Temat numeru: Konferencja Banku Spółdzielczego w Płońsku. Spółka zo.o. w III e.
Wiadomo już, co będzie modne w nadchodzącym sezonie. Skrzętność, gospodarność i oszczędzanie - te nieco zapomniane w ostatnich latach zasady powracają do łask. Czy się przyjmą również nad Wisłą? Wszystko zależy od... nas samych - do takich wniosków można było dojść, uczestnicząc w konferencji zatytułowanej "Edukacja ekonomiczna a rozwój gospodarczy środowisk lokalnych", organizowanej przez Bank Spółdzielczy w Płońsku.
Karol Jerzy Mórawski
To nie pierwsza w tym roku konferencja poświęcona tej tematyce, i – jak wszystko na to wskazuje – zapewne nie ostatnia. Tematykę zapoczątkował panel organizowany w Warszawie przez redakcję czasopism „Europejski Doradca Samorządowy” i „Nowoczesny Bank Spółdzielczy” – i to właśnie to wydarzenie było inspiracją zorganizowania podobnego spotkania w Płońsku.
– Jeżeli oczekujemy, aby nasze społeczeństwo w przyszłości wzięło pełną odpowiedzialność za swoje zdrowie, edukację, finanse, musimy mieć świadomość, że naukę ekonomii powinniśmy rozpocząć bardzo wcześnie, już w szkołach podstawowych – powiedziała prezes Zarządu Banku Spółdzielczego w Płońsku Barbara Kudlicka, witając przybyłych na konferencję gości. Co stanowi główne zagrożenie dla kształtowania właściwych postaw w dziedzinie finansów oraz w jaki sposób wiedzę o oszczędzaniu i gospodarności przekazywać w jak najbardziej przyswajalny sposób – te niełatwe zagadnienia miały przybliżyć referaty kolejnych prelegentów.
Menedżer i Zuckerberg na ławie oskarżonych?
Brak całościowej edukacji, fałszywe wzorce i niedostrzeżenie dokonującego się na naszych oczach przełomu cywilizacyjnego – takie główne przyczyny współczesnej zapaści gospodarczej wskazała prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Nawiązując do słów wybitnego futurologa Francisa Fukuyamy o „końcu historii”, prelegentka zaznaczyła, że być może mamy do czynienia ze swego rodzaju „końcem kapitalizmu”. Głównym winowajcą takiego stanu rzeczy jest – paradoksalnie – rozwój technologii informacyjnych.
R osnący z roku na rok udział produktów informatycznych i medialnych w całości globalnego obrotu gospodarczego niesie za sobą skutki znacznie bardziej przełomowe od tych, jakie 100 lat temu przyniosło zastąpienie trakcji konnej samochodem czy nawet wprowadzenie komunikacji lotniczej. W przypadku technologii informatycznych i nowoczesnych mediów zmienia się diametralnie, choć niepostrzeżenie, cała stratyfikacja społeczeństwa. Powstały przy tym kryzys dotyka nie tylko, a może nawet nie tyle finansów, ile w pierwszej kolejności fundamentów współczesnego społeczeństwa. Mamy więc kryzys idei neoliberalnej, kryzys globalizacji, a także – co dla gospodarki najistotniejsze – kryzys elit globalnych. Zdaniem prof. Mączyńskiej, niezbyt chlubnym wyróżnikiem tego ostatniego kryzysu może być tzw. kapitalizm menedżerski.
Parafrazując znaną wypowiedź odnoszącą się do pojęcia „sprawiedliwości społecznej”, można powiedzieć, iż skoro pojęcie „kapitalizm” wymaga uzupełnienia jakimś przymiotnikiem, tak naprawdę nie mamy do czynienia z kapitalizmem. I tak jest w istocie. Przy obecnej globalizacji kapitału, prawdziwy „kapitalista” w rozumieniu właściciela środków produkcji to już niemal dinozaur – albo właściciel niedużego, osiedlowego sklepiku czy warsztatu, których ilość i tak systematycznie spada. Osobą nr 1 w przeciętnym przedsiębiorstwie staje się menedżer: prezes, dyrektor lub inny wynajęty specjalista zarządzający anonimowym – i co za tym idzie pozbawionym wyrazistego lidera – przedsiębiorstwem i kapitałem. Trudno w tej sytuacji mówić o określaniu jakiejkolwiek „racji stanu” firmy i jej dalekosiężnej strategii działania. Najbardziej skuteczną receptą na sukces – rzecz jasna dla samego menedżera, a nie dla firmy – wydaje się podejmowanie decyzji korzystnych w krótkiej perspektywie, bez zbytniego wybiegania w przyszłość. W końcu pensje menedżerów zależą od aktualnych wyników firmy…
Podobna sytuacja dotyczy w szczególności rynku inwestycyjnego. Obrót papierami wartościowymi na giełdach już dawno przestał być pochodną rzeczywistej wartości notowanych spółek, a natłok informacji podawanych przez media i nowe kanały komunikacji używane na samej giełdzie sprawia, iż o popularny „efekt motyla” łatwiej niż kiedykolwiek.
W takim świecie niekwestionowanymi idolami młodego pokolenia stają się ci, którzy mimo młodego wieku osiągnęli kapitał równy rekinom. Mark Zuckerberg, Steve Jobs – te nazwiska kształtują współczesną legendę w stylu „od pucybuta do milionera”. Jak w każdej legendzie – tak i w tej prawdy jest wyłącznie ziarnko. Mimo to wizja pozyskania olbrzymiego kapitału wskutek genialnej koncepcji stworzonej w jedną noc w pubie czy ogrodzie jest kusząca – i, niestety, w znacznej mierze pozbawiona jakiejkolwiek rozsądnej alternatywy dla młodych adeptów biznesu.
Od grosika do miniprzedsiębiorstwa
Jak w tej sytuacji przekonywać kolejne pokolenia do tradycyjnego kapitalizmu i powiązanych z nim wartości? Na to pytanie odpowiedzi, każdy w swojej branży, udzielali kolejni prelegenci. Danuta Raczko, wiceprezes Fundacji Młodzieżowej Przedsiębiorczości, zaprezentowała programy edukacyjne dostosowane do każdego poziomu szkoły. Już najmłodsi mogą się wdrażać w niełatwy świat gospodarności, uczestnicząc w programie zatytułowanym „Od grosika do złotówki”.
Niczym Mały Książę przenosimy się na inne, niewielkie planety, z tą jednakże różnicą, że zamiast róż, lisów i pożerających słonie węży boa znajdujemy tam podstawowe instrumenty używane na co dzień w gospodarce. Pod hasłami „grosik” i „złotówka” kryje się oczywiście kapitał, „zabawka” to towary handlowe, a zarazem wydatki, zaś „portfelik” i „skarbonka” to forma przechowywania kapitału bądź – w drugim przypadku – inwestowania. Oczywiście, każdy „podróżny”, niczym rasowy astronauta, prowadzi dziennik podróży po finansowej galaktyce. Przeniesienie podróży po świecie finansów w międzyplanetarną przestrzeń nie jest przypadkowe: nawet dziecko łatwo się zorientuje, że skutki nieprzemyślanych decyzji w sferze wydatków czy inwestycji mogą być porównywalne do twardego lądowania statkiem powietrznym…
Dla bezkrytycznych naśladowców twórcy Apple czy Facebooka zbawienny wpływ mogą mieć warsztaty zatytułowane „Dzień przedsiębiorczości”. Tu młodzieńcze marzenia ulegają konfrontacji z codzienną praktyką w wymarzonym zawodzie – istotą programu jest bowiem krótki staż na wybranym stanowisku. Tu okazuje się, że do stworzenia przełomowego systemu informatycznego potrzebna jest nie tylko wizja, ale nade wszystko setki godzin spędzonych przed wypełnionym linijkami kodu maszynowego monitorem, a pracując w banku, worki pełne pieniędzy widzi się wyłącznie… w tabelach arkusza kalkulacyjnego. Oczywiście, znaczna część uczestników programu ugruntowuje swe pierwotne marzenia, a zobaczenie swej przyszłej kariery od podszewki pozwala już na etapie szkolnym odrzucić niesłuszne przekonania – i na przykład ostro wziąć się za matematykę. Program ten już od lat objęty jest patronatem samego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Najwyższym stopniem wtajemniczenia pozostaje „Młodzieżowe Miniprzedsiębiorstwo”. Tu juniorzy sami tworzą korporację – oczywiście na miarę szkoły. Tu wszystko funkcjonuje jak na normalnym rynku: kapitał założycielski spółki pochodzi z prywatnych, uczniowskich oszczędności, a skutki decyzji młodzi akcjonariusze odczuwają we własnym portfelu. Jak w tradycyjnej firmie, tak i tu na pierwszym miejscu jest oczywiście produkt. Co rok organizowane targi młodzieżowych wyrobów, zwane „Produkcik”, pozwalają uświadomić sobie, jaki potencjał drzemie w głowach nastolatków.
Wzorem Bernard Madoff czy Leopold Kronenberg?
Czy historia może być nauczycielką życia również w dziedzinie gospodarki? Po wysłuchaniu referatu doradcy prezesa Związku Banków Polskich, Przemysława Wiśniewskiego odpowiedź wydaje się jednoznaczna. Prelegent jest równocześnie prezesem fundacji o intrygującej nazwie Fundacja Ulicy Bankowej. Celem tej organizacji jest właśnie edukacja poprzez przybliżanie chlubnych kart z przeszłości rodzimego sektora finansów.
O tym, jak niezbędna jest właściwa edukacja finansowa, by zostać bogatym, nikogo chyba nie trzeba przekonywać. Podczas prelekcji można było się dowiedzieć innej, bardziej szokującej zależności: bez edukacji finansowej nie ma mowy o kulturze. Tym, którzy nadal twierdzą, że znajomość Beethovena, Szekspira czy nienaganne maniery w zupełności wystarczą, warto przypomnieć źródłosłów wyrazu „kultura”, w pierwotnym znaczeniu odnoszącego się wprost do… gospodarki rolnej. Przedstawione przez prelegenta mapy XIX-wiecznej Polski również nie pozostawiały wątpliwości: na stronicach zatytułowanych „Kultura kraju” znajdowały się dane dotyczące pogłowia trzody chlewnej, liczby połączeń kolejowych czy zakładów przemysłowych. Teatry, kina czy galerie sztuki można było odnaleźć dopiero na kolejnych stronach!
Jak blisko od kultury gospodarczej do kultury we właściwym tego słowa rozumieniu – można było się przekonać w dalszych częściach wykładu. To właśnie brak przekazywanych z pokolenia na pokolenie wartości, takich jak oszczędność czy gospodarność, prowadzi wprost do marnotrawstwa – a tej cechy raczej nie sposób przypisać osobie kulturalnej. Również pochopne wybieranie idoli w rodzaju ikon współczesnej gospodarki wynika z przerażającego braku świadomości o korzeniach rodzimego rynku finansowego i ludziach, którzy tworzyli polską gospodarkę. Czyż można się dziwić, że tak wychowany młody przedsiębiorca lub menedżer woli wzorować się na Billu Gatesie niż na Eugeniuszu Kwiatkowskim?
I właśnie w tę totalną pustkę trafiają ambitne projekty Fundacji Ulicy Bankowej. Planowane jest utworzenie muzeum polskiej bankowości – wszak historia fundacji rozpoczyna się właśnie od muzealnego eksponatu, autentycznej tabliczki z napisem „Ulica Bankowa” zdjętej z łódzkiej kamienicy. Już dziś można podziwiać prezentacje, a nawet prawdziwe ekspozycje poświęcone historii banków na polskich ziemiach. Jedna z tych ekspozycji stanowiła tło odbywającej się konferencji. Na szczególną uwagę zasługują pomysły stworzenia przewodników po miejscach związanych z historią rynku finansowego, a nawet gier ulicznych o tej tematyce.
Na zakończenie swój referat przedstawiła reprezentantka gospodarzy – Anna Bafeltowska z Banku Spółdzielczego w Płońsku. Pokazane zostały rozmaite formy wspierania przez bank edukacji ekonomicznej w płońskich szkołach, między innymi poprzez organizowanie konkursów, odczytów i lekcji dla uczniów, a także aktywną współpracę z samymi szkołami.
Pośród gości podsumowujących całe spotkanie nie zabrakło reprezentantów sektora bankowego: wiceprezesa Związku Banków Polskich Mieczysława Groszka oraz członka zarządu Centrum Prawa Bankowego i I I nformacji Andrzeja Wolskiego. Odnosząc się do zaprezentowanych referatów, przedstawiciele obu instytucji wyrazili nadzieję, że przedstawione propozycje będą początkiem tworzenia systemu nowoczesnej edukacji finansowej oraz zapewnili o stałym wsparciu środowiska bankowego dla tego typu inicjatyw.