Prototyp taksówki powietrznej już lata w Niemczech
Kilkanaście tysięcy widzów mogło zobaczyć podobne do drona urządzenie, które napędzane 18 wirnikami i sterowane z ziemi, na kilka minut wzniosło się na wysokość ok. 40 metrów.
Docelowo taksówką powietrzną ma kierować pilot, choć w dalekiej przyszłości przewiduje się też loty samych pasażerów, bez „powietrznego taksówkarza”.
Zaprezentowany w Stuttgarcie drono-śmigłowiec miał dwa miejsca dla przyszłych podróżnych.
Niemiecki sposób na korki i smog
Stuttgart, stolica Badenii-Wirtembergii, to metropolia dotkliwie cierpiąca z powodu nadmiaru samochodów, ciągłych zatorów i zanieczyszczonego powietrza. Prezentacja takiego latającego urządzenia właśnie tam była nadzwyczaj trafna.
Stuttgart i okolice to nie tylko siedziba koncernów samochodowych Daimler i Porsche, ale też licznych poddostawców, więc na tamtejszych ulicach pojazdów jest tam bez liku.
Szef uczestniczącego w projekcie Daimlera Ola Källenius uznał latające taksówki za skuteczne rozwiązanie dla problemów komunikacyjnych zatłoczonych miast. − Jestem przekonany, że w ten sposób zdołamy uporać się z zatorami drogowymi na określonych odcinkach − mówił po pokazie Källenius.
Obecny na prezentacji premier Badenii-Wirtembergii, wywodzący się z partii Zielonych Winfried Kretschmann, wyznał, że dla niego „takie urządzenie byłoby optymalne”. Cieszył się z takich pomysłów, bo jak powiedział: − Nic tak bardzo nie porusza jak atrakcyjne obrazy rodem z przyszłości.
Współpraca polityków, naukowców i biznesu
Lotniczy pokaz był częścią szerszego projektu z udziałem rządu Badenii-Wirtembergii i stuttgarckiej Wyższej Szkoły Technicznej. Podobny 8-minutowy test firma Volocopter przeprowadziła już dwa lata temu w Dubaju, a lot drono-śmigłowca w Stuttgarcie był konkretyzacją na użytek miasta europejskiego.
Oprócz aspektów technicznych chodzi o zbadanie możliwego popytu przy określonej cenie i trasie. Na przykład o ustalenie, ile powinien maksymalnie kosztować 15-minutowy lot z centrum Stuttgartu na lotnisko.
Taksówka przy pustych ulicach pokonuje tę trasę w pół godziny, a kurs kosztuje 35 euro. Trudno też na razie przewidzieć, ilu potencjalnych pasażerów powierzyłoby swój los maszynie bez pilota.
Przyszłe powietrzne taksówki, miejskie i międzymiastowe, są w Niemczech przedmiotem badań różnych mniejszych i większych przedsiębiorstw. W maju spółka Lilium testowała w Oberpfaffenhofen pionowo startujący pięcioosobowy samolocik z napędem elektrycznym.
Z kolei koncern Airbus eksperymentował w Donauwörth z czteroosobowym dronem z czterema wirnikami; chce go nazwać City-Airbus.
Małą taksówkę powietrzną z napędem hybrydowo-elektrycznym chcą zaś do 2024 zbudować naukowcy i technicy z politechniki w Akwizgranie; ma to być Silent Air Taxi.
Za trzy lata powietrzna taksówka na rynku
Prezes Volocoptera Florian Reuter zapowiedział po prezentacji w Stuttgarcie, że jego firma wypuści na rynek taksówkę powietrzną w ciągu trzech lat. Oczywiście potrzebne będą zezwolenia na eksploatację. W każdym razie, jak oznajmił: − Chcemy wnieść wkład w ochronę środowiska. Wyraził też pogląd, że taka taksówka musi być dostępna nie tylko dla bogatych.
W kraju wynalazców wezwanie „Hallo Taxi” zyska więc nowy, ponadziemski wymiar. Niemcy dużo inwestują w badania, nie przejadają środków. Myślą o przyszłości i rozwiązaniach, które dziś trącają o fantastykę. A jutro się skonkretyzują.