Wszystkie oczy na Amerykę, a w Europie coraz więcej ryzyk

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Na rynkach kapitałowych na całym świecie utrzymuje się duża niepewność,  powodowana w tym momencie przede wszystkim oczekiwaniem na wynik dzisiejszych wyborów prezydenckich w USA. Nie bez znaczenia jest też sytuacja w Europie, gdzie lista ryzyk politycznych oraz gospodarczych jest coraz dłuższa.

O dziwo w ostatnich tygodniach to nie tyle USA, co Kanada zdaje się mieć istotny wpływ na sytuację na europejskich rynkach. Gorącym tematem była umowa o współpracy gospodarczej UE-Kanada (CETA), ale istotnym czynnikiem niepewności wpływającym na nastroje inwestorów była przede wszystkim rewizja ratingu inwestycyjnego Portugalii dokonywana przez kanadyjską agencję ratingową DBRS.

Decyzja DBRS z 21 października, utrzymująca rating na niezmienionym poziomie, została przyjęta z ulgą. Negatywny dla Portugalii scenariusz mógł bowiem oznaczać załamanie międzynarodowego zaufania dla realizowanego przez rząd programu gospodarczego. Agencja DBRS, jako jedyna, daje obecnie Portugalii wciąż rating inwestycyjny. Dzięki jego podtrzymaniu np. Europejski Bank Centralny będzie mógł nadal skupować papiery tego kraju w ramach QE (quantitative easing).

Ulga Portugalii nie oznacza natomiast ulgi dla całego kontynentu. We Włoszech 4 grudnia odbędzie się referendum dotyczące konstytucyjnej reformy senatu. Będzie to duże wyzwanie dla gabinetu Renziego, bo od wyników głosowania uzależniony jest dalszy los włoskiego rządu. W przypadku odrzucenia zmian wysoce prawdopodobna jest dymisja premiera, więc również we Włoszech należy się liczyć z koniecznością przeprowadzenia nowych wyborów. Nie zapominajmy, że w przyszłym roku czekają nas wybory parlamentarne w Niemczech, Francji i Holandii. Ich wynik w kontekście wzrostu znaczenia partii populistycznych w tych krajach jest na dzień dzisiejszy mocno niejasny.

Poważnym czynnikiem niepewności będzie w przyszłym roku również kwestia Brexitu. Zaanonsowany przez brytyjską premier Theresę May termin rozpoczęcia procedury wyjścia ze struktur UE to marzec 2017 r. Jak pokazało opublikowane niedawno przez KPMG badanie przeprowadzone wśród dużych firm zagranicznych działających w Wielkiej Brytanii, aż 75 proc. z nich rozważa wyprowadzenie swoich siedzib lub przynajmniej części swojego biznesu z Wielkiej Brytanii. Jeśli plany te ziszczą się, będzie to czynnikiem spowalniającym wzrost gospodarczy już w roku przyszłym w strefie euro i samej Wielkiej Brytanii. Wszystko to w sytuacji niejasnej sytuacji sektora bankowego na kontynencie, gdzie cały czas należy się liczyć z koniecznością dokapitalizowania włoskich banków.

W takim otoczeniu oczywiście trudno oczekiwać wyraźnej poprawy wyników spółek na rynkach rozwiniętych. Biorąc pod uwagę wspomniane ryzyka inwestorzy powinni bardzo wybiórczo podchodzić do rynków akcji. Na rynkach międzynarodowych w 2016 r. pozostajemy rozważni i bardzo selektywni w zakresie inwestycji w akcje. Należy pamiętać, iż wraz z rokiem 2015 minął na światowych rynkach siódmy rok hossy, co w tej fazie rynku zmusza do istotnej dywersyfikacji i aktywnego zarządzania portfelem.

Oczekiwane odbicie w USA to konsekwencja spodziewanego wdrażania pakietu stymulacji fiskalnej zapowiadanego przez oboje kandydatów na urząd prezydenta. Spodziewane w 2017 r. wyjście Brazylii i Rosji z recesji, jako konsekwencja głównie odbicia cen surowców, spowoduje spodziewane przyspieszenie wzrostu gospodarczego na rynkach wschodzących ogółem i na świecie w roku przyszłym. Stąd też ze względu na wspomnianą stabilizację na rynkach surowcowych oraz dodatkowo spodziewane dość łagodne tempo podwyżek stóp procentowych 
w Stanach, na rynki wschodzące w pewnych aspektach należy w obecnej sytuacji spojrzeć nieco łaskawszym okiem. Natomiast ze względu na ryzyko ograniczania przepływów inwestorów w sytuacji większego osłabienia wzrostu gospodarczego na rynkach rozwiniętych jest całkiem możliwe, że akcje spółek w krajach rozwijających się, znalazłyby się pod silną presją podaży. Wzrost gospodarczy w krajach uprzemysłowionych jest tak niski, że nawet najmniejsze komplikacje mogą doprowadzić do znacznego ograniczania ryzyka przez inwestorów.

Jeśli chodzi o rynek polski, to w ostatnim czasie mieliśmy dwie ważne informacje. Jako dość  pozytywną można ocenić plany dot. reformy OFE i wdrożenia Programu Budowy Kapitału. Oczywiście nadal jest to tylko propozycja i brakuje w niej kilku istotnych szczegółów, np. tych dotyczących limitów inwestycyjnych dotyczących nowych środków i tych dotychczasowych, które mają być przekazane na nowe, indywidualne konta emerytalne. Niemniej na skutek tej reformy wg szacunków na rynku kapitałowym pojawiałoby się rocznie ok. 12 mld PLN+ nowych napływów zamiast aktualnego salda około -2 mld PLN netto odpływów (konsekwencja bieżącego przekazywania aktywów do ZUS z tytułu tzw. suwaka). Jako negatywne natomiast należy ocenić ciągle nierozwiązaną kwestię kredytów walutowych w sektorze bankowym oraz kłopoty spółek energetycznych, wynikające m.in. z dużego obciążenia w związku z koniecznością współfinansowania restrukturyzacji sektora górnictwa węgla kamiennego oraz finansowania swoich istotnych wydatków inwestycyjnych w najbliższych latach.

W skali całego rynku problemem niezmienne są wstrzemięźliwość inwestycyjna zagranicy ze względu na pewne ryzyka polityczne, brak istotnych napływów do TFI i sytuacja OFE działających ciągle w starej, „okrojonej” formie, co wymusza długi horyzont inwestycji na rynku polskim. To wszystko powoduje, że dziś w naszej ocenie to spółki małe i średnie są nadal bardziej atrakcyjne od spółek dużych, które w istotnej mierze są na dzień dzisiejszy „trudno inwestowalne”.

Piotr Tukendorf
doradca inwestycyjny
Biuro Maklerskie Deutsche Bank Polska