Bernard Waszczyk: Konwersja, czyli jak ograniczyć straty na funduszach
Podjęcie decyzji o wycofaniu się z agresywnego funduszu akcji nie musi oznaczać całkowitej rezygnacji z tej formy inwestowania. Prawie zawsze istnieje droga darmowej ucieczki do funduszu bezpiecznego przez dokonanie konwersji jednostek uczestnictwa.
Straty funduszy akcyjnych z ostatnich czterech miesięcy średnio przekraczają już 20 proc. Choć – jak to zazwyczaj bywa – opinie ekonomistów i analityków co do przyszłej koniunktury są podzielone i trudno na ich podstawie być czegokolwiek pewnym na 100 proc., warto zastanowić się nad tym, jakie kroki można podjąć, aby uchronić się przed dalszymi stratami, a przynajmniej znacznie je ograniczyć.
Pewnym, ale też ostatecznym rozwiązaniem jest oczywiście umorzenie jednostek uczestnictwa, zrealizowanie dotychczasowej straty bądź zysku, pogodzenie się z tym, i umieszczenie kapitału np. na bankowej lokacie. Postępując w ten sposób warto pamiętać, że większość towarzystw funduszy inwestycyjnych (TFI) umożliwia dokonanie tzw. reinwestycji. Polega ona na tym, że środki wcześniej wypłacone z funduszu można później z powrotem do niego wpłacić bez żadnej prowizji. Obowiązuje tu niestety limit czasowy. W większości przypadków reinwestycji bez prowizji można dokonać najpóźniej w ciągu 90 dni od daty wyceny, po jakiej dokonano umorzenia jednostek. Niekiedy ten termin jest jeszcze krótszy i może wynosić np. 60 dni. Zwolnienie z opłaty dotyczy kwoty nie wyższej od tej, którą wcześniej wypłacono. Ponadto w części TFI reinwestycji można dokonać do dowolnego funduszu, a w części tylko do tego, z którego wypłacano. Takie informacje są zawsze zamieszczone w prospekcie informacyjnym każdego funduszu, warto więc sprawdzić to jeszcze przed dokonaniem inwestycji.
Jednak za nim zdecydujemy się na ostateczne pożegnanie z naszym agresywnym funduszem, warto zastanowić się jakie jeszcze mamy opcje do wykorzystania. Większość TFI ma w ofercie szereg funduszy o odmiennych strategiach inwestycyjnych, które charakteryzuje różny poziom ryzyka. W czasie rynkowej zawieruchy, zamiast od razu sprzedawać, można po prostu przenieść środki w całości bądź w części do funduszu o mniejszym poziomie ryzyka, inwestującego w akcje tylko nieznaczną część aktywów, jak np. fundusze stabilnego wzrostu, lub w ogóle je omijające fundusze obligacji czy rynku pieniężnego. Te ostatnie często przez same TFI nazywane są alternatywą dla lokat bankowych i należy od nich oczekiwać potencjalnych zysków w podobnej wysokości. Trzeba jednak pamiętać, że zakładając lokatę wiemy w jakiej dokładnie wysokości otrzymamy odsetki, natomiast w przypadku funduszy pieniężnych wysokość zysku nie jest znana i może on być zarówno niższy jak i wyższy od naszych oczekiwań.
Przeniesienie pieniędzy z jednego funduszu otwartego do drugiego nazwane jest konwersją. Dla odróżnienia, przenoszenie środków między subfunduszami w ramach jednego funduszu parasolowego nazywane jest zamianą. Nie jest to operacja darmowa. Wysokość tzw. opłaty wyrównującej zależy od rodzaju funduszy, pomiędzy którymi dokonujemy przeniesienia. Jeśli fundusz docelowy wg tabeli opłat ma niższe stawki niż fundusz źródłowy, żadnej opłaty nie zapłacimy. Będzie tak zatem w sytuacji, gdy np. uciekamy z funduszu akcji do funduszu rynku pieniężnego. Jeśli jednak będziemy dokonywać operacji w odwrotnej, czyli np. będziemy przenosić pieniądze z funduszu obligacji do funduszu akcji, prowizję zapłacimy, a jej wysokość będzie różnicą pomiędzy wysokością opłaty dla funduszu docelowego i źródłowego.
W przypadku zamiany dokonywanej między subfunduszami skupionymi pod jednym funduszem parasolowym, od strony opłat operacja wygląda niemal tak samo jak w przypadku opisanej powyżej konwersji. Istnieje jednak jedna zasadnicza różnica – zamiana nie powoduje powstania obowiązku podatkowego. Zatem jeśli byliśmy na plusie, w chwili zamiany nie będziemy musieli zapłacić od niego 19-proc. podatku od zysków kapitałowych i całość środków zostanie zainwestowana w fundusz docelowy. Odroczenie podatkowe trwa tak długo, jak długo nasze pieniądze pozostają pod parasolem, a obowiązek zapłaty podatku powstaje dopiero przy ostatecznym wycofaniu się z funduszu.
Obecnie większość dostępnych funduszy działa właśnie w formule funduszy parasolowych. Ze względów podatkowych jest to bowiem korzystne rozwiązanie, na którym można zyskać nawet kilka punktów procentowych w porównaniu ze zwykłymi funduszami. Skalę potencjalnych korzyści obrazuje poniższy przykład. Założyliśmy w nim, że inwestujemy 10 tys. zł w subfundusz akcji, na którym zarabiamy 20 proc. Po pewnym czasie dokonujemy zamiany do subfunduszu pieniężnego, który przynosi na 5-proc. dochód, a następnie ponownie wracamy do funduszu akcji, gdzie zyskujemy 10 proc. Obliczenia dla tych samych wartości powtórzyliśmy dla zwykłych funduszy.
W naszym przykładzie, ostateczny zysk w przypadku funduszu parasolowego, przy takich samych stopach zwrotu generowanych przez poszczególne fundusze czy subfundusze, był o 3,6 p.p. wyższy, czyli o ponad jedną dziesiątą. Oczywiście korzyści płynące z inwestowania w ramach funduszu parasolowego ujawniają się dopiero wówczas, gdy notujemy zyski.
Pamiętajmy, że przechodząc od inwestycji bardziej do mniej ryzykownych ważny jest tzw. timing, czyli wyczucie najodpowiedniejszego do tego momentu. W sytuacjach gdy na rynku występuje paniczna wyprzedaż akcji i giełdowe indeksy giełdowe tracą w ciągu jednego dnia po pięć i więcej procent, najlepszym – choć z pewnością wcale nie najłatwiejszym do przeprowadzenia – jest zachowanie spokoju i nie podejmowanie żadnych decyzji. Takie chwile najlepiej przeczekać, wykorzystać na chłodną analizę faktów, a z ewentualnym zakończeniem inwestycji w całości czy w części wstrzymać się do czasu, aż sytuacja nieco się uspokoi.
Bernard Waszczyk, Open Finance