Prezes NBP lekceważy inflację, ale nie wyklucza podwyżek stóp
Inflacja w wielu krajach wzrosła po zniesieniu ograniczeń pandemicznych, co skłoniło niektórych ekonomistów do stwierdzenia, że banki centralne powinny wycofać środki stymulacyjne, przyjęte podczas kryzysu.
Inflacja? Nie ma powodu do niepokoju
Banki centralne na Węgrzech i w Czechach podniosły w zeszłym miesiącu stopy procentowe.
Według Adama Glapińskiego w Polsce inflacja była częściowo napędzana przez czynniki przejściowe i zewnętrzne, takie jak efekt bazy (niska inflacja na początku 2020 r.) i ceny paliw.
Polska inflacja rok do roku, obecnie druga najwyższa w UE, osiągnęła w maju 4,7 proc., po czym spadła do 4,4 proc. w czerwcu.
„Kiedy odejmiemy od inflacji zasadniczej wpływ czynników regulacyjnych i podażowych, uzyskamy inflację bliską 2,5 % co stanowi środek naszego celu inflacyjnego” – powiedział Financial Times. „W tej chwili nie ma powodu do niepokoju, zwłaszcza że spodziewamy się również spadku inflacji zasadniczej”.
NBP chce czekać na solidne ożywienie gospodarcze
Adam Glapiński powiedział, że Narodowy Bank Polski, będzie „bardzo uważnie obserwował” sygnały, czy rosnące płace napędzają ceny, gdy gospodarka przyspieszy po zakończeniu pandemicznych blokad. Oczekuje, że w przyszłym roku PKB w Polsce wzrośnie o ponad 5%.
„Jeżeli stwierdzimy, że za kilka kwartałów wzrost cen może być napędzany przez czynniki popytowe, to będziemy działać” – powiedział prezes NBP.
„Kiedy to się stanie? Trudno powiedzieć dokładnie, ale nie wcześniej niż jesienią tego roku. A może dopiero w połowie przyszłego roku.
Nasze podejście jest podobne do podejścia Rezerwy Federalnej czy EBC: czekamy, aż ożywienie gospodarcze stanie się pewne i solidne, a wtedy będziemy obserwować, czy istnieje ryzyko wzrostu inflacji. I na pewno nie będziemy się wahać: będziemy działać natychmiast, gdy tylko będzie to konieczne.” – dodał.
Nie ma ryzyka bańki na rynku nieruchomości
Według Glapińskiego napływ pracowników z Ukrainy i Białorusi zaspokaja popyt na siłę roboczą, w związku z tym presja płacowa jest umiarkowana.
„Płace rosną — ale wolniej niż wydajność pracy. Jednostkowe koszty pracy nie rosną” – powiedział, dodając, że ryzyko spirali płacowo-cenowej jest umiarkowane.
Prezes NBP nie widzi też ryzyka powstania bańki na rynku nieruchomości i nie sądzi, by niskie stopy pompowały taką bańkę, gdyż dotyczą krótkiego okresu, a cykl na rynku nieruchomości jest wieloletni.
Tymczasem w roku 2020 według GUS ceny lokali mieszkalnych były o 38,4% wyższe niż w roku 2015, zaś według danych NBP w I kwartale 2021 roku ceny transakcyjne mieszkań na rynku pierwotnym wzrosły w stosunku do IV kwartału 2020 w dziesięciu polskich największych miastach o 6,7%.