazgowy przymykał oko. Efekt ? Poturbowany Lewandowski blisko 20 min. „obok gry”, a filar obrony Kamil Glik z opatrunkiem na czole i dwukrotnie wymienianą – bo zakrwawiona – koszulką. Inna sprawa, że Szkoci w ramach swojego czytelnego i prostego sposobu na futbol byli drużyną poukładaną, również mentalnie, a umiejętność spowalniania gry w momencie uzyskania przewagi bramkowej doprowadzili do perfekcji. Tylko ożywieniu jakie wprowadził Sebastian Mila i dobremu złożeniu się do strzału Arkadiusza Milika zawdzięczamy jeden, jakże ważny w obliczu remisu Niemców z Irlandią punkt.
Rzecz prosta nigdy już nie dowiemy się, jak ułożyłby się ten mecz, gdyby niepewnego tym razem i nieco bojaźliwego w grze na przedpolu Szczęsnego zastąpił rutyniarz Boruc, znający Szkotów i ich sztuczki na wylot, dodatkowo darzony przez nich respektem, jako ten, który „w kaszę” na boisku i poza nim „dmuchać sobie nie daje”.
Powie ktoś to tylko piłka, ale skoro skupia ona na sobie uwagę ½ ludzkości, warto aby i na tym polu było nas widać i to niekoniecznie raz na dziesiątek lat, jak to się zdarzyło w meczu z Niemcami. A skoro o przeszłości mowa, to Adam Nawałka już raz pokonał Gordona Strachana, wtedy obaj byli piłkarzami. Warto nawiązać do tej tradycji w rewanżu, zwłaszcza, ze nawet wczoraj od pełni szczęścia dzielił nas w końcówce spotkania tylko prawy słupek szkockiej bramki.