Wirus nie gorszy niż smog

Wirus nie gorszy niż smog
Jan Cipiur Fot. Autor
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Smog potrafi zabić, podobnie jak niejeden wirus. Jest jednak między nimi w tym dziele różnica. Smog w pomieszaniu z dwutlenkiem węgla i innymi gazami skłonił ludzkość do działań, wirusy takiej siły nie miały. A czy mieć ją będą? Chciało by się, aby taką akurat - miały.

#JanCipiur: Czas na Globalną Grupę Zadaniową na rzecz Zdrowia Ludzkości #Koronawirus #COVID19

Od 30 lat działa Międzynarodowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) powołany przez ONZ wskutek alarmu podniesionego przez światłych ludzi.

Namacalnych skutków ruch globalny dziejący się wokół tej sprawy ma na koncie mniej niż by się chciało, ale w dobrą stronę to idzie. Korzystamy jako część środowiska, w którym i z którego żyjemy.

HIV i inne choroby

W tym samym czasie świat co najmniej kilka razy pogrążył się w strachu z powodu bardzo groźnych chorób zakaźnych.

Najpierw był to wirus HIV i choroba AIDS. Nie ma w pełni wiarygodnych statystyk, ale w skali globalnej liczba zgonów z powodu AIDS wynieść mogła do tej pory co najmniej 24 miliony, a być może nawet dwa razy więcej.

Czego się baliśmy…

W latach 2002-03 pieklił się koronawirus wywołujący SARS, czyli ostrą niewydolność oddechową. Na tę przypadłość zmarło bardzo niewiele (770) osób, ale hałas w mediach był potężny.

10 lat temu baliśmy się świńskiej grypy i wirusa H1N1, który zaprowadził do grobu 200 000 ludzi. Straszna Ebola, znowu wywoływana przez wirusa, zbiera żniwo (dotychczas ok. 11 tys. zmarłych) prawie wyłącznie w najbiedniejszych państwach położonych w tropikach, więc tu na Zachodzie ograniczamy się do kiwania głową z udawanym żalem.

Przed Covid-19, czyli Coronvirus disease z 2019 r. był znany od 2015 r. bliskowschodni syndrom niewydolności oddechowej, czyli MERS. Pisali i mówili o nim, ale nie za długo, bo rachunek opiewa do dziś na ledwo 850 zgonów.

Żadnych wniosków z epidemii?

W wiekach średnich świat przeżywał z powodu epidemii hekatomby. Trwały latami ponieważ nikt nie wiedział skąd biorą się zarazy, zaś stan sanitarny był, że pożal się Boże.

Dziś mamy ogromne zasoby wiedzy, możliwości poszerzania jej granic, świat przemierzamy z jednego końca na drugi w ciągu kilkunastu godzin, dostarczyć coś na extra cito gdziekolwiek nie sprawia zazwyczaj żadnego kłopotu.

Strach przed chorobami pozostał jednak tak wielki jak przed wiekami, a wskutek wszechobecności mediów nawet rośnie. Jakie z tego wnioski – dotychczas żadne.

Wobec rosnących potrzeb energetycznych, głównie ze strony ponad 6 miliardów ludzi wydobywających się mozolnie z biedy, a także z uwagi na koszty rezygnowania z paliw kopalnych i sporej jeszcze przaśności OZE, postęp w sprawie środowiska i klimatu jest mozolny.

Połączenie sił na podstawowym poziomie współpracy ogólnoświatowej w zakresie epidemii i pandemii oraz zapobiegania chorobom i ich leczenia wydaje się łatwiejsze, a nie następuje.

Powinniśmy oczekiwać, a właściwie domagać się stanowczo, zespolenia państw Zachodu i powołania międzynarodowej grupy wykonawczo-badawczej do reagowania na pojawiające się stare i nowe choroby zakaźne.

Skoro sama Ameryka jest w stanie wyłożyć na stół na przeciwdziałanie kryzysowi, który nadchodzi wskutek Covid-19 aż dwa biliony dolarów od zaraz, to zebranie budżetu w wysokości kilkunastu miliardów dolarów rocznie na teraz i kilkudziesięciu miliardów później, jeśli zajdzie taka potrzeba, to dla Zachodu żaden kłopot.

Jeśli coś takiego nie ma szansy się udać, to cały raban z powodu obecnej pandemii jest nic nie wart, a pochylanie się rządów nad ich obywatelami – hipokryzją.

Grupa Zadaniowa na Rzecz Zdrowia

Zadaniem Grupy Zadaniowej na Rzecz Zdrowia, po angielsku Global Health Task Force, byłyby wszelkie badania, eksperymenty i testy dotyczące istoty chorób zagrażających ludzkości, sposobów terapii oraz leków i szczepionek.

Druga grupa przedsięwzięć to opracowywanie uniwersalnych procedur do stosowania podczas epidemii i pandemii niezależnie od miejsc i obszarów na których wystąpiły, procedur medycznych, logistycznych, izolacyjnych i wszelkich innych uznanych za konieczne do przeciwdziałania chorobie i jako takiego funkcjonowania społeczeństw, państw i gospodarek.

Trzeci obszar to planowanie i gromadzenie wszelkich rezerw ludzkich, materiałowych, sprzętowych i obiektowych. Nie może być tak, że państwa wyrywają sobie maseczki, czy ubiory ochronne oraz wszelkie inne dostawy, że nie wiadomo, gdzie kierować i leczyć chorych. Na każdym kontynencie powinny być ośrodki i magazyny prowadzone i zarządzane przez Grupę Zadaniową, gotowe do skompletowania i wysyłki wystarczających ilości niezbędnego zaopatrzenia w dowolne miejsce w ciągu najdalej jednej doby.

Zadań byłoby więcej, ale ich określenie to już pole dla specjalistów.

Narzuca się wątpliwość, że istnieje przecież oenzetowska Światowa Organizacja Zdrowia WHO, więc po cóż mnożyć byty?

Przede wszystkim, od przybytku głowa nie boli, a potrzeby są nieskończone i rosną. WHO to zaś głównie think-tank, z dorobkiem, ale nieprzesadnym. Poza tym – jak to w ONZ – setki i tysiące synekur, zaś siedziba główna w drogiej jak diabli, ale odpowiednio wytwornej Genewie.

Jej bieżący budżet roczny to 2,4 mld dolarów, tyle ile wydaje jeden duży średni amerykański szpital. Jeśli dodać pół miliarda na wydatki nagłe, wychodzi razem jakieś złoty pięćdziesiąt przypadające na jednego człowieka z naszego ziemskiego padołu.

Grupa Zadaniowa zorganizowana powinna być według najskuteczniejszych wzorców korporacyjnych i militarnych, bowiem powoływanie kolejnej biurokratycznej struktury ściągającej skórę z najrozmaitszych fasadowych ciał i agend byłoby stratą czasu, zapału, pieniędzy, a przede wszystkim nadziei.

Niewykluczone, że są lepsze wzory, ale pierwsze co przychodzi na myśl to Plan Marshalla przeprowadzony po II wojnie.

Nie trzeba dodawać, że grono beneficjentów nie może ograniczać się do ludności z państw-donatorów. Korzystaliby także, a może nawet głównie, mieszkańcy z biednych rejonów świata.

W Szwajcarii działa od lat ośrodek badawczy CERN utworzony przez kraje europejskie. W kolistym tunelu o długości prawie 30 kilometrów dokonuje się niesamowitych przyspieszeń cząstek, które nie wiadomo nawet, czy w ogóle istnieją. Na boku wymyślono w CERN Internet. Na miejscu pracuje 2500 naukowców, a współpracuje na stałe dalszych ponad 17,5 tysięcy.

Można się skupić nad cząsteczkami, nie można w ten i jeszcze lepszy sposób – nad wirusami?

Spytacie, po co to piszę, skorom ani premier jakiś, ani nawet radny. Posłużę się starym grepsem: ja myśl rzucam, wy ją łapta, proszę.

Jeśli nie zdołalibyśmy czegoś takiego jak Grupa Zadaniowa po Covid-19 przeprowadzić, to za następnym razem nie pomstujmy, żalów nie zanośmy, nie płaczmy.

Źródło: aleBank.pl