Prawa rynku i prawo ciążenia
Środowisku bankowemu – jak się wydaje – umyka fakt, iż źródłem tych nieporozumień jest wypaczony medialny obraz rynku kreowany przez niechętne bankom środowiska, że tu leży źródło narastających konfliktów między uczestnikami rynku, a ich eskalacja ma wyjątkowo niekorzystny wpływ na stabilność finansową kraju. Moim zdaniem sektor bankowy przestaje dostrzegać, że nazywanie tych nieporozumień po imieniu może okazać się pierwszym krokiem do przezwyciężenia impasu.
Postanowiłem zatem podzielić się swoimi przemyśleniami z czytelnikami Newslettera Europejskiego Kongresu Finansowego, licząc na odzew, na krytyczne uwagi, albo komentarze.
Od razu zastrzegam, że będę się odnosić do zagadnień doskonale znanych środowisku, z którego wywodzą się czytelnicy Newslettera EKF. Moim celem jest natomiast wskazanie, jak te same fakty postrzegane są przez może nawet większość osób spoza tego środowiska.
Czytaj także: Debata EKF: edukacja finansowa w Polsce poprawia się, ale nadal jest dużo do zrobienia
Kto uchwalił prawo grawitacji?
Kilka tygodni temu spotkałem się grupą dawnych znajomych. Dość szybko rozmowa skoncentrowała się na ekscytującej tematyce kredytów walutowych – jak się okazało, było wśród nas dwoje frankowiczów. Zbliżały się ich procesy z bankami, zatem szczegółowo opowiadali o swoich oczekiwaniach.
Byli zgodni, że zostali oszukani przez banki, które po prostu wymyśliły sobie swoje zasady, łamiąc prawa konsumenckie. Bank nie ma prawa ustalać swojej tabeli kursowej, zwłaszcza że nie uprzedził o przyszłym umocnieniu się franka. Argument, że o kursie decyduje rynek – uznany był za typowe nadużycie chciwych bankierów.
W pewnym momencie wręcz padło stwierdzenie, które większość obecnych skwapliwie podchwyciła, że nie ma czegoś takiego jak prawa rynku, w dodatku powszechnie obowiązujące. Prawa? Kto je uchwalił? Kto je wprowadził? W jakim kodeksie można je znaleźć? Gdzie by zresztą nie były, należy je jak najszybciej uchylić i dostosować do prawa konsumenckiego.
Otóż jestem daleki od tego, by po prostu wyśmiać ignorancję uczestników tej rozmowy. Ujawniła ona sedno problemu, z którym zmagamy się od ponad dekady.
Prawo jest wyrazem wieloznacznym, używanym w różnych kontekstach. Na przykład jest prawo grawitacji, prawo Archimedesa, prawo spółdzielcze, prawo do zapomnienia, prawo podaży i popytu, prawo wyborcze, prawa dzieci itd. Słowo to samo, treść zupełnie inna.
Prawa miewają formę ustaw, miewają też autorów, niektóre inne to tradycyjne przywileje przysługujące grupom czy jednostkom. Istnieją także prawa przyrody, będące niczym innym jak opisem dostrzeżonych przez ludzi sekwencji zdarzeń, na które jednak nie mają oni żadnego wpływu. Prawa rynku niewątpliwie należą do tego samego rodzaju praw (nawet, jeśli ich charakter jest trochę mniej ścisły).
Ta tożsamość nazwy przy zupełnej rozbieżności znaczenia prowadzi do zamętu pojęciowego z jakim mamy obecnie do czynienia. Nie jest niczym dziwnym, że konsument, któremu nikt nigdy tego nie uprzytomnił, traktuje prawa rynkowe dokładnie tak, jak np. prawo lokatorskie: zbiór zasad, które można, a nawet należy zmienić decyzją polityczną, gdy w jakimś momencie działają na ich niekorzyść.
Czytaj także: Podsumowanie Konferencji Katedr Finansów Poznań 2023
Kropla drąży skałę … czyli edukacja finansowa
Ten zamęt pojęciowy rodzi wiele z pozoru nieoczywistych pytań: czy Newton rzeczywiście wymyślił prawo grawitacji? A jeśli tak, to czy przed Newtonem prawo to nie istniało? Tu odpowiedź jest jeszcze stosunkowo prosta. A co z prawem podaży i popytu? Kto je wymyślił, jaki parlament je zatwierdził? Kiedy było nowelizowane?
Otóż było! Większość z nas przeżyła taką nowelizację, a co gorsza – jej skutki. Żyjemy przecież w kraju, w którym przez 45 lat prowadzony był pewien eksperyment ekonomiczny, polegający na zastąpieniu praw rynku decyzjami administracyjnymi, opartymi na sprawiedliwości społecznej.
Dokładnie tak, jak chcieliby moi rozmówcy. Jak się to skończyło – wiadomo, choć jak widać lekcja ta idzie już w zapomnienie.
Postuluję więc, aby we wszelkich dyskusjach toczonych na forum publicznym z dziennikarzami, prawnikami i kredytobiorcami, przy każdej dobrej okazji wyjaśniać dlaczego prawo konsumenckie musi respektować prawa rynku. W przeciwnym razie powrócilibyśmy prosto do ekonomii realnego socjalizmu z powszechnym niedoborem wszystkiego.
Nie mam zresztą złudzeń, że dotarcie z tą prawdą do dzisiejszych klientów banków to zadanie łatwe i szybkie. Wręcz przeciwnie, jest to wyboista droga pod stromą górę. Tym bardziej trzeba na nią wejść i iść tak długo, jak długo będzie trzeba. Kropla drąży skałę, zatem być może i ta prawda wreszcie się przebije.
Czytaj także: Rok Edukacji Ekonomicznej 2024 – wyjątkowa inicjatywa, wyjątkowe rocznice
Ktoś może zapytać, co zatem z prawem grawitacji, kto je uchwalił? Otóż grawitacja jest pewną cechą przyrody. Newton sformułował opis zjawiska, które go fascynowało. Nie znamy jego źródła, ale możemy je badać. Zostało ono nazwane prawem powszechnego ciążenia, albo prawem Newtona.
Ale to nie znaczy, że możemy to prawo, choćby od czasu do czasu, zawiesić. Niestety, przyroda nie spełnia naszych życzeń. To samo dotyczy praw rynku. Lepiej więc pogodzić się z nimi, zamiast próbować zmieniać, bo jeden eksperyment wystarczy.